W „Rojstach” często pobrzmiewa refren „Wojenka, cudna pani”, choć działania bohaterów niewiele mają wspólnego z wojną. Konwicki opisał kilka miesięcy z życia partyzanckiego oddziału, który na przełomie roku 1944 i 1945 przebywał w okolicach Wilna. Celowo używam słowa „przebywał”, ponieważ młodzi mężczyźni zajmują się głównie – jak mówi narrator – łażeniem: przemykają poboczami dróg i lasami, sporadycznie zatrzymują się we wsiach, byle nie natknąć się na obławę żołnierzy radzieckich i nie narazić zbytnio rozgoryczonym gospodarzom. Zamiast wyczekiwanych walk biorą udział co najwyżej w „jednoaktowych farsach”: ambulans wezmą pomyłkowo za opancerzone auto, przez nieuwagę wpadną na patrol czerwonoarmistów, ktoś nieumyślnie postrzeli kolegę albo sam się zrani. Karykaturalnego obrazu dopełniają żądni władzy i zaszczytów dowódcy oraz podkomendni bez morale. A miało być tak pięknie: walka o wolność naszą i waszą, przelewanie krwi za ojczyznę, wieczna chwała.
Konwicki bez emocji pokazuje zderzenie romantycznych ideałów z mało heroiczną rzeczywistością. Nie ma planowanych zwycięstw i legendy, jest rozczarowanie i poczucie bezsilności. Jeśli tytuł powieści traktować metaforycznie (rojst to miejsce podmokłe, niskie i bagniste), wileńska partyzantka niewątpliwie przypominała stąpanie po niepewnym, grząskim gruncie. Dziewiętnastoletni narrator „Rojstów” doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a jednak jest gotów walczyć do końca; wierzy w siłę przelanej krwi – mimo bezsensownej śmierci kolegów i mimo poniesionego ostatecznie fiaska. Nie wiadomo, czy to kwestia naiwności, czy wierności wartościom wpajanym przez lata w szkole i w domu. Książka bazuje w dużej mierze na doświadczeniach autora, co tylko podkreśla jej gorzką wymowę. W przeszłości „Rojsty” różnie odbierano, dzisiaj pozostają ważnym głosem przeciw wojnie i wychowywaniu w duchu bohaterszczyzny. Zdecydowanie zasługują na uwagę.
___________________________________________________________________
Tadeusz Konwicki Rojsty, Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1992
O rany, przypuszczam, że nie jedno środowisko, gdyby się z książką zapoznało, uznałoby jej wymowę za niepatriotyczną, ba, wręcz bluźnierczą :) Niezwykle intrygujący utwór. Cenię sobie pozycje, które obnażają bezsens wojny, która zawsze jest czasem bezprawia, demoralizacji i upadku wszelkich wartości.
OdpowiedzUsuńCiekawy jest fakt, że na początku lat 90-tych opublikowana została wspomnieniowa książka Ryszarda Kiersnowskiego, dowódcy oddziału w którym był Konwicki. Książki jeszcze nie czytałem (czeka w kolejce), ale z tego co się orientuję, autor na jej kartach ostro polemizuje z wizją nakreśloną przez Konwickiego.
Usuń@ Ambrose
UsuńI takie własnie zarzuty padały, głównie kombatanci AK byli oburzeni; ale nie tylko.
Moim zdaniem "Rojsty" mogłyby trafić na listę lektur szkolnych jako przeciwwaga dla książek wysławiających poświęcanie życia dla dobra ojczyzny.
@ MatiPro
UsuńO "Tam i wtedy" oraz samym Kiersnowskim Konwicki sporo opowiada w książkowym wywiadzie "W pośpiechu" - na spokojnie, bez gniewu. Chętnie poczytam sobie za jakiś czas Kiersnowskiego.
Czy to może być Konwicki pierwszego kontaktu?
OdpowiedzUsuńJak najbardziej.;) Nic nie jest udziwnione, wiadomo, o co chodzi. Styl oszczędny, prawie reporterski.
UsuńTo fajnie, bo wstyd nie znać Konwickiego, a jakoś nic mnie dotąd nie zainteresowało.
UsuńTo wręcz niewiarygodne, bo Konwicki mógłby Ci się spodobać.;) Na pewno nie wszystko, bo pisał różnie, ale te historyczne powieści chyba są niezłe. Ale takiego "Kompleksu polskiego" jako nastolatka nie zrozumiałam (co dzisiaj mnie nawet nie dziwi;)).
UsuńSam się dziwię, ale jak w nastolęctwie widziałem okładki wydawnictwa Alfa, to mnie trochę cofało :P
UsuńOkładka "Rzeki podziemnej..." do dzisiaj mnie straszy.;( Nie wiem, czy wszystkie są autorstwa Lenicy, aż sprawdzę w domu. Chyba pomarańczowa "Mała apokalipsa" była najprzyjemniejsza dla oka. Inne - cokolwiek psychodeliczne.;(
UsuńReaguję alergicznie na psychodelię w literaturze, stąd mój dystans :)
UsuńWiem.;) Na szczęście u Konwickiego tylko okładki były psychodeliczne.
UsuńNiestety, wystraszony, poza obejrzenie okładek nie wyszedłem :)
UsuńZdarza się. Mam kilka tomów z tej serii i oprócz "Małej apokalipsy" chyba stoją nietknięte. Okładka potrafi jednak czynić cuda. I anty-cuda.;(
UsuńA a propos okładek i cudów - Preparator Klimko-Dobrzanieckiego świetny (jestem w połowie i wolałbym nie zapeszyć). Co tego autora jeszcze warto poczytać?
UsuńŚwietny? To dobra wiadomość, bo straciłam wiarę w tego autora. "Kołysanka dla wisielca" i "Rzeczy pierwsze" dość mi się podobały (zwłaszcza ta pierwsza, z drugiej już dzisiaj nic nie pamiętam), "Bornholm" mimo ciekawego tematu mnie już rozczarował. Pisarz dobrze rokował, ale "Grekami..." już się w moich oczach skompromitował. Podobno "Krysuvik" i "Dom Róży" jest niezły.
UsuńSpodziewałem się czegoś innego, zostałem zaskoczony, złapany za gardło i pochłonięty. Jak dla mnie, to wystarcza za rekomendację :) Kołysanki poszukam, dzięki.
UsuńMam tylko nadzieję, że preparator nie preparuje głównie kobiet.;)
UsuńJak skończysz czytać, możemy się wymienić, mam Kołysankę.
Na razie nikogo jeszcze nie wypreparował, czekam na rozwój opowieści:)
UsuńChętnie pożyczę Kołyskę i udzielę Preparatora. Już widzę, że to może nie być książka jednorazowego użytku.
Jeśli zapowiada się na książkę niejednorazowego użytku, to już bardzo dużo.;)
UsuńWidzę, że w pogoni za dalszym ciągiem nie skupiam się na niektórych partiach, które są tego warte, więc na pewno przynajmniej fragmenty doczytam drugi raz.
UsuńNo to czekam na recenzję.;)
UsuńI to jest w tym całym blogowaniu najbardziej męczące, że w końcu trzeba coś napisać :P
UsuńA żebyś wiedział.;(
UsuńSkończyłem "Preparatora", muszę ochłonąć.
UsuńWidzę, że rzeczywiście wciąga.
UsuńJak bagno, że użyję wyświechtanego porównania :)
UsuńKusisz;)
UsuńPodeślę Ci, tylko coś napiszę pochwalnego.
UsuńNie ma pośpiechu, z góry dziękuję.
UsuńBardzo dawno nie czytałam nic Konwickiego, a właśnie wychodzi książka z wydaw. Czarne o rozmowach z nim, i z tej okazji postanowiłam trochę do niego wrócić. No i teraz wstyd... Nie znałam tytułu, o którym piszesz! Muszę to koniecznie nadrobić. A że mało w nim wojny jako wojny, dla mnie tym lepiej ;)
OdpowiedzUsuń"Rojsty" chyba rzadko były wznawiane, przynajmniej w porównaniu z innymi książkami Konwickiego. A szkoda, bo tematyka ważna.
UsuńWznowienie "Pamiętam, że było gorąco" też mam na oku, nawet przejrzałam i widzę, że będzie dowcipnie.;)
Zapomniałam o tej książce całkiem a kiedyś bardzo namiętnie czytałam Konwickiego. Jak ja rozumiem tę anybohaterszczynę!
OdpowiedzUsuńPrawda?:) Przydałoby się więcej książek w podobnym duchu.
UsuńŁadnie to się nakłada na czytaną przeze mnie właśnie "Zamojszczyznę". Dr Klukowski narzeka na straszną demoralizację oddziałów AK i bardzo często przytacza przykład jakiegoś bandyckiego napadu ludzi z lasu. Sam zresztą pada ofiarą takiej napaści.
OdpowiedzUsuńU Konwickiego jest i demoralizacja (choć może łagodniejsza niż np. w "Do piachu" Różewicza), tyle że podana tak beznamiętnie, że przyjmuje się ją na chłodno.
UsuńOddział potrafił też napaść na gospodarstwo jednego z własnych dowódców, głównie wskutek błędnego rozeznania, a nie wyrachowania.