„Maszynę do pisania” przeczytałam z niezdrowej ciekawości. Zaintrygowało mnie, co była dziennikarka i autorka kilku kryminałów ma do powiedzenia potencjalnym pisarzom. Katarzyna Bonda, której powieści moim zdaniem pozostawiają wiele do życzenia, najwyraźniej uznała się za autorytet w dziedzinie pisarstwa i wspaniałomyślnie postanowiła podzielić się wiedzą i doświadczeniem z innymi.
Czytając „Maszynę do pisana” można odnieść wrażenie, że o tworzeniu literatury wie wszystko, w końcu – jak zdradza – przez ponad 13 lat trenowałam pióro w prasie. Byłam spełnioną i dobrze opłacaną dziennikarką największych i najbardziej prestiżowych polskich tytułów (patrz: Super Express, Newsweek, Wprost, Miesięcznik Zdrowie i Naj), a poza tym na rynku jest wiele moich publikacji (patrz: sześć książek). Po przeczytaniu wstępu, będącego znakomitym przykładem przemyślanej autopromocji, nie dziwi mnie już, że poradnik Bondy pisany jest z pozycji alfy i omegi.
Autorka metodycznie i dobitnie pokazuje, jak wymagającą pracą jest pisanie. Szczegółowo omawia wybór tematu i bohatera, czas i miejsce akcji, style narracji itp. Podpowiada, jakie chwyty zastosować, aby opowieść nie była nudna, a postaci papierowe. Dla dodania otuchy przyszłym pisarzom od czasu do czasu przybiera kumpelski ton i podrzuca historyjki z własnego życia. Ma to sens, nie rozumiem jednak, dlaczego całość nazwała pisarka Kursem pisania Katarzyny Bondy, skoro gołym okiem widać, że w dużym stopniu korzystała z prac literaturoznawców, a jej rady są w istocie kompilacją cudzych dokonań. Nie podaje niestety źródeł swoich inspiracji, na próżno szukać też podobnie odnośników do przywoływanych tytułów powieści.
Podręcznik Bondy prawdopodobnie pomoże osobom marzącym o pisaniu (w szczególności rzemieślnikom literatury), natomiast szczęśliwcom obdarzonym talentem raczej nie będzie potrzebny. Tak czy owak, po lekturze „Maszyny do pisania” można uwierzyć, że pisać każdy może. Hasła typu: pisanie nie jest tylko dla geniuszy [s. 34] lub Twoja książka też ma szansę na Pulitzera [s. 282] zapewne niejednego kandydata na pisarza utwierdzą w przekonaniu, że droga do kariery literackiej stoi przed nim otworem.
Pozostaje mieć nadzieję, że ewentualni kursanci podejdą do porad autorki krytycznie, zwłaszcza że Bonda w swoich powieściach ewidentnie o niektórych z nich zapomina. Mam tu na myśli m.in. „watowanie” czyli wodolejstwo oraz szablonowość, przed którymi przestrzega w książce. I najważniejsze: nie dajmy sobie wmówić, że dawny podział na literaturę popularną i wysoką to już historia. [s. 71] To tylko pobożne życzenie Bondy.
__________________________________________________________
Katarzyna Bonda Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2015
Nawet nie wiedziałem, że ta pisarka wydała tego typu książkę - wysokiego mniemania o własnym talencie z pewnością odmówić jej nie można :) Ale jakoś nie mam ochoty sięgać ani po tę pozycję, ani po kryminały jej autorstwa - Andrew dość brutalnie "rozprawił się" z "Pochłaniaczem", który zebrał całkiem dobre recenzje w blogosferze. Z tego powodu jakoś nie mogę uwierzyć w wysoką jakość kolejnych, mocno reklamowanych dzieł.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam recenzję "Pochłaniacza", bo od niego zaczęłam zgłębianie twórczości Bondy. Początkowo mocno mnie wciągnął i nawet podobał mi się, ale później wyszło szydło z worka czyli braki. Po przeczytaniu dwóch kolejnych jej powieści pomyślałam, że jeśli tak pisze rzekoma królowa polskiego kryminału, to gatunek ten musi stać u nas na bardzo niskim poziomie.;( Moim zdaniem autorka jest królową PR-u i tyle.
UsuńNie jestem pewna, który tytuł jest bardziej prestiżowy: "Naj" czy "Super Express"?
OdpowiedzUsuńMiesięcznik Zdrowie :P
UsuńMoże:). Ciekawe, jak się w tych czasopismach można "spełnić"...
UsuńMoże wystarczy, że zajawka artykułu trafi na okładkę. Dziś w numerze o rewelacyjnym sposobie usuwania kurzajek!
Usuń@ Elenoir
UsuńDzisiaj nie wypada już nawet chełpić się pracą dla Wprost.;(
@ ZWL
:D
W wywiadach czytałam, że Bonda zajmowała się niechcianą branżą sądowniczą, ale to raczej nie w Naj.;)
Czyli prowadziła kącik "Prawnik radzi"?
UsuńPonoć jeździła po sądach jako obserwator/reporter.
UsuńKsiążkom Bondy przyglądam się podejrzliwie, bo moim zdaniem dobry kryminał spokojnie mieści się na 250 stronach kieszonkowego formatu, bo tu niewiele można dodać. Liczę, że na wakacyjnej taniej książce dopadnę jakiś bestseller tej pani i będę mógł sprawdzić, jak jej wychodzi stosowanie własnych rad praktyce :D
OdpowiedzUsuńLejesz miód na moje serce. Uważam wręcz, że kryminał nie powinien mieć więcej niż 300 stron, bo to niczemu nie służy. Czytelnika raczej nie istnieją mini-wykłady o zasadach terapii AA lub osmologii.
UsuńNa tanie egzemplarze szansa jest duża, autorka niedawno ogłosiła, że będzie sprzedawać tanio swoje książki, żeby więcej osób mogło je przeczytać. Nie ma nic przeciwko sprzedaży w Biedronce.
Już nawet skombinowałem sobie Florystkę w ebuku, jak mi się będzie strasznie nudziło, to poczytam :)
UsuńTe 300 stron to klasyczny detektyw w stylu Agaty, chociaż już Skandynawowie lubią rozwlec akcję, zupełnie niepotrzebnie, nawet Mankellowi się zdarzyło.
Cała saga Millennium to cegły ok. 500 stron każda;( A Bonda już straszy, że jej najnowsza powieść będzie o wiele grubsza niż poprzednie. Dla mnie to autoerotyzm pisarski.;(
UsuńNiech napisze Wojnę i pokój, a nie kryminał. Nie ma takiej intrygi kryminalnej, którą można wlec przez 800 stron.
UsuńJestem tego samego zdania. Tu autorka zdradza, o czym będzie Okularnik:
UsuńNastępna ZIEMIA (OKULARNIK) w małym miasteczku, z którego pochodzę: Hajnówka. Pierwszy raz o tym informuję w wywiadzie, ale myślę, że już czas oddać hołd swoim korzeniom. Jak na zawodowca przystało długo wzbraniałam się przed eksploatowaniem tajemnic i energii swojego miasta, choć hajnowianie za każdym razem kiedy przyjeżdżałam tam na spotkania autorskie domagali się ode mnie książki ?u nas?. Teraz jednak pasuje to idealnie do planowanej fabuły i choć nie jestem pewna, czy będą zadowoleni, bo szykuję wielką, mroczną aferę i niekoniecznie będzie to sielska opowieść, to jednak zamierzam pokazać zarówno miasto słynące głównie z festiwalu chórów cerkiewnych jak i ten niepowtarzalny nerw lokalizacji wynikający z bliskości Puszczy Białowieskiej. Będą czaszki, rekonstrukcje, georadary i profilowanie geograficzne. Będzie to opowieść, która z całą pewnością wstrząśnie tamtejszą opinią publiczną, bo jak zwykle zamierzam wykorzystać pewną prawdziwą opowieść z tamtych stron. Ale krzywdy hajnowianom nie zrobię.
http://www.zbrodniczesiostrzyczki.pl/component/content/article/1065-to-tylko-fikcja-z-katarzyn-bond-autork-pochaniacza-rozmawia-marta-guzowska.html
Rany, rany, ale się zapowiada. Z przytupem i georadarem :)
UsuńMożna iść na całość i wydać książkę wraz z płytą z muzyką regionalną.;)
UsuńDVD z festiwalem cerkiewnym.
UsuńAbsolutnie!;) Myślę, że to wydawnictwo rzeczywiście wstrząśnie opinią publiczną.;( A jeszcze przecież można żubry z Puszczy w to wciągnąć.;)
UsuńWięcej wiary w autorkę, myślę że żubry to będzie kluczowa część fabuły :P Sam opis zwyczajów i anatomii może zająć jakieś 50 stron.
UsuńBa! A jeśli dodać do tego historię Puszczy + Hajnówki, znajdzie się materiał na kilka książek.;)
UsuńNie znam pisarki, ale trzeba stwierdzić, że popadła megalomanię lub zwietrzyła biznes.....
OdpowiedzUsuńbrakło "w"
UsuńW jednym z wywiadów stwierdziła, że zawsze miała tupet i to widać.;(
UsuńAutorka postanowiła bodajże utrzymywać się wyłącznie z pisania i raczej jej się to uda, potrafi się nieźle promować.
Tupet i pewność siebie to cechy, które pozwalają osiągać to co się chce. A jeszcze jak dołożyć do tego jednak pracowitość to Pani Bonda ma przyszłość przed sobą ...byle nie przesadziła z radami....
UsuńPracowita jest na pewno. Wierzę, że przygotowuje się solidnie przed napisaniem każdej książki, widać w nich, że zbiera materiały i dużo czyta. Tylko czy czytelnik potrzebuje takiego zalewu informacji (ja na pewno nie)? Kryminały to w końcu nie książki dokumentalne.
UsuńTo prawda.
UsuńA co do do tego, że literatura będzie już tylko popularna...to uchowaj Boże.
O tak, uchowaj. Na szczęście są pisarze, których książki za nic nie da się wtłoczyć w ramy lit. popularnej. Myśliwski, Bieńczyk, poeci to zdecydowanie lit. wysoka.
UsuńNiedawno na jednej z list naj.. popularniejszych, albo najlepiej sprzedawanych (co w zasadzie oznacza to samo) publikowanej u marlowa pani Bonda mieściła się na wysokiej pozycji, więc jedno jest pewne- wie, jak się (w sensie własne pisanie) sprzedawać. Za kryminałami jakoś nie przepadam (chyba zatrzymałam się na epoce, w której królowała Agata), ale podobnie, jak ZWL jeśli gdzieś kiedyś bym dorwała jakąś z książek to chętnie rzucę okiem, co takiego w sobie mają, że wzbudzają taki zachwyt sporego grona odbiorców.
OdpowiedzUsuńBonda potrafi się sprzedawać/promować jak mało kto. Obserwuję jej wpisy na FB, przeróżne wystąpienia itp. i widzę, że jest b. skuteczna. Moim zdaniem lepiej się promuje niż pisze.
UsuńJej kryminały na pewno wyróżniają się na tle innych, bo występuje w nich profiler/ka, rzadki jak dotąd u nas zawód, także w kryminałach. Co mnie u niej coraz bardziej zastanawia, to postaci kobiet: te b. ważne dla powieści są niby wykształcone, ale zawsze potrzebują męskiego mentora, bo są zbyt zagubione (bidulki!), a z kolei te trzecioplanowe są chyba zawsze przerysowane w swoich wadach.
Mnie też zadziwia popularność książek Bondy, ale w końcu nie takie rzeczy można znaleźć obecnie na topie list bestsellerów. Wzorem KB powinnam napisać: topiki list.;(
Tyle cennych rad dla kandydatów na pisarzy, tyle zachęty... Czyżby nie bała się konkurencji? Czytelnicy uwierzą, że każdy może pisać i startować nawet do nagrody Pulitzera, zasypią rynek wydawniczy swoimi "dziełami" i może się okazać, że Bonda zostanie zepchnięta w cień...
OdpowiedzUsuńKiedyś z ciekawości sięgnęłam po poradnik S.Kinga pt. "Jak pisać", ale ku mojemu zaskoczeniu nie zawierał wielu porad :)
Obawiam się, że Bonda zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że dobre pióro to za mało, żeby się przebić.;( Zresztą to chyba nie jest dzisiaj koniecznym wymogiem, przynajmniej do takich wniosków dochodzę na widok list bestsellerów.;(
UsuńKsiążka Kinga jest zdaje się głównie zbiorem wspomnień?
Wspomnień istotnie jest dużo: dzieciństwo, wypadek samochodowy. Jest też trochę rad dla przyszłych pisarzy. Jeśli dobrze pamiętam, King też uważał, że pisać każdy może, trzeba tylko chcieć. I że wartościowa literatura to ta, która się dobrze sprzedaje. „Jeśli piszesz coś, za co ktoś daje ci czek, jeśli pomyślnie spieniężysz czek i płacisz tymi pieniędzmi rachunek za prąd, to można powiedzieć, że jesteś utalentowany” - takie zdanie z tego poradnika sobie zapisałam. Ale nie zgadzam się z tym twierdzeniem, bo popularność i talent to dwie różne rzeczy :)
UsuńUtalentowany w zakresie zarabiania pieniędzy, być może, ale nie zawsze pisania.;(
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam, popularność nie oznacza talentu, i niestety to coraz częściej widać po naszych listach bestsellerów.;(
Dobry PR i marketing to podstawa i klucz do sukcesu ;-) we współczesnych czasach, postawa K. Bondy wydaje mi się taka "amerykańska", co jak co, ale taka nie zginie w tłumie.
OdpowiedzUsuńO książkach się nie wypowiem, bo jeszcze nie czytałam, ale mam "Florystkę" - pocket liczący ponad pięćset stron.
Ta "Maszyna..."wygląda mi na taki "amerykański" poradnik, który jest bardzo mądry, pomocny i wszechstronny, a z którego w sumie nie wynika nic nowego pod słońcem.
Mogła być już wydana na fali popularności. Grunt to rozkręcić promocję :-) Potem można wydać np. przepisy kulinarne itp. :-)
Niestety to prawda - bez reklamy trudno dzisiaj osiągnąć sukces na rynku wydawniczym. Zgadzam się także co do amerykańskiego podejścia B. do poradnika (do autopromocji zresztą też;))).
UsuńMimo wad "Florystka" podobała mi się najbardziej z trzech książek KB, które czytałam. Może ze względu na kwiaty.;)
Przepisy kulinarne, poradnik ogrodniczy, itp.;) Wiem, że "Maszyna do pisania" będzie miała drugi tom - o pisaniu tekstów dziennikarskich i scenariuszy.
Szkoda, że niektórzy współcześni "pisarze" traktują pisanie jako coś czego każdy może się nauczyć, co można kupić lub posiąść... Myślałam, że talent, miłość do słowa, radość z pisania to główne powody bycia pisarzem. Teraz do wszystkiego powstają poradniki... i to jest przerażające, jakby ludzie nie wiedzieli jak żyć...
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania. Pisanie na pewno zawsze można usprawnić, ale talent jakiś musi być - o ile zależy nam na tworzeniu sztuki, a nie sztampy. Moim zdaniem zbyt wielu pisarzy i pisarek uwierzyło, że pisać każdy może, w Polsce można chyba każdego wydać.;(
UsuńWiadomo, że nic tak nie ułatwia sukcesu, jak tupet i przekonanie o własnej doskonałości. Ale fajnie, że moja książka też ma szansę na Pulitzera. Niestety jeszcze nie zaczęłam jej pisać, ale jeśli tak się sprawy mają, to czas zakasać rękawy i do dzieła! ;)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, ciekawi mnie, kto sięga po taką książkę (oprócz osób pragnących złośliwie zrecenzować ;)) i czego się po niej spodziewa.
Prawda?;) Zawsze wydawało mi się, że trzeba przede wszystkim pisać po angielsku, żeby dostać Pulitzera, ale najwyraźniej byłam w błędzie.;(
UsuńTo jest właśnie zaskakujące, że niektórzy przeczytali tę książkę z chęci zgłębienia i opanowania tajników pisarstwa - tak przynajmniej wynika z innych opinii na blogach. Przeraża mnie ten pęd do bycia pisarzem/rką. Nie pisania, ale bycia pisarzem/rką.
To po prostu chęć bycia sławnym, znanym, podziwianym. Chęć stara jak świat, a w kapitalizmie jeszcze bardziej nęci. Teraz akurat pisarz jest na topie (w sumie dlaczego to nie wiem). Ale jak każda moda - minie. Ich wypocin czytać nie trzeba. Ale nie wiem czy ogólnie to pozytywny czy negatywny tręd. Z jednej strony dużo kiepskiej jakości książek psuje rynek i czytelników, bo przyzwyczajają się do miernoty. Z drugiej strony, wydawnictwa zarabiają, to może chętniej zaryzykują pieniądze na wydanie czegoś, co się nie sprzeda. A i ludzie przyzwyczajeni, że sięganie po książki to nie tylko raz na rok, nawet by jakimś przypadkiem taką książkę przeczytali. Trudno przewidzieć.
UsuńMnie też dziwi, dlaczego akurat bycie pisarzem jest takie sexy.;( Zwłaszcza w Polsce, gdzie ponoć mało się czyta i kupuje książek.
UsuńPoruszyłaś ciekawy problem - psucie rynku. Obawiam się, że to działa jak w naszej telewizji, która oferuje coraz głupsze programy, a więc stopniowo wypacza gust. gdyby jeszcze hity miały zarobić - jak piszesz - na mniej popularne tytuły, byłoby to do zniesienia, ale pewności, czy tak jest, nie mamy.;(
Ja nie mam złudzeń: czytanie byle czego (i pisanie byle czego) nie sprawi, że w końcu staniemy się bardziej wyrobionym intelektualnie społeczeństwem tylko dlatego, że w masie popularnej papki czasem (być może) zaplącze się rodzynek.
UsuńA czy bycie pisarzem jest sexy? Osobiście wolałabym oczytanego inżyniera ;)
Myślę, że o literackie wyrobienie jest w ogóle trudno. Szkoda, że w szkołach nie pokazuje się dla porównania złej literatury.
UsuńPonoć dla niektórych, tych marzących o sławie pisarza, to jest sexy.;( Ja tego nie pojmuję i również wolałabym oczytanego inżyniera. Albo matematyka.;)
Jako odtrutkę polecam Pocztę Literacką Szymborskiej, można się pośmiać, albo chociaż uśmiechnąć, zwięźle, przekornie, celnie napisane. Czy na pisanie, tak samo jak na picie wody mineralnej i czytanie(wcześniej) nie zapadła moda?
OdpowiedzUsuńZnam Pocztę, przyjemna lektura.
UsuńMoim zdaniem to nie moda, ale chęć bycia pisarzem - kiedyś mówiła o tym szefowa Czarnego. Podobno dostaje listy od marzących o karierze literata z gotowym planem promowania osoby tegoż. Przy czym od dzieła ważniejsza jest ta kariera/sława.
A nie uważasz, że jedno z drugim idzie w parze, albo jest powodem, przecież nikt nie marzy (ryzykuję uogólnienie) by być sprzątaczem/ sprzątaczką...
UsuńMoże będę niesprawiedliwa, ale dla mnie to przede wszystkim próżność, nie moda.;)
UsuńA czy moda nie ma czegoś wspólnego z próżnością...?
UsuńW pewnym stopniu ma. Co nie oznacza, że jest coś takiego jak moda na bycie pisarzem.
UsuńW pewnym stopniu ma, jestem też zdania, że istnieje moda, tak jak teraz moda na czytanie. Kiedyś słuchałam wywiadu,w którym ktoś mówił, że wykreowanie mody na picie wody mineralnej trwało dwa lata. Czytanie tak jak gotowanie jest teraz modne, a to oznacza/ ma przełożenie na bycie pisarzem/ czy szefem kuchni. Poza tym karmienie się tuwimowskim/ skamandryckim, czy (nie daj Boże) celebryckim micie jak to jest (z czym się wiąże) bycie p i s a r z e m.
UsuńCóż, najwyraźniej inaczej pojmujemy modę.;(
UsuńKasia Bonda jest piękną i inteligentną kobietą, ale pisarką średnią. Wypromowana została perfekcyjnie i teraz właściwie spija efekty doskonałego PR-u. Niestety jej książki są przegadane i brak w nich napięcia, ekscytacji, zagadki... Na jej fcb nie znajdziemy krytycznej wzmianki o własnej twórczości - a szkoda, bo zapewne je od siebie odsuwa, a przydałby się czasem kubeł zimnej wody.
OdpowiedzUsuńhttp://mojeksiazki-nowe.blogspot.com/2014/06/krolowa-bonda.html
http://mojeksiazki-nowe.blogspot.com/2015/02/bondy-dwie.html
Jest atrakcyjną kobietą, co również wykorzystuje w promowaniu własnej osoby (co widać nawet na okładce powyżej). Myślę, że ona nie została wypromowana, ale wypromowała SIĘ.;)
UsuńPełna zgoda co do FCB - np. w ub. tygodniu zamieściła fragment recenzji, ale tylko pozytywne zdania. Reszta tej recenzji była już mniej przychylna. Zauważyłam też ciekawą praktykę - kiedy ktoś już wytknie jej błąd rzeczowy albo wyrazi się lekko krytycznie, nie odpowiada na taki komentarz. Dziwne, zaiste.;(
Przesłuchałam "Okularnika" i nie mam najlepszego zdania o polszczyźnie pani Bondy. Dziennikarka, pisarka i takie zdania kwalifikujące się do humoru z zeszytów szkolnych:
OdpowiedzUsuń"miała chustkę na głowie, którą sama utkała"
"zjadł rozdrobnione przez blender (chyba blenderem?) pierogi i tej samej nocy opuścił je we śnie"
"uderzył głową o piec kilkuletniego Andrieja"
Koślawe zwroty: potępieńczy(zamiast "potępiający") wzrok, "napasione cielsko", "koń zaprzęgnięty w furmankę", "odmawiała sobie od ust", "przeszkodziłam pani do obiadu", "wypracowane ręce".
Jest taka tendencja wśród współczesnych pisarzy, żeby z dwóch frazeologizmów tworzyć jeden: "twarz szachisty" (refleks szachisty+ twarz pokerzysty), "spiorunowała go wzrokiem bazyliszka" (tu dwa grzyby w barszcz) - może to się stanie normą, ale mnie razi.
W kwestii realiów: jaką dużą trzeba mieć dłoń, żeby wziąć garść mandarynek?, w jaki sposób wykręcić numer korzystając z komórki?,kto potrafi rozciągnąć twarz (zamiast ust) w uśmiechu?
Z przykrością zaznaczam, że to tylko kilka wybranych przykładów. Od potknięć językowych w tej książce aż się roi.
Literatura jest zawsze literaturą, czy to wysoka, czy popularna. Pisarz powinien się poprawnie posługiwać narzędziem swej pracy, czyli językiem. Pisać każdy może, ale niechże pisze poprawnie, bo strasznie te potworki językowe zgrzytają.
Po panu Krzysztofie Spadło pani Bonda zajmuje mało zaszczytne drugie miejsce w rankingu pastwiących się nad polszczyzną pisarzy.
Darek_lask
Ładne kwiatki!;( Nie sądziłam, że może pisać aż tak źle. Po "Okularnika" już mi się nie chciało sięgać, ale chyba wiele nie straciłam.
UsuńPytanie, gdzie był redaktor. Książka wydana przez duże wydawnictwo, więc chyba istnieje tam tam taka funkcja.
Dla mnie Bonda pozostaje królową autopromocji, nie kryminału.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:))) Dziękuję i również pozdrawiam.
Usuń