Edvard Munch, New Snow in the Avenue
Już za chwilę stąd wyjdą - zostali złapani
pędzlem tuż przed rozstaniem (albo wymyśleni).
Fiolety się zbiegają u szczytu obrazu,
a tych dwoje na skraju rozmawia o zimie
(czy przeminie? Czy potrwa?). Słońce jest wiśniowe
(wiem, patrzę na oryginał), śnieg leży bezradnie.
Skoro nic się nie dzieje, to czemu porusza
i każe się wpatrywać? Za oknem jest Paryż,
można zasiąść w kafejce w Dzielnicy Łacińskiej,
przepłynąć się Sekwaną (kwadrans za pięć euro).
Rzeka jest sercem miasta - napisałaś w mailu
siedem godzin temu (lot stąd trwałby krócej).
Czy nadejdzie taki dzień, kiedy już będziemy
mogli zwiedzać coś razem, jak para z obrazu,
choćby z uciętymi, bo to ich spotkało,
nogami, bez tułowia - my, dwie twarze w czapkach
(jasna czerwień i granat), dwie plamy na płótnie,
na chwilę przed odlotem, kiedy słychać last call
i szuka się pośpiesznie bramki numer cztery,
a kiedy się już znajdzie, to mówią, że lecisz
z innego terminalu? Pomyłki są częstsze,
niżby można przypuszczać. Nawet Munch popełnił
jedną: zielone drzewo, tak, to pierwsze z lewej,
nie było takie krzywe, o ile pamiętam.
Pamięć nieźle mi służy - wiem, nie znosisz czapek.
Obraz wróci do Oslo, gdzie się marznie bez nich.
Nie masz lepszych pomysłów? - odpisujesz zwięźle.
Zasłaniam ich palcami, na potrzeby zdjęcia,
i są już tylko: alejka, lasek, zachód, barwne
niebo. Mógłby zawisnąć w domu strasznych mieszczan,
bo wciąż bywają takie, gdzie rozwód nie wchodzi
w grę i się go unika, trwa za wszelką cenę,
a to cholernie drogo. Mniej bym dał za Muncha,
choć to mój ulubiony.
Nadjeżdża (2014)
źródło: wikipedia
Lubię pędzel Muncha, ale nie sądziłem, że można tak ciekawie pisać o jego obrazach. Wiersz jest wspaniały, a poprzez wątek Paryża, ową możliwość zwiedzania czegoś razem, kojarzy mi się odrobinę z "Grą w klasy" Julio Cortázara.
OdpowiedzUsuńMnie z kolei zaskakuje, jak wiele można opowiedzieć w jednym wierszu, wychodząc od obrazu. Jest sam obraz, Paryż, podróże i historia miłosna w domyśle.
UsuńCortazar, powiadasz? Można i tak.;)