Miasto ma oczywiście swoją solidną nazwę znaną z map, przystanków, urzędowych pism i historycznych książek, dla mnie jedna zawsze było Miastem w tajemnicy zwanym Otolitem, choć tak naprawdę było co najwyżej miasteczkiem. [s. 36-37]
Otolit z powieści Katarzyny Gondek jest rzeczywiście niezwykłym miejscem: to samoistny twór o nadprzyrodzonej mocy, wiodący wewnętrzne życie. Tak przynajmniej wierzy główna bohaterka, karmiona w dzieciństwie fantastycznymi opowieściami o mieście z pyłu. Po latach z małej Oli wyrosła duża Aleksandra, która mimo zerwania kontaktów z rodziną i z Miastem nadal pozostaje pod urokiem legend zasłyszanych od matki.
Sama książka również ma w sobie wiele z baśni, ale do prawdziwie bajkowego rozwinięcia jej daleko. Niesamowitość i tajemniczość dość szybko nabiera złowieszczego posmaku, tu i ówdzie dają się słyszeć dziwne pomruki dobiegające spod ziemi, dochodzi do kilku tąpnięć. To wszystko każe spodziewać się raczej katastrofy niż szczęśliwego zakończenia. A jednak Otolit przyciąga i hipnotyzuje, także czytelnika, który z ochotą poddaje się temu czarowi oraz biegowi wydarzeń.
Powstaje pytanie, o czym jest powieść Gondek. Interpretacji jest kilka, wybieram zawoalowany opis relacji matka-córka, przy czym trzeba zaznaczyć, że jest to woal najlepszego sortu. Autorka odwołała się do dziecięcej wyobraźni i indywidualnych mitologii, jakie często rodzą się w nieletnich głowach. Być może dlatego „Otolit” był dla mnie przyjemną podróżą do świata dzieciństwa, w którym baśnie były na porządku dziennym.
_________________________________________________
Katarzyna Gondek Otolit, Świat Książki, Warszawa 2015
Ach, motyw miasta-organizmu czy też miasta-tworu, to rzecz, którą w literaturze bardzo sobie cenię. A jeśli w dodatku ten wątek można uznać za zawoalowaną relację na linii matka-córka, to powieść sprawia wrażenie bardzo, bardzo intrygującej lektury. Po raz kolejny gratuluję wyłowienia niezwykle ciekawej powieści :)
OdpowiedzUsuńDziwi mnie, że ta powieść nie przebiła się, bo wyróżnia się na tle dziesiątek innych. Nie jest wybitna, ale autorka stworzyła naprawdę niezwykłą atmosferę.
UsuńMiasto-organizm to ciekawy wątek, tu trochę przypomina mi się Orbitowskiego "Szczęśliwa ziemia".
Ty i koczowniczka macie jakiś dar do wyszukiwania niebanalnych książek. W zasadzie jestem dość hermetyczna, jeśli idzie o lekturę, ale wasze wpisy są jak kropla co drąży skałę, tak więc zdarza się, że sięgam od czasu do czasu po literaturę i dla mnie nieoczywistą.
OdpowiedzUsuńDziękuję za mile słowa.;) Ostatnio zatęskniłam za lekturami spoza medialnego szumu, a że lubię lit. polską, to padło na "Otolit". Książka całkiem dobrze wpisuje się w obecną aurę, co na pewno też zaważyło na wrażeniach. Warto dać jej szansę.
Usuń