Czytając Wykłady o literaturze rosyjskiej zazdrościłam trochę amerykańskim studentom, którzy w latach 40. i 50. ubiegłego wieku poznawali Martwe dusze albo Zbrodnię i karę na zajęciach z Vladimirem Nabokovem. Po pierwsze, sam wychował się na tej literaturze; po drugie, był wnikliwym czytelnikiem; po trzecie, do tematu podchodził z pasją, ale i subiektywnie.
I tak na przykład prozę Turgieniewa uważał za „dobrze naoliwioną”, co w rzeczywistości oznaczało, że fabuła była prowadzona banalnie. Dostojewskiego miał za pisarza miernego, zwłaszcza jeśli chodzi o ponadczasowe wartości artystyczne oraz indywidualny geniusz. Nabokov podkreślał brak smaku, sentymentalizm i farsowość w twórczości Fiodora Michajłowicza, na plus wyróżniając jedynie Sobowtóra. Z kolei brak formatu intelektualnego zarzucał Gorkiemu, uwzględnionemu na kursie literatury głównie z powodu barwnego życiorysu.
Autor Lolity cenił za to Gogola, między innymi za precyzyjny styl oraz postaci drugoplanowe. O Czechowie wypowiadał się wręcz z pewną czułością, wskazując na "wzruszającą subtelność, przeuroczą słabość i gołębioszary niepozorny świat". Najwybitniejszym pisarzem był według Nabokova oczywiście Tołstoj, z jego znakomitym wyczuciem czasu, dopracowaną kompozycją i symboliką. Notatki dotyczące Anny Kareniny są najbardziej rozbudowane – wykładowca naszkicował nawet rozkład wagonu sypialnego, wychodząc z założenia, że to ważne dla dobrego czytelnika.
Z prezentowanymi opiniami można się nie zgadzać, warto jednak sprawdzić ich uzasadnienie. Książa wyjątkowo wartościowa, m.in. dlatego, że pokazuje, jak należy czytać literaturę. Na koniec cytat:
[…] literatury, prawdziwej literatury, nie można połykać jak jakiejś mikstury uzdrawiającej serce czy mózg - ten żołądek duszy. Literaturę należy pokruszyć, rozdrobnić, rozetrzeć – a wtedy poczujemy jej cudowny aromat w zagłębieniu dłoni, będziemy ją z rozkoszą obracać na języku, i wtedy, tylko wtedy docenimy naprawdę jej jedyny w swoim rodzaju posmak, a rozdrobnione cząstki połączą się z powrotem w całość w naszym umyśle i objawią swoje zintegrowane piękno, do którego wnieśliśmy odrobinę własnej krwi. [s. 161]
Vladimir Nabokov Wykłady o literaturze rosyjskiej przeł. Zbigniew Batko, Aletheia 2017
Ja licealny zgodziłbym się z Nabokowem w kwestii Dostojewskiego, ja obecny musiałbym sobie poczytać pokruszoną i rozdrobioną Zbrodnię i karę, żeby sprawdzić, jak jest :D
OdpowiedzUsuńNabokov zauważył np. to, że bohater nie przechodzi przemiany, co jednak jest ważne. W ogóle pozwolił sobie na szereg złośliwości pod adresem Dostojewskiego - zrobił listę chorób psychicznych reprezentowanych przez bohaterów w różnych powieściach ("sami szaleńcy i obłąkańcy").;)
UsuńOhoho, chyba byśmy mogli sobie wspólnie szyderę robić :D noszę się od dawna z zamiarem sprawdzenia, czy licealna niechęć do FD mi pozostała, ale nie mogę się przemóc :)
UsuńMnie Zbrodnia jakoś nie raziła podczas lektury (z wyjątkiem wątku świętej prostytutki), ale inscenizacja z Radziwiłowiczem i Stuhrem już zasugerowała, że lepiej uważać. Ale taki "Idiota" w liceum b. mi się podobał.
UsuńMnie wynudziła straszliwie, miałem chyba siniaka od pukania się w czoło :P
UsuńDzisiaj pewnie powiedziałabym, że sporo tam naciągania.;)
UsuńI pseudogłębi :D
UsuńJak się tak zastanowić, to można dojść do wniosku, że forsowane poglądy FD były dość pretensjonalne. Mnie jakoś dobijały kobiety, które czekały i czekały aż się ukochany na nich wreszcie pozna. Albo jechały za nim na Syberię.
UsuńAle w sumiew realu było wiele takich, co czekały i tych, co jechały za. Taka Orzeszkowa wywołała niewąski skandal tym, że nie ruszyła za mężem na Sybir.
UsuńNa pewno takie były, niemniej wątki miłosne były dla mnie u FD podlane fałszem.
UsuńSam tkwił w dziwnym związku z tą nieszczęsną drugą żoną.
UsuńJak to powiedziała de Beauvoir: Nie rozumiemy miłości innych.;(
UsuńNo może :) Ale to taka sama męczennica jak Tołstojowa :P
UsuńTołstojowa też potrafiła zaleźć za skórę, ale faktycznie mąż dużo jej zawdzięczał.
UsuńOdruchy obronne, jakoś się musiały przed tymi geniuszami bronić :P
UsuńTeż tak uważam.;)
UsuńHa, ciekawe, bo lubię prozę zarówno Dostojewskiego jak i Nabokova. Przyznam szczerze, że gdybym sięgnął po owe wykłady, to bacznie doszukiwałbym się wszelkich przejawów zazdrości o warsztat autora "Idioty". Z tego, co pamiętam nasz Staszek Lem niezbyt cenił Nabokova, ale wg mnie w sporej mierze wynikało to właśnie z podświadomej, bardzo małej, ale jednak zazdrości :)
OdpowiedzUsuńPrzejawów zazdrości tu nie ma, nawet w stosunku do Tołstoja.;) Nabokov chyba był przekonany o swoim talencie i kompleksów nie miał. Po przeczytaniu "Własnym zdaniem" mam nawet wrażenie, że był bufonem.
UsuńCóż, pisarze też ludzie, jak inni są skazani na zazdrość, niechęć itp.;(
Coś za coś. Ludzkie charaktery to często braki i nadmiary. Nadmiar talentu często wiąże się więc z brakami w innych ludzkich dolach.
UsuńPożeracz
Przychylam się do Twojej opinii.;) Ideałów przecież nie ma.
UsuńJeśli zazdrościsz studentom wykładów Nabokova powinnaś przeczytać z nim wywiad zamieszczony w Sztuce Powieści. Jest duże prawdopodobieństwo że będzie to skuteczne lekarstwo na te zazdrość 😆
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam.;) Myślę, że Nabokov jak zwykle ubarwia rzeczywistość, choć wierzę, że mógł dać się we znaki studentom. Co nie przekreśla jego wkładu w ich edukację - wiem po sobie, że wykładowców literatury docenia się czasem po latach.;(
UsuńMam takie samo zdanie na temat Dostojewskiego i Tołstoja jak Nabokov? Hm, to chyba znowu się z nim polubię i sięgnę po jego kolejną książkę. :) A te wykłady chodzą za mną już od dawna, bo lubię spojrzeć na literaturę z konkretnego kraju oczami osoby, która z niego pochodzi.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przez wzgląd na pochodzenie Nabokova uważam te wykłady za szczególnie cenne. Bo przecież Amerykanie na pewno zupełnie inaczej opisaliby poszczególne dzieła.:)
Usuń"Zbrodnię i karę" lubię, przy drugim tomie "Anny Kareniny" zgrzytałam zębami, a 'Pale Fire' Nabokova uważam za przerost formy nad treścią. Czyli: wszystko się zgadza ^^.
OdpowiedzUsuńAle te wykłady chętnie bym sobie przeczytała, dużo dobrego już o nich słyszałam.
Myślę, że własne zdanie warto mieć, ale też nie zawadzi sprawdzić, jak inni pisarze widzą konkretny utwór. Zawsze jakaś celna myśl się znajdzie.;)
Usuń