Sabina Baral opuściła Polskę na fali marcowej nagonki. W 1968 r. wchodziła dopiero w dorosłość – zaczęła studia na wrocławskiej politechnice, miała plany na przyszłość. Nic z nich nie wyszło, ale finał tej smutnej historii nie był najgorszy: dziewczyna dotarła do Stanów Zjednoczonych, zdobyła wykształcenie i ogromny sukces zawodowy. To pewne pocieszenie, nie wiem jednak, czy dla bohaterki wydarzeń wystarczające.
W Zapiskach z wygnania największe wrażenie zrobił na mnie opis przygotowań do wyjazdu. Baral pokazuje ten etap bardzo szczegółowo i nie pozostawia wątpliwości, że był gehenną. Na początek pospieszne wyprzedawanie „majątku” i zbieranie przeróżnych, niekiedy absurdalnych, zaświadczeń. Później poszukiwanie na rynku towarów, które można by spieniężyć na Zachodzie, i wreszcie upokarzająca odprawa celna, której pomyślność uzależniona była od wysokości łapówki i widzimisię celników, na ogół wyjątkowo sumiennych.
W tym kontekście nie zaskakują gorzkie słowa autorki: […] wszyscy ucierpieliśmy. I prawdą jest, że władze potraktowały nas bezprawnie i okrutnie, perfidnie maskując antysemicką nagonkę hasłami antyizraelskimi. Ale program bez odbiorców pozostałby jedynie afiszem, tymczasem ten projekt znalazł wielu przekonanych i chętnych wykonawców. Łatwo im było się nad nami znęcać, bo byliśmy bezbronni. Ci zaś, którzy nie przykładali do tego ręki, starali się niczego nie zauważać. […] Nikt się za nami nie ujął.
W odczuciu Baral Marzec’68 nie tylko pozbawiał godności i wykluczał, ale też zmuszał do porzucenia dotychczasowej tożsamości. Nie bez powodu mottem wspomnień jest cytat z Kotarbińskiego: Emigracja to rodzaj pogrzebu, po którym życie dalej trwa. Koszt dalszego życia bywał wysoki – autorka pisze o wyzwalaniu się od zależności, pokory, grzeczności i wdzięczności za pomoc. Jej się udało, niektórzy nie mieli takiego szczęścia i o nich również w książce jest mowa. To bardzo osobista opowieść, mam nadzieję, że podobnych pojawi się wkrótce więcej.
__________________________________________________________________
Sabina Baral, Zapiski z wygnania, Wyd. Austeria, Kraków Budapeszt 2015
Niewątpliwie na fali rocznicowej sporo się ukaże, ale Baral przegapiłem. Ta okładka sugeruje wszystko, tylko nie tego rodzaju wspomnienia.
OdpowiedzUsuńTo prawda, okładka nic konkretnego nie sugeruje, na wzmiankę o tej książce trafiłam zupełnie przypadkiem. Warto, mnie dodatkowo podobało się, że autorka nie jest z Warszawy, a z Wrocławia.
UsuńO warszawskich emigrantach też niewiele się chyba ukazało, w każdym razie nic nie kojarzę.
UsuńMnie z filmów i dokumentów utrwaliły się opowieści warszawiaków, i nie dlatego, że odjeżdżano z Gdańskiego.
UsuńJa kojarzę z kolei tylko film o Dworcu Gdańskim.
UsuńKsiążka H. Dasko i jakieś odpryski w biografiach głównie dotyczyły Warszawy. Bohaterowie "Wygnanych do raju" tez chyba głównie z W-wy pochodzili.
UsuńAha, "Marcowe migdały" - ok, to tylko film fabularny - działy się w małym mieście z dala od stolicy.
Marcowe migdały to akurat niezłe były, o ile pamiętam.
UsuńOj tak, świetnie zrobione i zagrane, zgrabnie pokazywały temat.
UsuńW ogóle pamiętam, że był taki ciąg świetnych filmów o życiu w PRL-u: Yesterday, Ostatni dzwonek, jeszcze pewnie by się dało coś znaleźć.
UsuńFakt, młodzież miała co oglądać. Wysyp dobrych filmów na krótko przed 1989 r. Chodziłam wtedy b. często do kina.
UsuńJa raczej czekałem, aż się pokażą w telewizji :)
UsuńA ja do dzisiaj wolę zobaczyć film w kinie.;)
UsuńPozwolę sobie dorzucić "Asystenta śmierci" Bronisława Świderskiego - książka w sporej mierze autobiograficzna, traktująca głównie o życiu migranta w Danii, ale pojawiają się interesujące wzmianki dotyczące Marca '68.
UsuńPamiętam, że wspominałeś o niej przy innej okazji, więc chyba faktycznie warto Asystenta przeczytać.;) Rozejrzę się za egzemplarzem.
UsuńDawno temu nabyłem książkę w Dedalusie, ale wydaje mi się, że mignął mi gdzieś przy ostatniej wizycie w tym zacnym przybytku.
UsuńMnie tez się wydaje, że jeszcze jest dostępna.;)
UsuńOj, tematyka bardzo niewygodna, ale bardzo dobrze, że znajduje się dla niej miejsce na naszym książkowym rynku. To smutne, ale podejrzewam, że w żadnym kraju nie brakuje chętnych do pracy (nawet niekoniecznie dobrze opłacanej), której istota sprowadzałaby się do gnębienia bliźniego. Taka to nasza człowiecza natura, że z pasją tępimy wszystko, co obce, nieznane, tajemnicze, niewyjaśnione, wyłamujące się ze schematów.
OdpowiedzUsuńTak, kozioł ofiarny zawsze się przyda. To widać nawet w tak małych społecznościach jak klasa w szkole. "Obcego" też raczej dość łatwo znaleźć, niestety. Smutne to bardzo.
UsuńSzkoda, że dziś nie przeczytają Ci, którzy usilnie starają się, by doszło do powtórki z tych wydarzeń albo choć budują podobną atmosferę.
OdpowiedzUsuńIm już raczej nic nie pomoże, nie dostrzegam chęci zrozumienia tematu.
UsuńOstatnio z tematem miałem do czynienia przy lekturze "Tylko Loli". Niezłe studium całego procesu.
OdpowiedzUsuńZgadza się, w "Loli" nagonkę pokazano z ciekawej perspektywy, która pewne rzeczy wyjaśnia np. czemu miała służyć ta sprawa.
Usuń