Z powodu fatalnej okładki
(nomen omen według pomysłu
autorki) Kosmitkę omijałam szerokim
łukiem, tymczasem ten niby-dziennik z okresu od jesieni 2015 r. do sierpnia
2016 r. okazał się frapującą lekturą. Punkt wyjścia stanowi zdiagnozowanie padaczki
skroniowej, która u Manueli Gretkowskiej przyjęła formę nietypowych doznań
wzrokowych. Są one istotnym wątkiem w zapiskach i od razu trzeba zaznaczyć, że
wiele ciekawych rzeczy z tego tytułu wynikło.
Jak przystało na dziennik, notatki pisane są niby od
niechcenia, na luzie, ale to wciąż Gretkowska
znana z erudycji, błyskotliwych uwag oraz
kontrowersyjnych sądów. Czy jest mowa o sytuacji kobiet w Polsce, stawianiu horoskopów,
nowym filmie Tarantino czy łódzkim marginesie społecznym, zawsze można liczyć na ciekawe, a
może i nowe spojrzenie. Od czasu do czasu we wpisach mignie ktoś z rodziny albo
znajomi, pojawią się minirelacje ze spotkań autorskich, a nawet z wizyty na
komisariacie policji. Dowiemy się też, jak autorka spędzała święta, co robiła w
Berkeley i w Rzymie, jakie lubi ubrania oraz dlaczego, nic nie wyszło z
ekranizacji Agenta. Jest też bonus w
postaci wywiadu, którego nie zamieściły Wysokie
Obcasy oraz recepturę sprawdzonego rodzinnego leku na halluksy, którego
nikt nie chciał wyprodukować.
Książka nie pozostawia wątpliwości, że Manuela Gretkowska faktycznie może
być postrzegana jako kosmitka. Do tzw. środowiska nie należy, nigdy nie
otrzymała żadnej nagrody, ba! koledzy po piórze często w mało wybrednych
słowach „recenzują” jej książki. Z kolei za opinie pozaliterackie bywa
wyśmiewana lub wręcz potępiana, moim zdaniem niesłusznie. A dlaczego, bardzo dobrze pokazuje
to właśnie Kosmitka, naprawdę niegłupia
rzecz.
_____________________________________________________
Manuela Gretkowska, Kosmitka, Świat Książki, Warszawa 2016
Jakaż ona biedna... a poważnie to bardziej celebrytka niż działaczka, nie muszę popierać takich postaci, prawda? Pozdrawiam i zapraszam do mnie!
OdpowiedzUsuńCelebrytka? Nie zauważyłam. Dla mnie jest przede wszystkim pisarką.
UsuńMiałem w ręku kilka książek pióra pani Gretkowskiej, ale w sumie żadnej jeszcze nie przeczytałem. Nie wiem, co o tym zadecydowało, ale dzięki Tobie przekonałem się, że autorce warto dać szansę.
OdpowiedzUsuńP.S. Mnie okładka wcale nie wydaje się taka okropna :)
Z książkami Gretkowskiej jest tak, że co druga jest naprawdę dobra.;) Tak czy owak, warto ją poznać.
UsuńOkładka nie jest przypadkowa, ma drugie,a nawet trzecie dno, ale dla mnie jest niestety kiczowata.;(
Spróbuję, w sumie nic jej nie czytałam do tej pory, więc warto być może to nadrobić. Nawet jeśli nie zgodzę się z jej spostrzeżeniami, to i tak uważam, że warto posłuchać, co ktoś inny ma do powiedzenia ze swojej perspektywy (choć bynajmniej nie zakładam od razu, że się nie zgodzę ;) ). A okładka rzeczywiście mało zachęcająca ;).
OdpowiedzUsuńTeraz dochodzę do wniosku, że MG jest jednak pisarką niszową. Wydaje książki dość regularnie, ale chyba bez większej promocji. A mówi ciekawie, choć wiem, że jej "szamańskie" kawałki mogą wydawać się od czapy.
UsuńZ ostatnich jej powieści na pewno warto polecić "Trans".
Akurat tym, że ja jej nie czytałam absolutnie nie należy się sugerować, bo ja stosunkowo mało czytam książek od dobrych 10 lat, tak ze dwie książki miesięcznie, więc nieraz i bardzo znanych autorów zdarza mi się nie znać z bezpośredniego czytania ;).
UsuńRozumiem.;) W natłoku książek i nazwisk MG z pewnością nie musi wysuwać się na pierwszeństwo.;)
Usuń