Książka Samuela Blumenfelda pozostawia wiele do życzenia, ma jednak tę zaletę, że jest w Polsce bodaj jedyną publikacją na temat Michała Waszyńskiego (1904-1965). Dzisiaj artysta niemal całkowicie zapomniany, a szkoda, bo ma swoje miejsce w historii kinematografii i był oryginałem co się zowie. Być może nagrodzony w Wenecji film Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego Książkę i dybuk coś zmieni; mnie marzyłaby się rzetelna biografia.
Michał Waszyński (właśc. Mosze Waks) pochodził z Kowla, skąd szybko uciekł w szeroki świat czyli do Warszawy. Trafił do branży filmowej i zrobił iście filmową karierę – od gońca po wziętego reżysera. Nakręcił ok. 40 filmów (głównie komedie i melodramaty, z popularnymi aktorami obsadzie), które publiczność uwielbiała, a krytyka obśmiewała i rugała. Przełomem był Dybuk (1937), najważniejszy wówczas film w języku jidysz, będący ekranizacją klasycznego już dramatu Szymona An-skiego. A potem przyszedł wrzesień 1939 r. i słodkie życie się skończyło, przynajmniej to w RP.
Michał Waszyński (źródło zdjęcia)
Waszyński wraz z armią Andersa trafił do Włoch, gdzie po wojnie pozostał na dobre. Od dawna podawał się za księcia, toteż ślub z włoską hrabiną chyba mało kogo zaskoczył. Bo trzeba powiedzieć, że pan reżyser był mistrzem autokreacji i wymyślał sobie różne wersje życiorysu. Miał przy tym ogromny wdzięk i klasę (choć zbytkowny wystrój jego apartamentów ponoć temu przeczył) oraz dar przekonywania. Znajomi i współpracownicy podkreślali jego poczucie wyjątkowości, zdolności adaptacyjne oraz hojność, co z pewnością dodawało wiarygodności jego rzekomo arystokratycznemu pochodzeniu.
Sophia Loren i Michał Waszyński
Postać absolutnie niesamowita, a to jeszcze nie koniec historii. Waszyński po wojnie zajmował się głównie produkcją filmów, pracował m.in. z Orsonem Wellsem nad Otellem. Uważa się, że to on odkrył Audrey Hepburn i Sophię Loren. Niewątpliwie był ważną figurą, skoro trafił nawet na okładkę magazynu Time. I tu zgodzę się z autorem Człowieka, który chciał być księciem: Waszyński z życia uczynił prawdziwe arcydzieło.
_____________________________________________________________________
Samuel Blumenfeld, Człowiek, który chciał być księciem, przeł. Maria Żurowska
Świat Książki, Warszawa 2008
Fascynująca postać, o której wcześniej nie słyszałem, chociaż całkiem niedawno oglądałem fragmentami wspomnianego przez Ciebie "Dybuka".
OdpowiedzUsuńTeż oglądałam.;) Kopia pięknie odnowiona, słychać nawet było śpiewy. Gra aktorska nieco anachroniczna, ale całość interesująca.
UsuńA Waszyński był zaiste fascynujący, nawet kiepskie pióro Blumenfelda pozwala to wyczuć.;)
Znachor z Junoszą Stępowskim! Nie wiem, która wersja lepsza, przedwojenna czy powojenna.
OdpowiedzUsuńZe względu na "epoki" powstawania obu wersji chyba wolałam przedwojennego - zawsze to bliżej realiów. Albo mi się tak zdaje.;)
UsuńBlumenfeld wyraża się o produkcjach Waszyńskiego niepochlebnie, ale moim zdaniem, scenariusze niektórych komedii można dzisiaj śmiało ponownie wykorzystać - wyszłyby z tego lepsze niż przeciętne polskie komedie romantyczne.
Realia owszem, chociaż tam i gra aktorska była całkiem niezła, jak na epokę :) Nie wiem, kim jest Blumenfeld, ale doprawdy przedwojenne komedie do dziś potrafią być zabawne, co niekoniecznie jest cechą dzisiejszych :P
UsuńŚwięte słowa, u mnie w rodzinie nadal budzą szczery (u)śmiech.
UsuńBlumenfeld to postać enigmatyczna, wydawca nic o nim nie napisał. Mam wrażenie, że był związany ze światem filmu i badał kino żydowskie. W pewnym momencie tak skupia się na omawianych produkcjach Waszyńskiego, że główny bohater prawie znika.
No szkoda, że niezbyt mu wyszło. Cały ten filmowy światek to musiało być dość fascynujące.
UsuńPolacy na pewno napisaliby tę książkę inaczej.;) Można było dotrzeć np. do Loren, Cardinale, zapytać o to i owo. I lepiej zredagować całość.;)
UsuńŚwiat filmowy chyba zawsze będzie fascynujący; co człowiek, to indywidualność.
A autor nie zadał sobie tego trudu? niedobrze.
UsuńTeż mnie to dziwi. Rozmawiał z partnerem MW, bodaj z adoptowaną córką, ale z aktorkami - nie.
UsuńMoże jednak za wysokie progi dla anonimowego autora, co prawda gwiazdy przygasłe, ale jednak gwiazdy.
UsuńMoże być i tak. Ech, tyle materiału straconego!.;(
UsuńO! Wpadł mi ostatnio w oko wspomniany przez Ciebie film "Książę i dybuk", w ramach przeglądania programu Docs against Gravity. Zaintrygowałaś mnie postacią Waszyńskiego, chyba się wybiorę. :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, film będzie pokazywany na tym przeglądzie.;) Też chciałabym obejrzeć.
UsuńJakoś to przedwojenne kino i postaci z nim związane nie mają szczęścia do dobrych piór. Przejrzałem sobie na Wiki listę filmów, w których maczał palce pan Michał i okazuje się, że sporo z nich widziałem i przy kilku naprawdę dobrze się bawiłem :) O mizerii współczesnych komedii pomilczę :P
OdpowiedzUsuńNo to mamy podobne doświadczenia.;( Waszyński był postacią nietuzinkową, mam nadzieję, że doczeka się porządnej minibiografii.
UsuńPolska komedia - hm, dawno dobrej nie wdziałam.
Ciekawe czy jeden z bohaterów powieści Zwierza ma w sobie coś z Waszyńskiego i jak dużo :) Coś tam było o próbach kręcenia filmów w jidysz, stąd moje podejrzenia.
UsuńTa posucha na polu mądrej komedii sprawia, że ciągle taplamy się w powtórkach hitów z PRLu :)
Ciekawe.;)
UsuńZ tego wszystkiego chyba przeczytam wreszcie biografię Bodo, Waszyński na pewno tam się pojawia. Ty ją czytałeś, Bazyl, może pamiętasz pana reżysera?
O tak, komedie doby PRL-u są ostatnią deską ratunku. Niektóre mogę oglądać co roku.
Zbyt wiele nadziei pokładasz w mojej pamięci :P Wolańskiego? Z tego co pamiętam, też zarzucałem jej jakieś mankamenty :)
UsuńTak, Wolańskiego.;)
UsuńOK, przeczytam, dowiem się.;)