Całą noc śniła mi się kultura.
Przewracałem się z boku na boki nic, tylko kultura. Literatura mi się śniła oraz jej osiągnięcia. Dzieła oraz autorzy. Przychodzili i siadali, by tak rzec, u wezgłowia. Szeptali na ucho albo podniesionym głosem się odzywali. Zbudzić chcieli, ale zwijałem się w kłębek i bezwiednie opędzałem. Nagabywali cytatami, akapitami, co śmielszy nawet strofę przytaczał. Co młodszy recenzję jedną albo drugą z kieszeni widmowej wyciągał i szturchając łokciem, żądał: „Pan posłucha".
Odwracałem się do ściany, nie wiedząc, którego albo którą wybrać, ponieważ krzywdzić nikogo nie chciałem, ale i ciekawości nie miałem specjalnej, bo jak to we śnie: człek się zdaje na to, co mu się dalej przyśni, wiedziony oniryczną nadzieją, że a nuż będzie jeszcze fajniej. I było. Filmy mi się śniły długaśne, wyrafinowane i bezlitosne wobec rzeczywistości naszej. Twórcy przykucali w nogach posłania i z werwą senną opowiadali, co mieli na myśli. Rozsnuwali swe majakowate wizje w ciemnościach pokoju: „Pan spojrzy, pan popatrzy, płytkę z całością zostawiam na parapecie".
I teatr przychodził, i muzyka współczesna, i balet. I mistrzowie sztuk wideo oraz performatywnych. Malarstwo sztalugowe i ścienne. Obłożony dobrem kulturalnym ledwo się mieściłem w łóżku i coraz to inny wytwór spadał z cichym stukiem na podłogę. Co sprytniejsi próbowali wsunąć swoje prezentacje pod przykrycie. Oddychać było trudno, bo i ciężar, i grubość co poniektórych przywodziła na myśl tablice Mojżeszowe. Mój Boże, dotrwać do rana - takie mi się śniły myśli. [...]
Andrzej Stasiuk Kroniki bieszczadzkie i światowe, Wyd. Czarne, Wołowiec 2018, s. 102
Muszę się przyznać do jednej ważnej rzeczy związanej z prozą Stasiuka - jak dotąd nie poznałem twórczości tego autora i mam problem, żeby znajomość w ogóle rozpocząć. Fatalny stan rzeczy wynika jeszcze z czasów studenckich - jeden ze znajomych wyjął kiedyś na jakimś mało ciekawym wykładzie książkę pióra Stasiuka właśnie. Na pytanie czy ceni sobie tego artystę, stwierdził, że czyta trochę bardziej dla dobrego wrażenia... I jakoś cały czas z tym pozerstwem Stasiuk mi się kojarzy - trochę to smutne i chyba będę musiał się przemóc.
OdpowiedzUsuńCoś jest na rzeczy, bo sam autor na wielu potencjalnych czytelnikach sprawia wrażenie pozera.;)
UsuńLubię go od b. dawna, choć trudno było mi przestawić się na jego prozę podróżniczą, ale się udało. Podoba mi się jego oko do tego, co zwykłe i zewsząd nas otacza, oraz umiejętność opisania rzeczy trudnych do opisania - światło, aura, itp. Do tego sporo celnych spostrzeżeń. Polecam gorąco.;)