środa, 2 stycznia 2019

Do wszystkiego

Służące do wszystkiego powstały z chęci przywrócenia pamięci kobietom pomijanym przez całe dekady: tym, których chlebodawcy często nie pamiętali z imienia i dla własnej wygody nazywali je po prostu Marysią albo Kasią. Stanowiły najniższy szczebel w hierarchii służby domowej tj. gotowały, sprzątały i zajmowały się dziećmi. Ich praca często przybierała formę (pół)niewolnictwa, przywileje były nieliczne lub żadne.


Joanna Kuciel-Frydryszak zgrabnie przedstawiła specyfikę zawodu przedwojennej służącej, wykorzystując w tym celu wspomnienia i artykuły prasowe z pierwszej połowy XX wieku. Najciekawsze wydały mi się rozdziały pokazujące, na czyją i jakiego rodzaju pomoc mogła liczyć ta grupa zawodowa. Były więc nieliczne szkoły i kursy uczące fachu, były tzw. kantory stręczeń czyli odpowiednik biur pośrednictwa pracy. O prawa służących upomniały się z czasem socjalistyczne związki zawodowe, wobec których kontrę stanowiły katolickie stowarzyszenia służących – skuteczne i dobrze zorganizowane, ale tworzone głównie ze strachu przed komunizmem. Wiele problemów z pewnością rozwiązałaby ustawa rządowa, niestety ta omawiana w parlamencie w 1920 r. przepadła za sprawą partii chłopskiej i dopiero od 1933 r. służba domowa mogła liczyć na ochronę prawną.

Swoją drogą wyimki z debat sejmowych oraz przedruki artykułów prasowych cytowane w książce są frapujące. Oględnie mówiąc, temat wzbudzał duże emocje, wielu obywateli ostro występowało przeciw przyznawaniu praw „garnkotłukom”. Tym bardziej pozytywnie zaskakuje dalekowzroczność Narcyzy Żmichowskiej, która już w 1867 r. na łamach Bluszcza zalecała panienkom i paniczom samodzielność i wieszczyła, że […] w epoce przyszłej kobieta hartowniej się wykształci, [...] nauczy się w domu żyć, tak jak czasem w podróży bez służącej żyje, byle tylko od wschodnich zwyczajów odwykła — byle na moralne przekonanie to wzięła, że istotnie złem jest nie zrobić dla siebie i kolo siebie wszystkiego, co zrobić można, i że grzechem narzucać służącej to, czego ona może nie zrobić. Długo trzeba było czekać, ale proroctwo spełniło się.

Służące do wszystkiego czyta się i ogląda z przyjemnością, choć treść do wesołych nie należy. Dobrze się stało, że przynajmniej garstka tych kobiet została z imienia i/lub nazwiska uwieczniona, teraz także przez Kuciel-Frydryszak.

_____________________________________________________________________________
Joanna Kuciel-Frydryszak Służące do wszystkiego, Wyd. Marginesy, Warszawa 2018


52 komentarze:

  1. A jest mowa o kulcie św. Zyty, patronki sług?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kulcie jako takim wspomina się, więcej jest o stowarzyszeniu pod tym wezwaniem.

      Usuń
    2. No właśnie to stowarzyszenie się często przewija w literaturze, a o stręczeniu sług ostatnio łądnie pisała Szymiczkowa w Rozdartej zasłonie :)

      Usuń
    3. Owszem, pisała, ale to nie "autorka" z epoki.;(
      Zytki wypadają tu b. interesująco - zadziwiająco dobrze były zorganizowane.

      Usuń
    4. Wiem. Boy w Słówkach pokpiwał z Zytek, o ile pamiętam :)

      Usuń
    5. Ooo, to muszę zajrzeć. Jak Ci się przypomną jeszcze jakieś tropy, to poproszę.

      Usuń
    6. Podstawowa do służących to jest pewnie Zapolska, nie wiem, jak tam u niej z Zytą :)

      Usuń
    7. Myślisz o czymś poza Dulską? Bo Hanka miała opiekę w postaci matki chrzestnej.;)

      Usuń
    8. Taka matka chrzestna to skarb :) Kaśka Kariatyda chyba jest ostrzejsza.

      Usuń
    9. Bardzo zgrabnie ustawiła Hankę.;) A Kaśkę muszę przeczytać, dzięki za przypomnienie.

      Usuń
  2. Zaintrygowałaś mnie swoją recenzją tej książki, chyba jednak po nią sięgnę, jak przytrafi się okazja :) Inne recenzje, które czytałam, jakoś nie napawały mnie ochotą na tą lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozytywnych recenzji jest rzeczywiście sporo, ale moim zdaniem są w pełni zasłużone.;) Nawet jeśli pewne zagadnienia wydają się znajome z literatury czy filmu, to i tak warto "Służące..." przeczytać.

      Usuń
  3. Frapująca lektura, bo faktycznie służącym na ogół nie poświęca się zbyt wiele miejsca, chociaż zdarzyło mi się przeczytać książkę traktującą o losach współczesnej pokojówki (Yasutaka Tsutsui "The Maid"). Nie jest to co prawda standardowa powieść obyczajowa, ale ciekawie ukazuje jak protekcjonalnie traktowani są przedstawiciele "gorszych" zawodów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że to o współczesnej pokojówce, może się wystaram o egzemplarz. Ciekawy jest też "Dziennik panny służącej", ale to inna epoka.;) Były książki o guwernantkach, pora na służące.;)

      Usuń
    2. Ja nieustannie polecam Herminię Lacerteux braci Goncourtów.

      Usuń
    3. To dla mnie nowość, zapisuję w kajeciku.;)

      Usuń
    4. Poszukam wieczorem tego wpisu, dzięki.;)

      Usuń
  4. Zainteresowana. Już gdzieś czytałam recenzję tej książki i pomyślałam, że chętnie bym poczytała. A przy okazji polecaną przez Piotra Herminię także. Ale najpierw czekają na mnie Dzienniki Goncourtów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do lektury Służących gorąco zachęcam, warto.
      Widzę, że nie ma ucieczki przed Herminią.;)

      Usuń
  5. Rzeczywiście warto. Czyta się to miejscami jak fantastykę, szczególnie jeśli spojrzy się na daty. I nie byłbym tak ostrożny w ocenie postaw niektórych pracodawców, bo zabranie książeczki, która była przepustką do nowej pracy, sprowadzało służącą do roli niewolnicy, wcale nie pół :( Zytki, owszem były zorganizowane, ale mam wrażenie, że miast skupiać się na sprawach socjalno bytowych służących, bardziej dbały o ich indoktrynację religijną. Żeby nie było, dla równowagi autorka ładnie opisuje co miały za paznokciami rzeczone Marysie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skróty myślowe i nieuporządkowanie myśli - ostatnie zdanie odnosi się, rzecz jasna, do postawy pracodawców, nie do zytek :)

      Usuń
    2. Indoktrynacja to jedno, ale np. taka poczekalnia dworcowa dla przyszłych sług przyjeżdżających do miasta to ogromne ułatwienie. Później jakieś spotkania, Wigilie itp. - taka wspólnota z pewnością była b. pomocna.
      Zabieranie książeczek od razu skojarzyło mi się z zabieraniem paszportów nielegalnym pracownikom.

      Usuń
    3. I owszem, Marysie miały czasem niezłe grzeszki na sumieniu, ale to takie ludzkie.;) Swoją drogą ciekawe są zamieszczone w książce prasowe relacje dot. różnych skandali z udziałem sług.

      Usuń
    4. Nie będę zaprzeczał korzyściom płynącym z działalności towarzystwa, ale też i pranie mózgów uprawiano tam okropne. Był tam jakiś wyimek o histerycznej reakcji na jakąś wzmiankę o komunistach :P
      Temat wydaje się być na fali wznoszącej, bo widziałem gdzieś w zapowiedziach kolejny tytuł. Jeśli w znacznej części (bo nie sądzę, by udało się uniknąć powtórzeń), oparty o inne materiały źródłowe, to chyba również wart uwagi :)

      Usuń
    5. Chciałoby się powiedzieć, że jak Kuba ... Choćby z takim koszykowym :)

      Usuń
    6. Mignęła mi zapowiedź książki o przemocy wobec służących.

      Święte słowa. Jak powiedziała jedna z cytowanych służących: jak pani dobra, to i służba dobra.

      Usuń
    7. Z drugiej strony nie można się było ze służbą zbytnio spoufalać. Która to sławna pisarka została zdominowana przez pracownicę? Nałkowska?

      Usuń
    8. Nałkowska. Pani Gienia trzęsła domem, dopuszczała gości po uważaniu i rozstawiała pisarkę po kątach :) I co ciekawe, nikt jej nie poprosił, żeby napisała wspomnienie o ZN :(

      Usuń
    9. To byłby hit.
      Może była niepiśmienna?

      Usuń
    10. Zachowały się pocztówki i listy do "Kochanej Pani" :) Nie sprawdzałem, co o niej Kirchner napisała, ale do tomu wspomnień o ZN nikt Gieni nie zaprosił, chociaż tkwią tam teksty jakichś bonzów, którzy znali pisarkę z widzenia tylko. Ale może obawiano się, co Gienia ma do powiedzenia :D

      Usuń
    11. Aha, obu paniom imputowano intymny związek :)

      Usuń
    12. O, Gienia pewnie by się nie ceregieliła.;)

      Usuń
    13. Ktoś wierzył w ten związek?

      Usuń
    14. Jak pani potrzebowała odpoczynku, to wywalała za drzwi bez różnicy stanowiska. Nie była specjalnie lubiana :)

      Usuń
    15. Zdaje się, że wierzą w niego współcześni poszukiwacze sensacji i wątków homoseksualnych w biografiach znanych osób. Wszystko chyba na podstawie sformułowań w listach, które ja bym raczej zakwalifikował jako czułostkowość połączoną ze zwrotami z poradników typu "jak napisać list miłosny" :P

      Usuń
    16. Ależ to naiwne. Chyba dzisiaj trudno na takiej sensacji zbić majątek.

      Usuń
    17. Swego czasu takie interpretacje były modne. Nawet Żeromskiemu dopisano miłość do nauczyciela z gimnazjum, na podstawie, o ile pamiętam, wpisów w dzienniku, że ucałowali się w tramwaju na powitanie :)

      Usuń
    18. Swoją drogą, Stefanek to był zabawowy: http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Acta_Universitatis_Lodziensis_Folia_Litteraria_Polonica/Acta_Universitatis_Lodziensis_Folia_Litteraria_Polonica-r2013-t19/Acta_Universitatis_Lodziensis_Folia_Litteraria_Polonica-r2013-t19-s99-116/Acta_Universitatis_Lodziensis_Folia_Litteraria_Polonica-r2013-t19-s99-116.pdf

      Usuń
    19. Pewnie nie on jeden, ale jako jeden z nielicznych miał śmiałość robić zapiski (zakładając, że nie zmyślał).;)

      Usuń
    20. Też tak myślę. Niektóre z historii straszne.

      Usuń
    21. Wracając jeszcze do szukania dziury w całym, to również pana Kleksa posądzano o bezeceństwa :P

      Usuń
    22. No i pacz, wcale mu te posądzenia nie zaszkodziły.

      Usuń
    23. Na szczęście.;) Więcej z tego śmiechu było niż sensacji.

      Usuń
  6. Podobnie jak komentujący wyżej, też już widziałam gdzieś pozytywną recenzję (chyba w "Polityce"?), więc mam nadzieję, że książka będzie w mojej bibliotece :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będzie, w moich okolicznych jest i cieszy się dużym wzięciem.;) Zasłużenie.;)

      Usuń
  7. Ja pamiętam nawet moment, w którym zacząłem nieco więcej myśleć na ten temat. Było to na zajęciach z literatury amerykańskiej na studiach, gdy doszliśmy do motywu tzw. "angel of the house". Co prawda dotyczyło to akurat bardziej pani domu, ale mechanizm podobny - kobieta miała być dobrym duchem domu, ale tak jak ten duch miała być też niewidoczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, między panią domu a służącą była jednak przepaść. Pal licho niewidoczność - pani domu z pewnością miała przywileje.

      Usuń
  8. Muszę koniecznie sięgnąć po tę książkę. :) Kiedy się czyta polskie powieści z dziewiętnastego wieku, bardzo rzadko natrafia się na wzmianki o służących. W tej chwili przypominam sobie tylko Frankę z "Chama" Orzeszkowej. Franka pracowała właśnie jako służąca i została uwiedziona przez pana domu, a potem jakoś nigdzie nie mogła zagrzać miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko potwierdza tezę, że z racji statusu społ. były niewidzialne. Smutne i prawdziwe. A książkę przeczytać warto, zdecydowanie.;)

      Usuń