On już w samej swojej postaci miał coś, co budziło respekt: wzrost, spojrzenie spod krzaczastych brwi. Był przy tym skryty, małomówny. To potęgowało nimb tajemniczości. Milczy, bo pewnie cały czas w myślach rozmawia z Bogiem, prawda? Wszystko ładnie się składało. […] Przyprawiono mu gombrowiczowską gębę, a on nie miał siły, żeby powiedzieć im: „Słuchajcie, czy wyście wariowali? Ja przecież nie tego...". Zresztą nie uwierzono by mu, powiedziano by: „Och, jaki skromny, jaki ekscentryczny". [s. 515]
Tak – według słów Romana Grena – Krzysztofa Kieślowskiego postrzegano we Francji, gdzie cieszył się ogromną popularnością. W moim odbiorze był nieco inny: refleksyjny i lakoniczny, ale też pewny siebie, czasem nawet obcesowy. Po lekturze książki Katarzyny Surmiak-Domańskiej zakładam, że mogła to być poza albo forma obrony, jako że twórca Amatora ponoć bardzo źle znosił krytykę, a tej w kraju mu nie szczędzono. Tu również odnosiłam inne wrażenie, bo po sukcesach zagranicznych KK często gościł w mediach, frekwencja w kinach na jego filmach była duża.
Sprawy przedstawiały się niestety mniej różowo. Okazuje się, że metafizyka tak charakterystyczna dla ostatnich dzieł Kieślowskiego nad Wisłą raczej drażniła niż zachwycała, tymczasem na Zachodzie trafiła na podatny grunt: w okresie postsolidarnościowym Polacy wzbudzali autentyczne zainteresowanie i mieli duże fory. Co więcej, filmy KK z ich tematyką i specyficznym klimatem zaspokajały potrzeby kinomanów spragnionych bardziej uduchowionej rozrywki. Swoją drogą fascynujące są cytaty z analiz Dekalogu – czego tam się nie dopatrywano, jakie symbole dostrzeżono!;)
Skupiłam się na jednym wątku, ale pozostałe są bez wyjątku także arcyciekawe. Niby o Kieślowskim dużo się mówiło i pisało, a jednak książka przynosi wiele nowych informacji np. o dzieciństwie, o przyjaźniach, o stosunku do polityki, o stylu pracy, czy wreszcie o kryzysach i poczuciu niespełnienia stale obecnych w życiu reżysera. Surmiak-Domańska pokazała KK w iście filmowym stylu: z wielu perspektyw i w krótkich odsłonach, dzięki czemu jej bohater wydaje się bardzo prawdziwy, ludzki. Sześćset stron z okładem pochłonęłam w mgnieniu oka.
__________________________________________________________________________
Katarzyna Surmiak-Domańska, Krzysztof Kieślowski. Zbliżenie, Agora, Warszawa 2018
Ciekawe są sploty Kieślowskiego i Tarantino - nie tylko pod kątem Cannes. A o tej symbolice i nabożnej czci ze strony Francuzów z przekąsem wyrażał się z kolei Ishiguro.
OdpowiedzUsuńFrancuzi są jacy są, a to w Rosjan się zapatrzą, a to w filmową metafizykę.;) Ale gdyby nie ich sympatia, KK pewnie nie odniósłby takiego sukcesu.
UsuńCiekawe, bo filmów Kieślowskiego jak dotąd nie oglądałem, ale w czytanej przeze mnie niedawno powieści "Żegnajcie, mężczyźni" autorstwa hiszpańskiego autora Antonio Gómeza Rufo pojawia się napomknięcie o trylogii "Trzy kolory".
OdpowiedzUsuńNie oglądałeś? Jak to w ogóle możliwe?;))) Na szczęście w telewizji raz na miesiąc można raczej trafić na jakiś jego film, tyle że w porze dla emerytów albo nocnych marków.
UsuńMam tę książkę, z tym większą chęcią kiedyś ją przeczytam.;)
Praktycznie w ogóle nie oglądam filmów. Do kina wybieram się bardzo rzadko. W telewizji patrzę głównie na mecze siatkarskie i piłkarskie. Od czasu do czasu jednym okiem spoglądam na TVP Kultura i tam nadrabiam moje zaległości kinematograficzne ;)
UsuńI właśnie na TVP Kultura czasem można zobaczyć jakiś film KK.;) Ale na Kino Polska raczej częściej.
UsuńTeraz rozumiem, skąd masz tyle czasu na czytanie książek.;)
Każdy ma swoje mroczne sekrety :)
UsuńNo ba!;)
Usuń