Latem 1847 r. Hans Christian Andersen po raz pierwszy odwiedził Anglię. Tak po kilku dniach pobytu w Londynie opisał samych Anglików:
[…] to wielki naród i być może w naszych czasach jedyny prawdziwie religijny, jest w nim szacunek obyczaju, jest moralność, mniejsza o pasożyty i rynsztoki, które są w każdym wielkim mieście. Wszyscy są tu uprzejmi, na ulicach policja niesłychanie uprzejmie pokazuje drogę, w każdym sklepie, gdy się z czymś zwrócić, odpowiadają bardzo grzecznie. Jest w tych ludziach uczciwość, człowiek dobrze się tu czuje. — Co to za gadanie o wiecznym zachmurzeniu, o dymie z kominów, tego ostatniego w niektórych dzielnicach jest wprawdzie rzeczywiście dużo, ale dla większości miasta nie jest bardziej dotkliwy niż w Paryżu, widziałem niejeden bezchmurny dzień i wieczory z rozgwieżdżonym niebem [...] wyszedłem trochę i oglądałem oświetlone sklepy; jak dużo pali się tu gazowych lamp, ba, spytajcie, ile jest gwiazd na niebie! Ludzie jeżdżą dokoła z ogromnymi stelażami, na których rozpięte są plakaty; kto je czyta? Niepojęte. Wszystko mija człowieka w pędzie.
Londyński omnibus (źródło zdjęcia: Wikipedia)
Na ulicach stoją zamiatacze (Dickens takiego opisał), widziałem Araba, syna pustyni, który jest zamiataczem ulic w Londynie. Omnibus za omnibusem, dorożka za dorożką, ekwipaże, pędzą w takim tempie, jakby gdzieś wmieście działo się coś ważnego i wszyscy tam spieszyli. Grajkowie, cały ansambl, stoją na chodnikach i grają, kto tego słucha, wszyscy mijają ich w pędzie. Mały szkocki chłopiec gra na kobzie. (Widziałem na nagrobku w Westminster moją własną twarz; jakaś angielska rodzina w sposób szczególny mi się przyglądała.) Londyn to miasto miast, i Rzym, rzecz jasna; te dwa miasta najbardziej mnie zajmują. Londyn to ruchliwy i pracowity dzień, Rzym cicha, bezbrzeżna noc. Ludzie tacy mili, ba, nawet policjanci na ulicach są zadziwiająco kulturalni, przyjaźni. […]
Andersen, Dzienniki 1825–1875, przeł. Bogusława Sochańska, Warszawa 2014 s. 269
Podobnież Andersen był strrraszliwym hipochondrykiem... Dał upust temu w swoich dziennikach.
OdpowiedzUsuńHipochondryk, narcyz - raczej tak. Cóż, nikt nie jest idealny.;)
UsuńCiekawa wzmianka o policjantach, bo z tego co słyszałem to i obecnie przedstawiciele angielskich służb mundurowych są bardzo pomocni, a przy tym kulturalni ;)
OdpowiedzUsuńTeż tak słyszałam.;) Może to kwestia wieloletniej kultury i tradycji.
UsuńAch, Ci kulturalni Anglicy. Mam słabość do skeczy i dowcipów traktujących o tym ich aspekcie właśnie.
OdpowiedzUsuńJa również. Nie są koszarowe, ale na poziomie, nastawione na inteligencję.
Usuń