wtorek, 27 sierpnia 2019

Letnia przeprawa

Po południu, gdy upał zacisnął się nad miastem niczym dłoń na ustach ofiary morderstwa, Nowy Jork rzucał się i wierzgał, ale jego krzyk został stłumiony, pęd zablokowany, ambicje stłamszone, był jak wyschłe źródło, jakiś bezużyteczny pomnik, toteż zapadł w śpiączkę. Parujące, oklapnięte niby wierzba płacząca połacie Central Parku przypominały pole walki, gdzie poległo wielu: szeregi wyczerpanych ofiar leżały bezwładnie w martwej ciszy cienia, podczas gdy wysiani przez gazety fotografowie, dokumentujący katastrofę, z grobowymi minami kluczyli wśród nich. W kociarni zoo wyły cierpiące lwy. 

Powyższy cytat z Letniej przeprawy daje niezły wgląd w stylistykę utworu. W długich, piętrowych zdaniach gęstych od metafor i porównań można się pogubić, zwłaszcza że Capote notorycznie odbiega od głównego wątku i meandruje, by nagle wrócić do tematu. Są plusy takiego pisania: łatwo daje się odczuć nastrój książki, zarejestrować jego zmiany i oczywiście „zobaczyć” opisywane sceny. Co więcej, właśnie w dygresjach bardzo często zarysowuje się kompletna charakterystyka albo opis postaci – autorowi wystarcza kilka faktów z życia bohatera, żeby pokazać jego „zaplecze”.


To wszystko sprawia, że historia opowiedziana na zaledwie 120 stronach wydaje się intensywna, soczysta, a przecież mamy do czynienia z pierwszym dłuższym utworem Capote’a. Utworem niedoskonałym, niemniej wciąż dobrym. Rzecz traktuje o 17-letniej Grady, panience z szanowanej i zamożnej rodziny, która uparła się, żeby podczas wakacyjnej nieobecności rodziców być sobą. Nie oglądać się na reguły obowiązujące w rodzinie i towarzystwie, ale postępować zgodnie z własnym planem czy zachciankami. Niestety dziewczyna zafiksowała się na młodzieńcu z niższej klasy: parkingowym z kiepskiej dzielnicy, osobniku raczej nieciekawym, za to bardzo męskim. Grady pozostaje ślepa i głucha na pewne zachowania wybranka, bez sensu brnąc w znajomość, która z wielu powodów rokuje źle. Oględnie mówiąc, egzamin z dojrzałości oblewa z kretesem.

Co szczególnie podoba mi się w Letniej przeprawie, to niedookreśloność głównej bohaterki. Do końca pozostaje nieodgadniona i nie dowiemy się, czy jest po prostu krnąbrną i nieodpowiedzialną pannicą, czy może osobą lekko zaburzoną. To nie przeszkadza w czerpaniu przyjemności z lektury, przeciwnie, zmusza do wychwytywania niuansów, czytania między wierszami. I choć Grady daleko do Holly Golightly ze Śniadania u Tiffany’ego, jako postać bez wątpienia autorowi się udała. 

___________________________________________________________________________
Truman Capote, Letnia przeprawa, przeł. Katarzyna Bieńkowska, Muza, Warszawa 2006

25 komentarzy:

  1. To taki damski odpowiednik Buszującego w zbożu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie.;) Grady wydaje się chwilami dojrzała, zachowuje się jak kobieta, ale zupełnie brak jej inteligencji emocjonalnej. Mnie trochę kojarzyła się z Daisy z Gatsby'ego.

      Usuń
    2. Z tym Buszującym chodziło mi o ruszenie w tango przy pierwszej okazji :) Natomiast Daisy to nie jest w moim przypadku dobra rekomendacja, mam drgawki od niej.

      Usuń
    3. Grady nie nadużywa alkoholu ani innych używek, niemniej postępuje głupio. Romans trwał już od jakiegoś czasu, a teraz zaczęła zachowywać się bardziej swobodnie.
      Daisy trudno było lubić, Grady też, zresztą nikogo w tej książce nie da się chyba polubić.;( Jednak Grady ma charakterek, Daisy była wg mnie totalnie bez wyrazu.

      Usuń
    4. No była, nijaka i irytująca. Jeśli jednak miałbym po to sięgnąć, to dla opisów, ten, który zacytowałaś, jest mocno smakowity.

      Usuń
    5. Zachęcam - książka skromnych rozmiarów, jak już się złapie rytm, to szybki się ją czyta. Są interesujące postaci, kilka konfliktów i NJ.

      Usuń
    6. Dzięki. Przepatrzę tanie książki pod kątem :) Capote często tam bywa, nie robi chłopak w Polsce kariery poza sztandarowymi dziełami.

      Usuń
    7. To prawda. Udało mi się np. na allegro kupić "Portrety i obserwacje" za nieduże pieniądze, a jeszcze niedawno kosztowały całkiem sporo.

      Usuń
    8. Ostatnio w koszach wyprzedażowych bywały jego opowiadania wydane przez Albatrosa.

      Usuń
    9. Pewnie nad morzem? Za daleko.;(

      Usuń
    10. Właśnie nie, w lokalnych kerfurach i oszonach :)

      Usuń
    11. Oooo, to już coś! Dzięki za informację, poszukam.

      Usuń
    12. O, dobrze wiedzieć. Przepatrzę kosze przy okazji najbliższej.

      Usuń
  2. Czytałam kiedyś i pamiętam, że bardzo mnie ta książeczka zmęczyła, chyba tą swoją gęstością ;-) Co nie umniejsza mej sympatii dla twórczości autora.
    A tak trochę a propos Capote'go ( czy jak tam się odmienia..), to nie wiem, czy wiecie, ale będzie wznowienie wszystkich książek Salingera. Chyba nie czytałam "Wyżej podnieście strop, cieśle".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię, sama brnęłam długo przez pierwsze dwa rozdziały.;(
      Tak, widziałam tę zapowiedź. Na szczęście jakiś czas temu zaopatrzyłam się w te tomy w taniej książce.;)

      Usuń
  3. O proszę, całkiem niedawno na TVP Kultura leciał film "Capote". Nawet trochę obejrzałem i poczułem się mocno zmotywowany, by wreszcie sięgnąć po tego pisarza, którego twórczość to dla mnie wciąż ziemia nieznana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się.;) Widziałam go kilka lat temu w kinie, podobał mi się. Capote'a warto czytać, to w końcu klasyk, i to całkiem-całkiem.

      Usuń
  4. U mnie Śniadanie stoi na półce niczym wyrzut sumienia. Chyba usiłowałam słuchać audiobooka, ale jakoś trafiło na czas, kiedy moja umiejętność skupienia się na książce czytanej uleciała z wiatrem. Takie metaforyczne pisarstwo wymaga sporego talentu, bo łatwo zabrnąć na peryferia i tam pozostać. Ale widać, nie tylko Proust był w tym mistrzem. Swoją drogą muszę sobie odświeżyć W poszukiwaniu straconego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Audiobook? Ciekawe, kto czytał.;)
      Śniadanie ciekawie się czyta szczególnie w konfrontacji z filmem, bo widać, co zmieniono ze względów obyczajowych. Sama z ciekawości zajrzę, żeby sprawdzić, czy tam metaforyka była równie rozbuchana co w Letniej przeprawie.
      Proust jest dobry na każdą chwilę, dla mnie to literatura, która sprawdza się nawet wyrywkowo, w małych dawkach.;)

      Usuń
  5. Sprawdziłam z ciekawości. Mam nadal tego audiobooka, czyta Piotr Borowski. A Proust rzeczywiście dobrze wchodzi też w małych dawkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za sprawdzenie.;) Aż musiałam wygooglować, kto zacz. Głos chyba przyjemny, z tego, co kojarzę.

      Usuń
    2. Piotr Borowski "czytał mi na ucho" książki Rekosza dla dzieci, serię Mors i Pinky...Bardzo przyjemny głos.

      Usuń
    3. Jeśli będzie w bibliotece, na pewno skuszę się na słuchanie, bo jeszcze go nie znam jako lektora.

      Usuń