poniedziałek, 2 września 2019

Kiedy zapada mrok

Opowiadania Jaume Cabré znakomicie sprawdzają się podczas wakacji: nie wymagają zbytniego wysiłku intelektualnego, niemniej oferują rozrywkę na poziomie. Kto zechce, podejmie grę proponowaną przez autora i wytropi powiązania między niektórymi historiami, spotykając znajomą już postać czy miejsce. Dość powiedzieć, że trzykrotnie pojawi się obraz Jeana-Francoisa Milleta „La paysanne”, a malarstwo – obok literatury i muzyki – będzie jednym z ważniejszych wątków w tomie.


Kluczowym motywem w Kiedy zapada mrok jest jednak morderstwo – autor poszedł bowiem za radą kolegi po piórze, według którego każdy zbiór opowiadań powinien mieć wspólny mianownik. Trochę szkoda, ponieważ w pewnym momencie w lekturę wkrada się monotonia; co więcej, z góry wiadomo, że prędzej czy później ktoś zginie w tragicznych okolicznościach, więc o większym zaskoczeniu nie może być mowy. Cabré jest na szczęście dobrym rzemieślnikiem i nadrabia techniką: a to wymyśla nieszablonowego narratora (trup, szaleniec, stara księga), a to przybiera cyniczny albo wyjątkowo dramatyczny ton. Bywa okrutny, bywa też współczujący i dowcipny. Najbardziej przypadły mi do gustu historie przewrotne: Poldo czyli monolog chłopa, który całe życie starał się nie być rolnikiem oraz Buttubatta traktujące o świeżo upieczonym nobliście.

Mimo poczucia niedosytu (w opowiadaniach zdecydowanie lubię różnorodność tematyki) pierwsze spotkanie z twórczością Katalończyka uznaję za raczej udane, chociażby ze względu na lokalny koloryt całego zbioru. Poza tym niegłupia, sprawnie napisana literatura środka nieczęsto się trafia. Myślę, że wszystkie historie ze zbioru świetnie wybrzmiałyby w wersji audio, w interpretacji różnych aktorów – reprezentują typ prozy, który idealnie nadaje się na słuchowiska (kilku bohaterów „słyszę” do dziś). 

_____________________________________________________________________
Jaume Cabré, Kiedy zapada mrok, przeł. Anna Sawicka, Marginesy, Warszawa 2019



18 komentarzy:

  1. W tym roku stosunkowo często sięgam po pisarzy bądź pisarki pochodzących z Hiszpanii, więc może wreszcie skuszę się i na któreś z dzieł pióra Jaume Cabré. Motywacja tym silniejsza, że tego artysty jeszcze nie znam. Faktycznie trochę szkoda, że autor tak dokładnie zastosował się do porad kolegi po fachu - w sumie czytelnik mógłby czuć się mocno zaskoczony, gdyby w którymś z opowiadań (mimo wszelkich znaków na niebie i ziemi) nikt nie zginął ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z literaturą z Półwyspu Iberyjskiego w ogóle krucho, więc próbuję to zmienić. I nie ukrywam, że Cabre mnie intryguje.;)
      Otóż to, można było komuś w ostatniej chwili życie uratować, prawda? I już by była odmiana.

      Usuń
  2. Mnie zraziło do Cabre potężne dęcie marketingowe przy poprzednich książkach, objawienie, wielka proza europejska itede. Jakby nie można było uczciwie napisać, że to po prostu dobre :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że to chyba główny powód dla którego jeszcze po książki Cabre nie sięgnąłem. Trochę to przykre, ale agresywny marketing doprowadził do tego, że nie ufam takim literackim objawieniom.

      Usuń
    2. @ Piotr

      Mnie też to zniechęciło, dlatego do tej pory nie przeczytałam żadnej jego powieści.;(

      Usuń
    3. @ Ambrose

      Zgadzam się, agresywny marketing czasem może odbić się czkawką. Ciekawe, czy znacząco poprawia sprzedaż danej książki.

      Usuń
    4. Ja sobie chyba całkiem odpuszczę :)

      Usuń
    5. Mnie jeszcze kusi "Podróż zimowa" i chyba ulegnę tej pokusie.;)

      Usuń
    6. Niestety, "agresywny marketing" dobrej prozie jest też potrzebny, skoro tak nachalnie i wszędobylsko promowana jest przeciętna, słaba i zła proza...
      Bardzo lubię Cabre, ale sięgnęłam po niego nie z powodu reklamy i marketingu, ale z polecenia koleżanki. Tej najsłynniejszej "Wyznaję" nie czytałam, ale inne - owszem.
      Styl Cabre jest bardzo charakterystyczny, wymaga od czytelnika skupienia nad tekstem, bowiem jednym zdaniu mamy do czynienia z połączeniem narracji odautorskiej z wypowiedzią bohatera. Oto przykład:
      “Przemierzały ciemny korytarz w całkowitej ciszy, przerażone naruszeniem nakazu milczenia, ale z ważnego powodu, tak mi się wydaje, ojcze, bo siostra Clara skarżyła się, że jest chora i nie mogłam zostawić jej samej; ależ oczywiście, córko, dobrze zrobiłaś.” ( s. 165, Agonia dżwięków)

      Usuń
    7. @ Agnesto

      Masz rację, dużo reklamuje się prozy b. przeciętnej i rzeczy dobre mogą przepaść. Tym bardziej żal, że perełki z małych wydawnictw nie są w stanie się przebić. Niestety agresywny marketing w moim przypadku zawsze będzie działał przeciwnie do intencji reklamodawcy, już tak mam.;(
      O tak, Cabre b. sprawnie buduje nastrój i stopniuje napięcie, to muszę mu przyznać. Może kiedyś sięgnę i po powieść, kto wie.;) Czytałaś może Mariasa?

      Usuń
    8. I ja padłem ofiarą szału na Cabre, bo choć do biblioteki zamówiłem, to z ww. powodów nie sięgnąłem. To samo mam z Knausgardem. Pienia pochwalne skierowały mnie w inne rejony. Jak widać może i marketing jest potrzebny, ale nadmierny na część czytelników działa odwrotnie :P

      Usuń
    9. Witaj w klubie.;)
      Po pierwszej próbie czytania "Mojej walki" spasowałam - za długo się rozpoczynała.;) Ale wiem, że za jakiś czas pewnie znowu zrobię podejście, muszę trafić na lepszy czas.

      Usuń
    10. Dopisuję się do klubu marketingiem zrażonych...

      Usuń
  3. Też się zgadzam, że dobrą lekką literaturę też trzeba umieć napisać. Na ten przykład chyba jeszcze nie trafiłam na żaden naprawdę dobry romans, przynajmniej taki w postaci książkowej (bo już w innych mediach się trafiło).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie o dobry romans byłoby trudno. Przychodzi mi na myśl "Trans" Gretkowskiej, ale o nie jest b. lekka literatura.

      Usuń