czwartek, 19 grudnia 2019

Nie umieraj do jutra

W chwili wybuchu powstania warszawskiego Wacław Gluth-Nowowiejski miał zaledwie 18 lat. Nie walczył długo – w połowie września 1944 r. został ranny, odcięty od kolegów i świata spędził sześć tygodni w suterenie na Marymoncie. Cudem znaleźli i uratowali go przechodnie, później cudem wykurował się z gangreny, zapalenia płuc i wycieńczenia. 


W Nie umieraj do jutra znajdziemy więcej niebywałych historii, choć jak zaznacza autor, prawie wszystkie są wiernym zapisem zdarzeń. Opowiadają o ludziach, którzy z własnej woli, z braku innych możliwości lub przez przypadek nie opuścili Warszawy po kapitulacji powstania i ukrywali się wśród ruin. Tu wystarczy przypomnieć sobie historię Władysława Szpilmana z filmu „Pianista” Polańskiego, żeby mieć podstawowe wyobrażenie o sytuacji, a więc o głodzie, zimnie, chorobach i konieczności ciągłego czuwania.

Autor zwraca uwagę na coś jeszcze, coś niezwykle istotnego dla przetrwania w tamtych warunkach, a mianowicie na kondycję psychiczną warszawskich Robinsonów. Niektórzy koczowali w grupkach, ale byli i samotnicy, którym chyba było najtrudniej:
Początkowo wypełniają mu dni wyjątkowe i zmienne okoliczności, codzienne zajęcia. Potem robi się za dużo czasu. Aż w grudniu samotność staje się dominująca. Mówi do siebie, wygłasza tyrady, nuci, śpiewa, pogwizduje. Izolacja, którą sam wybrał, zaczyna być przekleństwem. Budzi się z majakami, zasypia w omamach. Napięcie nerwowe staje się nie do zniesienia. [s. 79]
Opowiadania Glutha-Nowowiejskiego nie są może literacko wysmakowane, wydają się za to bardzo prawdziwe – użycie czasu teraźniejszego i szczegółowość opisu dają wrażenie dziania się tuż obok, do tego mamy zdjęcia oraz informacje o powojennych losach bohaterów. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: autor prześlizguje się po tematach niewygodnych (gwałty, ukrywający się Żydzi) i chciałoby się wiedzieć, z czego to wynika.

______________________________________________________________________
Wacław Gluth-Nowowiejski, Nie umieraj do jutra, Marginesy, Warszawa 2019

19 komentarzy:

  1. On chyba pisał zaraz po wojnie, więc pewnie został starannie ocenzurowany. W książce powinno być w tej sytuacji jakieś krytyczne posłowie, rozumiem, że nie ma?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posłowia brak niestety. Też obstawiam, że cezura mogła maczać palce. Z drugiej strony te opowiadania mają w sobie pewną łagodność (nie umiem tego dobrze ująć w słowa), że nadają się nawet dla nastolatków.

      Usuń
    2. Jeśli były pisane z myślą o nastolatkach, to faktycznie autorowi mogla się włączyć autocenzura.

      Usuń
    3. I dlatego tym bardziej przydałoby się posłowie.;)

      Usuń
    4. Zawsze to parę stówek w kieszeni wydawcy zostaje, niestety kosztem czytelnika.

      Usuń
    5. Może uznano, że skoro jest wstęp autora, posłowie nie ma już sensu.

      Usuń
    6. Ale wstęp jest zapewne z wydania pierwszego?

      Usuń
    7. Niestety nie wiem, nie jest datowany.;(

      Usuń
    8. Ha, dobra książka ma tyle składowych, które - jeśli już są - mogą nie rzucać się w oczy. Razi dopiero ich brak ;)

      Przyznaję, że mnie też ogromnie ciekawią te białe plamy w opowiadaniach.

      Usuń
    9. Mnie wręcz nie dają spokoju po powyższej wymianie uwag.;) Może znajdę jakieś wywiady z autorem, które powiedzą więcej.

      Usuń
    10. Biorąc pod uwagę czas publikacji, ciężko może być je znaleźć, ale ciekaw też jestem.

      Usuń
    11. Wywiad z ub. roku:
      https://www.tygodnikpowszechny.pl/do-zobaczenia-po-wojnie-159797

      Usuń
  2. Temat interesujący, ale wciąż psychicznie wracam do pionu po "Płuczkach" :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przymierzam się do "Płuczek", czekam tylko na lepszy moment, bo sam początek był już wielce okrutny.

      Usuń
    2. I naturalnie zachęcam do lektury Glutha-Nowowiejskiego, bo warto.

      Usuń
    3. Odkładam na półkę opisaną "być może wieczne nigdy", a tymczasem szukam czegoś lentkiego, jak mawia okoliczna ludność, i wesołego :)

      Usuń
    4. Po "Płuczkach" na pewno chciałoby się poczytać coś "lentkiego", wierzę.;)

      Usuń
  3. Życzę pod choinką czasu na lektury zarówno te ciężkie i dołujące, jak i te lentkie i rozbawiające. I zdrówka i pogody na Święta i oby do po świętach :)

    OdpowiedzUsuń