Julia Hartwig
Jest nad granicą hiszpańską
Wioska Sare, może pół-miasteczko.
Na rynku pod żółtą markizą
Podają cierpkie wino pirenejskie,
Podają twardy pasterski ser.
W wiosce Sare, w pół-miasteczku
Jest stary dom nad zboczem,
Nad przepaścią wysłaną koronami drzew
Jak zielonymi jabłkami piwnica chłodna.
Na tarasie, gdy niebo ciemnieje,
Dziewczyna w białym czepku
Podaje soczyste pstrągi na półmisku.
Skrzypi podłoga pod jej zręcznymi stopami
W lekkich góralskich espadrylach.
Przy kolacji nikt się nie śpieszy,
Niech jeszcze na talerzach trwa ten szczęśliwy blask.
Śpieszy się tylko noc sierpniowa,
Śpieszy się tylko nagły górski chłód,
Śpieszą się tylko chmury gwałtowne
I jak falujące falbany
Odpinają się od granatowych gór:
Co wieczór ta sama
Ulewa słodka i rzęsista jak krótki potop.
Przenosimy wtedy z werandy trzcinowe krzesła
I teraz już wiadomo: przybiegnie noc,
Rozprostują się liście,
Napełni się ciemnością zieleń syta i prężna,
Uśnie amarantowy płomień w szklankach.
Jak owoce tarniny, jak noc jest to cierpkie wino.
Siedzą pod daszkiem na rynku starzy Baskowie.
Słychać, jak pykają z fajek.
Aż tu dobiega zapach wiejskiego tytoniu.
(Wiersze wybrane, 2010)
Ech, świetny wiersz, który kapitalnie oddaje śródziemnomorski klimat, gdzie życie zdaje się płynąć swoim spokojnym i niespiesznym rytmem. Fajnie byłoby pomieszkać kilka tygodni czy miesięcy w takim pół-miasteczku ;)
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała.😉 Miasteczko jest chyba popularne, przynajmniej sądząc po zdjęciach w internecie.
UsuńŚwietny wiersz. A ja przyznaję, że z twórczością Julii Hartwig jestem troszkę na bakier. Szkoda. Chyba dobrze byłoby nadrobić... :)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto. Im więcej jej wierszy czytam, tym bardziej podoba mi się zdanie Miłosza, że to Julia Hartwig to dama poezji.
Usuń