sobota, 14 listopada 2020

Kamczatka

Przez wiele lat, w czasie gdy mieszkałem na Kamczatce i zajmowałem się dzikimi niedźwiedziami, myślałem, że tamtą zimę siedemdziesiątego szóstego roku przeżyłem z zawiązanymi oczyma. [s. 108]

Kamczatka Marcelo Figuerasa to zdecydowanie najlepsza powieść o dzieciństwie, jaką czytałam w ciągu ostatnich lat: wzruszająca, ciepła i miejscami zabawna, choć opowiada o wydarzeniach co najmniej bolesnych. Rzecz dzieje się bowiem w Argentynie w okresie przewrotu wojskowego w 1976 r. – rodzice głównego bohatera postanawiają opuścić stolicę, by zaszyć się na prowincji i mimo niesprzyjających okoliczności wieść w miarę normalne życie.

Pozorowanie normalności do pewnego stopnia się udaje: dziesięcioletni Harry, owszem, zauważa zmiany, wyczuwa napięcie i dziwne zachowania rodziców, ale z grozy sytuacji zda sobie sprawę dopiero po wielu latach. Podczas przymusowych wakacji na opuszczonej działce z nudów wymyśla nowe zabawy i zajęcia, wreszcie zafascynowany znalezioną książką o Houdinim postanawia zostać eskapistą. Zostanie nim prawdopodobnie na długo: Kamczatka, na którą wyjedzie już jako mężczyzna, będzie dla niego tym, czym Avalon dla króla Artura – miejscem, gdzie leczy się rany i zbiera siły, aby w stosownym momencie wrócić na swoje ziemie. Co znamienne, w powieści oprócz legendarnego rycerza występuje sporo odniesień do postaci z literatury i filmów, które dla chłopca oraz jego młodszego brata były częścią rodzinnego, intymnego kodu, jak również bohaterami godnymi naśladowania i swego rodzaju opoką. 

Niezwykle cenne u Figuerasa jest pokazanie terroru z perspektywy nieświadomego dziecka. W przeciwieństwie do chłopca czytelnik potrafi odpowiednio zinterpretować „dziwne” wiadomości i incydenty, a zresztą podstawową opowieść uzupełniają wtręty dorosłego Harry’ego (dwutorowa narracja nie do końca się sprawdza, zaznaczam). Uzyskany w ten sposób obraz Argentyny jest ponury, acz literacko bardzo atrakcyjny.  Książka absolutnie zasługuje na uwagę.

___________________________________________________ 

Marcelo Figueras, Kamczatka, przeł. Agnieszka Fijałkowska, Muza, Warszawa 2005

32 komentarze:

  1. Zapamiętam tytuł. :) Jestem ciekawa, czy dziesięcioletni Harry był skazany na towarzystwo młodszego brata, czy też mógł się bawić z innymi dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był skazany głównie na towarzystwo młodszego brata, ale nie było między nimi antagonizmu, jak to czasem bywa. Książka poruszająca, myślę, że Tobie, Agnieszko, może się spodobać.

      Usuń
  2. Czy są, nie dajcie Muzy, ślady realizmu magicznego??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma.😁 To jest b. realistyczna powieść. Są tylko wtręty w postaci dłuższych komentarzy dorosłego narratora. Naprawdę warto przeczytać.😉

      Usuń
    2. Wręcz niewiarygodne :) Bo ja lubię opowieści o dzieciństwie, alewłaśnie realistyczne. No to poszukam sobie. Bo Szkołę klasztorną już nabyłem.

      Usuń
    3. Myślę, że nie będziesz żałować. Zwłaszcza że czytanie o dzieciństwie w cieniu prawie wojny jest Ci niestraszne.😉 Szkołę sama będę chciała jeszcze raz przeczytać, oby i Tobie się spodobała.

      Usuń
    4. Dwa tygodnie temu nałożyłem szlaban na zakupy do końca roku, więc Kamczatka poczeka w schowku, muszę się trochę ogarnąć z czytanie :) Wojna jak wojna, ale o Argentynie wiem niewiele, więc będzie dodatkowy atut.

      Usuń
    5. Też niby powinnam ograniczyć zakupy, ale dobieranie książek do darmowej dostawy jest takie faaaajne, zwłaszcza jeśli kupuje się starocie za kilka złotych.;)
      Argentyńska dyktatura dość często przewija się w literaturze i kinematografii z tego rejonu, inne tematy faktycznie rzadko. Od czasu do czasu lubię te klimaty.

      Usuń
    6. Dopychanie paczek to przekleństwo :) Szczególnie przy tych książkach po dwa złote.

      Usuń
    7. Ale ile radości.:))) Gorzej z czytaniem niestety.

      Usuń
    8. No radości wiele, uszczerbek na koncie niewielki, tylko gdzie to potem układać?

      Usuń
    9. Otóż to. Upychamy już nawet pod łóżkiem.;(

      Usuń
    10. O, współczuję. Ja na razie robię drugi rząd na jednym regale.

      Usuń
    11. Niestety wciąż nie mam takich regałów, jak widać czasem u Ciebie na zdjęciach.;(

      Usuń
    12. Te już się wypełniły, teraz mam jakąś dostawkę z Ikei, dość pojemna, ale to jednek nie to samo.

      Usuń
    13. Cóż, najprostszym sposobem na rozwiązanie problemu jest czytanie i pozbywanie się mniej ważnych tomów.;)

      Usuń
    14. Pozbywać się ok, ale kiedy czytać? :(

      Usuń
    15. Też się nad tym głowię.;(

      Usuń
    16. Mnie sprawę załatwia Legimi (nowsze) i biblioteka pod nosem (starsze). W domu na półkach mam tylko jakąś chaotyczną kotłowaninę przedziwnych książek (Mrożek i Masterton w jednym stali dom..., rzędzie). W sam raz, żeby zapozować na oczytanego, co akurat w kraju nad Wisłą trudne nie jest :P Nawet nie muszę robić sceny z Zapisków Eco :D

      Usuń
    17. Biblioteka jak najbardziej, dlatego poniekąd nie nadążam z czytaniem własnych książek.;)
      Co do miszmzaszu we własnych biblioteczkach - smutne dla mnie są chyba tylko te, w których widać stare zbiory zadań z fizyki i np. pożółkłe nowele pozytywistów, czyli kupione na potrzeby szkolnej edukacji.;(
      Czytnika używam rzadko, do dzisiaj nie wiem, czy kindle też się załapuje na legimi?

      Usuń
    18. Ja z biblioteką mam te wygodę, że mam ją ok. 10 metrów od miejsca pracy. Zresztą ona jest poniekąd "moja", bo przez paręnaście lat praktycznie w niej mieszkałem (no dobra, nad nią). Mnie strasznie smucą księgozbiory zdolnych uczniów składające się z paru sztuk lektur otrzymanych jako nagrody za naukę :(
      Kindle w nowszych wersjach obsłuży część oferty Legimi, ale jest z tym trochę zachodu :)

      Usuń
    19. Pamiętam, jak pisałeś o swojej bibliotece - luksus.;)
      W przypadku zdolnych uczniów to rzeczywiście szczególnie smutne. I prawie niewiarygodne.
      Mój czytnik nie jest najnowszy, więc nawet nie będę się wgłębiać, zresztą zapasy i tak mam na kilka lat.;)

      Usuń
  3. Mało wiem o historii Argentyny. Czuję, że ta powieść trochę by mi rozjaśniła. Sam terror widziany oczami dziecka, to też ciekawa, ale niewątpliwie trudne do przedstawienia zagadnienie. Ciekawa jestem jak to wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem wyszło b. dobrze.;) O historii Argentyny dowiemy się niezbyt dużo, ale warto dowiedzieć się czegoś o dyktaturze. Zachęcam, bo warto.

      Usuń
  4. Ciekawa okładka. Aż dziw, że wcześniej ta książka nie rzuciła mi się w oczy, tym bardziej, że po literaturę argentyńską staram się sięgać w miarę regularnie. Dlatego po raz kolejny chylę czoła przed Twoją zdolnością do wyszukiwania i odkurzania literackich perełek. Będę mieć ten tytuł na uwadze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama też się dziwię, że wcześniej na nią nie wpadłam. Znalezisko przypadkowe, więc moja zasługa znikoma.;) I dziwię się, że książka nie była promowana, z pewnością bym ją zauważyła.

      Usuń
    2. Ale przypadkowi też trzeba pomóc. Kto nie szuka, ten nie znajduje :)

      Usuń
  5. Nigdy nie skojarzyłabym Kamczatki z Argentyną, a wydaje mi się, że ta książka mignęła mi kiedyś w Dedalusie. W każdym razie - zachęcona bardzo - kupiłam ja na allegro za parę złotych. Bo za chwilę okazałoby się, że czytelnicy Twojego bloga wykupiliby wszystko :-)
    W mojej bibliotece domowej (która ma filie w: sypialni, "gabinecie", w dużym pokoju, w przedpokoju A i B - nie ma na razie filii w kuchni i łazience) jest książkowych zapasów na kilka lat...rozumiem więc problem "kiedy to czytać".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, żałuję w takim razie, że ją przeoczyłam w Dedalusie, warto ją mieć na własność. Ale bloga nie przeceniałabym, influencerka ze mnie żadna.;)
      Widzę, że mamy podobne "filie".;) Zaczęłam się właśnie zastanawiać, czy nie zagospodarować pawlacza w kuchni - sporo dałoby się w nim upchać. Ale przecież najpierw wypadałoby zacząć czytać.;)

      Usuń
  6. Ciekawa fabuła. Będzie okazja, to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabuła jest ciekawa i narracja też niczego sobie.;) Zachęcam gorąco.

      Usuń