poniedziałek, 4 stycznia 2021

Mozart, seks i śmierć

Nie ma jak pompa – chciałoby się rzec, czytając Bal noworoczny Brigid Brophy. Ale jeśli motywem przewodnim tytułowego balu w okazałej londyńskiej rezydencji jest wiek osiemnasty, nie mogło obejść się bez przepychu: bogatych kostiumów z epoki, orkiestry, tańców z figurami i naturalnie erotyki. Są zaloty, nieporozumienia, ucieczki i pościgi, zupełnie jak na maskaradzie sprzed wieków.
Główna bohaterka dostrzega jednak więcej, a więc i to, że Marie Antoniny są podstarzałe, Casanova – tanią podróbką, a wszechobecne aniołki i putta przypominają małe potworki. Równie krytycznie, może nawet bardziej, postrzega własną osobę, zwłaszcza w kontekście upływu czasu – status czterdziestodwuletniej rozwódki nie nastraja Anny optymistycznie. Przemijanie i śmierć będą powracać w powieści pod różną postacią: dosłownie, jako temat rozmów i w wyrafinowanej symbolice. 
 
Obok Tanatosa jest i Eros: główna bohaterka występuje na balu w przebraniu Donny Anny i mniej lub bardziej świadomie wplątuje się w flirt z zamaskowanym Don Giovannim. Paraleli z operą Mozarta jest u Brophy sporo, a jedno z mott powieści sygnalizuje, że kwestia uwiedzenia będzie dla fabuły kluczowa. Rzeczywiście, prawie do ostatnich stron czytelnik zastanawia się, czy mimo obiekcji Anna przyjmie rolę swojej postaci i podąży za jej przeznaczeniem.  
 
Bal noworoczny jest książką precyzyjną i inteligentną, z rodzaju tych, w których aluzje, cytaty i symbole pociągają bardziej niż treść. Już samo „unurzanie” scenerii w bieli – od pierwszego śniegu aż po miętówki zrzucane z balkonu przez gospodynię – nadaje całości niesamowitego klimatu i uczula na opisy, skądinąd nietuzinkowe. Bez wątpienia ten bal zapamiętam na długo. 
 
___________________________________________________ 
Brigid Brophy, Bal noworoczny, przeł. Tadeusz Jan Dehnel
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1966

 

14 komentarzy:

  1. Te putta jako potworki, przypomniały mi Matkę Whistlera i Rowana Atkinsona oraz renowację z Palencii :D No i jak to? 42 lata i już przemijanie i śmierć? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre putta mają faktycznie nieciekawe fizjonomie.
      Widocznie Annę dopadł kryzys wieku średniego.:(

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe wykorzystanie motywu balu. Lubię aluzje i symbole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo! Im dalej od lektury, tym bardziej mi się podoba. W notce zapomniałam dodać, że zwariowana atmosfera towarzysząca na ogół balom jest również dobrze oddana.;)

      Usuń
  3. No to nieźle zaczęłaś ten Nowy Rok. Skąd w ogóle wytrzasnęłaś tę pozycję? Bo ani tytuł, ani autorka nie są mi znane, chociaż PIW to PIW - absolutnie nie dziwi mnie, że to wydawnictwo wypuściło taką perełkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłam na tę pozycję chyba na stronie wyd. Faber&Faber, które niedawno ją wznowiło. I okazało się, że dawno temu PIW wydawał dużo dobrej prozy, na dodatek krótko po jej zagranicznej premierze (tu tylko 2 lata później). Opis brzmiał tak interesująco (w notce tylko zasygnalizowałam smaczki), że musiałam ją przeczytać.;)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki na czasie tytuł. 42 letnia wdówka wówczas należała do grupy seniorów, dziś mogłaby załapać się do nieco starszej młodzieży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seniorów jeszcze może nie, ale jej notowania na "rynku" matrymonialnym w latach 60. była zapewne o wiele niższa niż dzisiaj. U mnie w rodzinie dość często mówiło się o jakiejś pani "rycząca czterdziestka".;( A dzisiaj - jak piszesz - załapałaby się do starszej młodzieży.;)

      Usuń
    2. Oj tak, pamiętam, jak będąc w liceum drwiłyśmy sobie z tego, że będziemy kiedyś ryczącymi czterdziestkami, wyobrażając sobie zgrzybiałe staruszki, a teraz chętnie byśmy sobie poryczały za tamtymi czterdziestkami. Punkt widzenia zależy od punktu odniesienia.

      Usuń
    3. Punkt widzenia ulega zmianie, to fakt. W moim liceum była grupka zaprzyjaźnionych nauczycielek 50+, jedna z nich wołała czasem do swoich psiapsiółek: dziewczynki, zaczekajcie!;))) Czasem słyszę też z ust ludzi 60+, którzy o swoich kolegach mówią np. młody chłopak.;)

      Usuń
  6. Czterdzieści dwa lata, rozwód, krytyczne spojrzenie na ludzi i na siebie... Ta Anna chyba czuje się podobnie jak Cheryl z „Najeźdźców”. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że jej nastrój bierze się po części z faktu, że wraz z zakończeniem roku upływ czasu staje się dla niektórych bardziej namacalny.;) Niestety za dużo nie dowiadujemy się o Annie, bo upierała się przy anonimowości.;)

      Usuń