środa, 27 stycznia 2021

Spojrzeć śmierci w oczy

Książka Yoshimoto Banana zawiera dwa teksty: Kuchnię oraz Moonlight Shadow. Oba opowiadają o młodych osobach, które właśnie straciły kogoś bliskiego: matkę, babcię, narzeczonego. I jak to w japońskiej literaturze często bywa, mamy do czynienia z prozą refleksyjną i nastrojową, zmuszającą do wyhamowania. Albo się to lubi, albo nie, drogi pośredniej nie widzę.

W Kuchni zdecydowanie wart uwagi wydał mi się wątek sieroctwa osób dorosłych, o których rzadko myśli się w kategoriach osierocenia. Osamotnienia, owszem, ale nie osierocenia, co stanowi jednak różnicę. Taką właśnie sytuację opisuje Banana: doświadczenie utraty ostatniej, na dodatek bliskiej osoby z rodziny zbliża do siebie dwójkę studentów. Zapowiada się romantycznie, ale nie o miłość tu chodzi, raczej o bycie obok, dyskretne wspieranie w żałobie poprzez zwyczajne gesty. 

W znacznie krótszym Moonlight Shadow proces godzenia się ze śmiercią przebiega inaczej, fabuła jest też głębiej osadzona w kulturze japońskiej. O ile elementy nadprzyrodzone w literaturze nie przemawiają do mnie, tym razem okazały się świetnym narzędziem do odzwierciedlenia stanu emocjonalnego głównej bohaterki – brawa dla pisarki za doskonałe balansowanie pomiędzy złudą a rzeczywistością (książka była jej debiutem). 

Opowiadania nie są nadzwyczaj wysmakowane, a tym bardziej wybitne, niemniej długo się o nich pamięta za sprawą melancholijnej aury. Ta proza bardzo powoli się wchłania podczas czytania i prawdopodobnie dlatego efekt jest trwalszy. Z ciekawości sprawdzę, czy inne pozycje Japonki mają podobną siłę rażenia.

 _____________________________________________________________________ 

Yoshimoto Banana, Kuchnia, przeł. Anna Zielińska-Elliot, PIW, Warszawa 2004 

 

 

16 komentarzy:

  1. Opowiadanie o prozaicznym tytule „Kuchnia” zawiera wątek nadnaturalny. Ciekawe. :) Dlaczego akurat taki tytuł? Czyżby kuchnia była dla bohaterki ważnym pomieszczeniem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka: nie opowiadanie, tylko książka o prozaicznym tytule.

      Usuń
    2. Narratorka Kuchni mówi tak: "Ze wszystkich miejsc na świecie najbardziej lubię kuchnie. Do szczęścia potrzebna mi kuchnia, miejsce, w którym przygotowuje się jedzenie. Nie ma znaczenia, jaka jest ani gdzie się znajduje. Najlepiej, żeby była funkcjonalna i od dawna używana, z wieloma suchymi, czystymi ścierkami i lśniącymi bielą kafelkami." [str. 7]

      Usuń
    3. I jeszcze: "To przedziwne, że ja tak kocham wszystko związane z kuchniami. Kocham kuchnie jak dawne pragnienia w pamięci duszy. Kiedy tu stoję, wszystko wraca do punktu wyjścia, ja coś odzyskuję." [s. 52-53]

      Tak więc kuchnia jest dla niej ważna, kto wie, czy nie bardziej niż samo jedzenie.;)

      Usuń
    4. O, to będę umiała zrozumieć narratorkę, bo ja też bardzo lubię kuchnie. :) Tyle że raczej nie białe, wolę kolorowe. No i podobająca mi się kuchnia musi być oddzielnym pomieszczeniem, nie może być połączona z salonem.

      Usuń
    5. Bohaterka opowiadania przepada za brudnymi kuchniami.;(
      Mamy podobne upodobania, jak widzę.;) Białej kuchni nie chciałabym mieć, to raczej nie sprzyja siedzeniu w tym pomieszczeniu. Czasem wolę posiedzieć z gośćmi (także u kogoś) w kolorowej kuchni niż w salonie.

      Usuń
  2. Po lekturze "Kuchni", "Tsugumi" oraz angielskiego wydania "N.P." zaryzykuję tezę, że ta melancholijność to cecha immamentna prozy Banany Yoshimoto. I jeśli chodzi o styl, jakim operuje autora, to odniosłem b. podobne wrażenia jak Ty - nie są to może literackie wyżyny, ale tematyka w połączeniu z nastrojem sprawiają, że książki czyta się ciekawością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melancholijność to cecha większości powieści japońskich wg mnie.;)Chwilowo od Banany odpocznę, poszukam innych Japończyków, bo wolę jednak głębsze treści. Np. "Kraina śniegu" siedzi we mnie mocno do dziś.

      Usuń
    2. Ech, Kawabata to zupełnie inna liga. "Kraina śniegu" jest cudowna, ale na mnie jeszcze większe wrażenie zrobił "Głos góry" (PIW właśnie szykuje wznowienie, ale wg mnie stara okładka jest zdecydowanie atrakcyjniejsza). Ha, zaczęłaś z tym Kawabatą, PIW odkurza świetny tytuł, to może rzeczywistość pójdzie o krok dalej, i okaże się, że doczekamy się tłumaczenia powieści pióra tego jegomościa, która jak dotąd nie została przełożona na polski?

      Usuń
    3. Oczywiście, że Banana nie dorasta Kawabacie do pięt.;) Mnie właśnie naszło na inną jego książkę, może to będzie nawet "Głos góry". Widziałam w zapowiedziach, okładka trochę przypomina starą serię PIW-u. Zgadzam się z Tobą, że stara była lepsza, choć nie było na niej góry.;))) I również marzą mi się przekłady innych książek tego autora, b czytanie po angielsku nie daje tej satysfakcji co po polsku.

      Usuń
  3. Ha, a mnie się udało kiedyś dorwać Tsugumi tej autorki i miałam przyjemne wrażenia, ale wszyscy mi wtedy podpowiadali, że to w Kuchni autorce poszło naprawdę dobrze. No i Kuchnie mam już na półce, co prawda w wersji angielskiej, i cos nie mogę się do niej zabrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie daj proszę znać, czy rzeczywiście Kuchnia bardziej Ci się spodobała.;)

      Usuń
    2. Dam, ale nieprędko ;)

      Usuń
  4. Ale "Moonlight Shadow" nie ma nic wspólnego z Mikiem Oldfieldem i Maggie Reilly? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno piosenka była inspiracją, ale w opowiadaniu o tym się nie wspomina, termin dotyczy czegoś innego.;)

      Usuń