piątek, 18 lutego 2022

Kolacja à la Magdalen Nabb

Najbliższym lokalem, gdzie dało się zjeść szybką kolację, była Casalinga, ulubiona trattoria Anglika, tuż za rogiem, u neapolitańczyka na piazza kłębił się już tłum młodzieży, która czekała na podawaną wieczorami pizzę.

W Casalinga o tak wczesnej porze zebrało się jeszcze niewielu gości. Żona właściciela nakryła stół białym obrusem, przy oknie w sali na tyłach. Zza szyby, osłoniętej gęstą firanką i oklejonej czerwoną nalepką z nalepką „Wszystkiego Najlepszego”, było widać tylko kamienną ścianę budynku naprzeciwko.

Wyszedł do nich syn właściciela Paolo, którego tłuste cielsko wylewało się spod wielkiego białego fartucha. Miał brązową, kędzierzawą czuprynę i zatknięty za ucho ołówek.

 Stracciatella – oznajmił, pochylając się nad nimi, dobywając spod fartucha notes i wystudiowanym gestem wyciągając ołówek zza ucha.

 –A jadłospis? – szepnął zaniepokojony inspektor do Jeffreysa. – Chcielibyśmy poprosić jadłospis; nie lubię...

 –Oj, oj! – Paolo, florentyńczyk z krwi i kości, pogroził mu palcem – stracciatella! Dobry świeży rosół, jajka złożone dziesięć minut wcześniej, wszystko przyrządzone przez mamma. Cztery razy. Cztery stracciatelle!

Obwieścił zamówienie gromkim głosem, ledwie odwróciwszy głowę. 

 Stracciatella (źródło zdjęcia)

 – A co jeszcze mama dla nas przygotowała? – spytał pokornie kapitan.

 Cotechino z soczewicą - odparł natychmiast Paolo. – Specjalnie na święta. Ale czy oni to docenią? Nie. Anglicy, prawda? Przyniosę im wątróbkę cielęcą w maśle szałwiowym  z pieczonymi  ziemniakami. Anglicy lubią ziemniaki. Sałata? Sałata. Litr czerwonego wina. Woda? Litr wam wystarczy. Zwykła czy gazowana? Zwykła, gazowana może wam zaszkodzić. Przyniosę pieczywo.

Ołówek zniknął w burzy kędzierzawych włosów. Paolo ruszył w stronę kuchni, wykrzykując zamówienie i torując sobie drogę między pustymi, okrytymi kraciastą ceratą stolikami.

Po chwili wrócił z koszyczkiem świeżego wiejskiego pieczywa i karafką wina, postawił je z hukiem na stole i nachylił się w stronę nadinspektora.

 – Pan się tyle nie martwi! – napomniał go surowo. – Pan tu się naje! – Po czym przeszedł na restauratorską angielszczyznę: - Many English customers! All eat well! Potatoes! Good red wine for the cold weather! All right? - Poklepał zdumionego nadinspektora po ramieniu, nalał mu kieliszek wina i podsunął koszyk z pieczywem. – Eat! – rozkazał na koniec, zanim wesoło potoczył się do kuchni. 

 Magdalen Nabb, Śmierć Anglika, przeł. Dorota Kozińska, Warszawa 2021, s. 113-114

 

Cotechino to rodzaj surowej kiełbasy sporządzonej z mięsa wieprzowego, skórek wieprzowych i tłuszczu. Tradycyjnie podawana wraz z soczewicą na przyjęciach sylwestrowych. Łatwiej chyba będzie jednak przygotować straciatellę czyli rosół z lanymi kluskami przyrządzanymi z mąki, parmezanu i jajek. Nazwa pochodzi od włoskiego słowa stracciato (l.mn. stracciate, imiesłów czasu przeszłego od czasownika stracciare – rozrywać, drzeć na kawałki).

Składniki:

bulion

3 łyżki świeżo startego parmezanu
2 łyżki mąki
2 jajka
natka pietruszki

Sposób przygotowania:

W miseczce połączyć starty parmezan, mąkę i jajka.

Rosół doprowadzić do wrzenia, wlać delikatnym strumieniem masę na kluseczki, zamieszać.

Po zagotowaniu rosołu z kluseczkami od razu wyłączyć ogień (kluseczki same oddzielą się od płynu).

Serwować ze świeżo posiekaną natką pietruszki, można doprawić też gałką muszkatołową.

 


8 komentarzy:

  1. Jak dotąd straciatella kojarzyła mi się ze słodkim deserem, a nie z rosołem. I choć troszkę podróżowałam po Italii po raz pierwszy spotykam tę nazwę w odniesieniu do zupy. Być może będę mogłam osobiście sprawdzić jej smak całkiem niedługo, a na razie może spróbuję ją sobie przyrządzić. Przepis nie wydaje się skomplikowany, a rosół bardzo lubię, parmezan również. Natomiast różnego rodzaju kiełbasy tłuste i suche zarazem - wspominam niezwykle miło. Jedna z nich była numerem jeden mojej florenckiej Wielkanocy (wraz z jakiem-pisanką otrzymaną od rzymskiej gospodyni i babeczką muffinką). Słowo wywołuje obraz, a ślinka leci na wspomnienie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wpis wywołał miłe wspomnienia.;) Sama b. lubię kuchnię włoską i rosołu też spróbuję. Nie jest to moja ulubiona zupa, ale z ładnymi kluskami - czemu nie?;) Wędlin włoskich prawie nie znam.

      Usuń
    2. Nazwę zupy też kojarzyłem raczej z deserem. Człowiek uczy się całe życie :) Niestety obieżyświat że mnie żaden, a i kucharz także, więc tak naprawdę zostają zamieszczane tu opisy i moja, mam nadzieję bogata, wyobraźnia :P

      Usuń
    3. Mnie też z deserem, a konkretnie z lodami.;)
      Sama rzadko gotuję, ale poczytać o jedzeniu lubię. I pomarzyć, że można kiedyś gdzieś pojechać i spróbować takiego rosołku z lanymi kluskami.

      Usuń
  2. „Zwykła czy gazowana? Zwykła, gazowana może wam zaszkodzić” – jaki troskliwy. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie to zupka "kluseczkowa". Robiłam ją zawsze gdy córcia była chora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się kojarzy z daniem podawanym w chorobie.;)

      Usuń