Josif Brodski
Wszystkie psy zjedzone. Jednej czystej strony
nie ma już w dzienniku. Paciorkami liter
pokryta dokładnie fotografia żony
Z podejrzaną muszką do policzka wbitą.
Dalej – zdjęcie siostry. I tu się natrudził.
Nie oszczędził siostry. Szło o przestrzeń. Wie:
gangrena czerniejąc wspina się po udzie,
jak pończoszka panienki z variétés.
tłum. Katarzyna Krzyżewska
(Fin de siècle, 1996)
Uwielbiam ten wiersz :-)
OdpowiedzUsuńZa mną często "chodzi" zimą. Kilka wersów, a taka historia się tu kryje.
UsuńBardzo obrazowy ten wiersz. I taki realistyczny. Choć z nutką poezji.
OdpowiedzUsuńPończoszka z ostatniego wersu bije wszystko na głowę.;)
Usuń