Kobieta w Fioletowej Spódnicy może sprawiać wrażenie prozy nieskomplikowanej i mało znaczącej. Ot, przyjemna lektura na jeden dzień – zabawi, krzywdy nie zrobi, ale też nic odkrywczego nie przyniesie. Jako historia o kłującej w oczy inności będzie zaledwie kolejną wariacją na ten temat, na dodatek nieszczególnie oryginalną. Co innego, jeśli skupimy się na pozostającej niemal do końca w głębokim cieniu narratorce.
Można się zastanawiać, co zafascynowało Gondo w zaniedbanej trzydziestolatce z parku, właścicielce prywatnej ławki i prawdopodobnie jednej tylko spódnicy. Nieatrakcyjna, nękana przez dzieci, wydaje się totalnie nieciekawa, bo przecież sposób jedzenia drożdżówki czy stała trasa spaceru nie może być interesująca dla obcych. A jednak Gondo jest na tyle przejęta losem nieznajomej, że w miarę możliwości zaczyna sterować jej poczynaniami. Nie wiadomo, w jakim celu, ponieważ świetnie się kamufluje, długo nie zdradza swojej obecności. Jej dyskretne, skrywane przywiązanie do Hino zaczyna z czasem przeradzać się w niepokojącą fiksację i stawia pod znakiem zapytania jej dotychczasową opowieść. Zagadką pozostanie, na ile obraz Kobiety w Fioletowej Spódnicy jest wynikiem rojeń narratorki.
Natsuko Imamura dokonała rzeczy niesamowitej, ponieważ skupiając się na tytułowej postaci, bardzo subtelnie przedstawiła dramat, który ma miejsce na drugim planie. Ten dramat poraża w finale tym bardziej, że rozgrywał się od samego początku, tyle że w sposób niemal niezauważalny, zarówno dla otoczenia bohaterek, jak i czytelnika. Jest dużą sztuką pokazać w literaturze niemy krzyk, w powieści japońskiej autorki usłyszałam go wyraźnie.
__________________________________________
Natsuko Imamura, Kobieta w Fioletowej Spódnicy, przeł. Wiktor Marczyk
Ja nie wiem, czy odnalazłabym w tej książce to co ty w niej znalazłaś, ale twoja notka jest niezwykle ciekawa i do lektury zachęcająca. Jedynie obawa, że mogłabym nie sprostać oczekiwaniom powstrzymałaby by mnie przed lekturą. A jak już będę wolnym człowiekiem za mniej niż rok :} hurra to wówczas usiądę do zaprzyjaźnionych blogów i będę miała taki ogrom inspiracji, że ho, ho i jeszcze jedną więcej. :)
OdpowiedzUsuńNie od razu książka mi się spodobała. Długo myślałam, że to raczej przeciętna rzecz, ale pod koniec mnie olśniło.;) W końcu nie za błahe historie Japończycy przyznają nagrodę Akugatawy.;)
UsuńZachęcam do lektury, powieść ma ok.170 stron, więc nie ryzykujesz za dużo.
Życzę Ci mnóstwa czasu na przyjemności nawet wcześniej.;)
O proszę, akcja "Nazwałem go Krawat" także w sporej mierze rozgrywa się w parku. Tyle, że obserwacja bardzo szybko przechodzi w znajomość. Ogromnie ciekawi mnie, co ma do zaproponowania Natsuko Imamura, bo pomysł, by kluczowy wątek w pewnej mierze ukryć wydaje mi się bardzo atrakcyjny.
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłam ten zbieg okoliczności.;) Nie mogę sobie przypomnieć trzeciej powieści japońskiej zaczynającej się w parku, wydano ja kilka lat temu. Może to ciekawsza dla Japończycy sceneria niż np. pub.;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Kobieta może Ci się spodobać, zachęcam do lektury.
Może chodzi o „Stację Tokio Ueno”? Bohater tej powieści też błąkał się po parku. :)
UsuńBingo! Tak, o tę powieść chodzi. Niestety skończyłam lekturę po kilku stronach, pewnie dlatego tytuł uleciał mi z pamięci.
UsuńAle dlaczego skończyłaś lekturę po kilku stronach? Nie przypadła Ci do gustu? :)
UsuńZupełnie nie mogłam "wejść" w tę historię, nie wciągnęła mnie. Może za jakiś czas ponownie spróbuję.
UsuńOstatnio chyba coraz mi bliżej do tych pozornie prostych i nieskomplikowanych, gdyż bardzo często głębię kryją większą niż te skomplikowane z wierzchu.
OdpowiedzUsuńTa powieść zaskakująco dużo kryje w sobie i przy pobieżnym czytaniu wiele może umkąć uwadze.
Usuń