czwartek, 13 stycznia 2022

Obiad à la Leonardo Fuentes Padura

Podszedł do telefonu, wykręcił numer, a metaliczny sygnał w słuchawce przypomniał mu koszmarną pobudkę.

– Halo – usłyszał.

– Josefino, to ja.

– I jak tam wstałeś, co? – zapytała kobieta, a on wyczul, że jest wesoła.

– Lepiej nie mówić, ale to była porządna impreza, nie? Jak tam bestia?

– Jeszcze śpi.

– Niektórym to dobrze.

– A co z tobą? Skąd dzwonisz?

Westchnął i jeszcze raz spojrzał na ulicę. Słońce wciąż przygrzewało z czystego nieba, sobota była taka, że nawet palcem się nie chce kiwnąć, dwa dni temu zamknął sprawę z handlem dewizami, która go wyczerpała przez te wszystkie niekończące się przesłuchania, więc zamierzał przesypiać wszystkie ranki aż do poniedziałku. Ale oczywiście facet musiał się teraz zgubić.

– Z inkubatora, Josefino – poskarżył się, mając na myśli swój gabinet. – Zerwali mnie z łóżka wcześnie. Nie ma sprawiedliwości dla sprawiedliwych, kobieto, słowo daję. 

źródło zdjęcia

Ona się uśmiechnęła. Zawsze umie się śmiać, co za baba.

– Nawet nie wiesz, co stracisz, chłopcze.

Something special?

– Nie, nothing special, ale pycha. Słuchaj uważnie: malangas*, które przyniosłeś, ugotowałam z sosem i dodałam sporo czosnku  i gorzkich pomarańczy; befsztyczki z wieprzowiny, które zostały z wczoraj, wyobraź sobie, że są pięknie sprawione w marynacie i wyjdzie po dwa na łeb; czarna fasolka, mięciutka, tak jak lubicie, bo się pięknie gotuje i zaraz doleję kapinkę argentyńskiej oliwy, co ją kupiłam w sklepiku; ryż już zdjęłam z ognia, dodałam też czosnku, tak jak ci radził ten kolega z Nikaragui. I sałatka: sałata, pomidorki i rzodkiewki. A i jeszcze legumina z wiórkami kokosowymi i serkiem... Żyjesz tam jeszcze, Condziku?

– No, zaraz tu prasnę na ziemię, Josefino – odpowiedział, czując, że mu się przewraca w zmaltretowanym żołądku. Był fanatykiem suto zastawionych stołów, dałby się posiekać za takie menu i wiedział, że Josefina przygotowuje to jedzenie specjalnie dla niego i dla Chudego, a on tym razem będzie musiał obejść się smakiem.[…]

 Leonardo Fuentes Padura, Gorączka w Hawanie, przeł. Tomasz Pindel, Kraków 2009, s. 27

 

*) malanga - roślina bulwiasta, mająca podobne zastosowanie w kuchni kubańskiej jak ziemniaki

 

 


12 komentarzy:

  1. No cóż różne są kulinarne upodobania, ta potrawa jakoś do mnie nie przemawia, połączenie quasi ziemniaków z ryżem, do tego fasola ... jak dla mnie o dwa składniki za dużo. I mimo, że aż mnie ssie z głodu dziś podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam za fasolą, ale to połączenie jest tak niezwyczajne, że spróbowałabym.;)

      Usuń
    2. Do odważnych świat należy. Smacznego.

      Usuń
    3. Ach, gdyby jeszcze ktoś mi to przyrządził.;)

      Usuń
  2. Oj, trudna byłoby to dla mnie rozmowa telefoniczna, trudna. Na miejscu bohatera miałbym ogromny problem, by spokojnie usiedzieć w inkubatorze, tj. w biurze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak wytrzymał.;) Józefina zresztą codziennie dobrze gotowała.

      Usuń
  3. Leguminkę chętnie, ale faktycznie bulwy, ryż i fasolka to ciut przesada :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tylko spieszę donieść, że jednak zagalopowałem się z tym Padurą na własnej półce. Ale od czego jest niezastąpiona WBP? Pomogła z Waltarim i teraz też. Więc już wkrótce zgłębię resztę kulinariów w cyklu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto.;) Ciekawe, czy w kolejnych tomach też tak suto i pomysłowo jedzą.

      Usuń