Jeśli ktoś czytał Koniec z Eddym, opowiadanie Kto zabił mojego ojca nie wniesie zbyt wiele nowego do portretu pana Bellegueule. W przytaczanych anegdotach ponownie jawi się jako człowiek gwałtowny i szorstki, przeczulony na punkcie męskości, emocjonalnie rozdarty wobec zniewieściałego syna. Ten ostatni z kolei nadal szuka kontaktu z ojcem i w rzeczywistości nadal zabiega o akceptację.
Widać tu chęć zrozumienia i poznania ojca, którego – jak twierdzi narrator – poznawał głównie przypadkiem albo dzięki opowieściom innych. Widać również miłość, trudną i bolesną, jaką odczuwają dzieci wielokrotnie krytykowane i wyśmiewane przez rodzica. Ta miłość była obustronna, czego Édouard zapewne się domyśla, ale potrzebuje potwierdzenia, drobnych gestów wsparcia, tymczasem ojciec nie potrafi okazywać uczuć, wstydzi się ich.
W pewnym momencie ton wspomnień radykalnie się zmienia, by w finale stać się głośnym oskarżeniem wymienionych z nazwiska polityków, którzy wskutek nowych ustaw pozbawili tysiące obywateli (w tym pana Bellegueule) istotnych świadczeń socjalnych, a w konsekwencji skazali ich na życie w nędznych warunkach. Autor najwyraźniej zapomniał, o czym pisał kilkanaście stron wcześniej: ojciec dość wcześnie wykluczył się z lepszego życia, rezygnując z nauki.
Nawet jeśli Louis nieco się zagalopował i nagina fakty, pisze sprawnie i zajmująco. Mam jednak wątpliwości, czy tekst Kto zabił mojego ojca wymagał osobnej publikacji – można było go połączyć z wydanym niedawno wspomnieniem o matce. Podsumowując, to kąsek raczej dla wielbicieli pisarstwa oraz osoby francuskiego pisarza niż przypadkowego czytelnika.
______________________________________________________________________
Édouard Louis, Kto zabił mojego ojca, tłum. Joanna
Polachowska, Pauza, Warszawa, 2021
Ja po przeczytaniu dwóch książek tego autora już nie mam chęci na kolejne. A co znaczy tytuł – naprawdę ktoś zabił pana Bellegueule czy może autor próbuje takim tytułem przyciągnąć czytelników?
OdpowiedzUsuńNie pisze o przyjemnych rzeczach, to fakt. Przede mną jeszcze Historia przemocy, dam jej szansę.
UsuńTytuł chwytliwy, ojciec w chwili premiery żył, aczkolwiek w nędznych warunkach. Przejrzeć książki nie zawadzi, wystarczy kilka ostatnich stron.;)
Ach, czasy, gdy nauka dawała lepsze życie... ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj jest podobnie. Jeśli ktoś zrezygnuje z edukacji w połowie szkoły średniej, to też raczej nie ma na co specjalnie liczyć.
UsuńNie zgodziłabym się. Sama jestem po ciężkich studiach i pracuję w markecie (fakt, że dorabiam jako nauczyciel, ale i tak nie zarabiam kokosów). Dostaję oferty pracy w urzędach - śmiesznie pieniądze. Znajoma jest kierowniczką biblioteki, po studiach - zarabia tyle, co kasjer specjalista w naszym markecie. Znajomi bez matury zarabiają znacznie więcej prowadząc swoje małe firmy - punkty dorabiania kluczy, naprawy butów, naprawy domowe.
UsuńNa pewno masz dużo racji. Wiem, że dla osób po studiach często brakuje pracy za godziwe pieniądze (koleżanka polonistka ze stażem 26-letnim twierdzi, że sprzedawczyni w sieciowej drogerii zarabia niewiele mniej od niej). I jest to wg mnie po prostu haniebne. Nie jestem jednak pewna, czy właściciele tych małych firm są zadowoleni ze swoich dochodów.
UsuńJeżeli chodzi o ludzi bez studiów zarabiających dobre pieniądze, to wg mnie najlepiej mają się wszelakiej maści specjaliści (spawacze, programiści - choć tutaj ważne jest doświadczenie) oraz ludzie związani z branżą budowlaną (no ale jeśli boom budowlany się skończy, to i skończy się finansowe Eldorado).
UsuńBez studiów - zgoda.
UsuńU Louisa chodziło o osoby, które nie skończyły żadnej szkoły średniej. Ojciec autora pracował do czasu wypadku w fabryce i nie zarabiał zbyt wiele. U nas zdarzają się takie miejsca, gdzie pracując przy taśmie zarabia się niezłe pieniądze.
Ach, grzęskie tematy społeczno-polityczne. W każdym społeczeństwie będzie zawsze jakiś odsetek osób, które z powodów różnych edukację zakończą wcześniej. Zgadzam się, że rezygnowanie z edukacji bez jakiejś siły wyższej do tego zmuszającej do odcinanie sobie wielu dróg, ale nie łączy mi się to jakoś z usprawiedliwianiem czy też marnej polityki społecznej państwa.
OdpowiedzUsuńTo są b. różne przypadki. Znam 22-latka, który edukację skończył w podstawówce, bo wolał grać w gry komp. Winni są rodzice, którzy lekceważyli problem. Inna rzecz, że kuratorium nie upomniało się o chłopaka, a niby do 18. roku życia powinien był się uczyć. Młodzieniec jest na utrzymaniu matki, bo za grosze nie chce pracować. Ciekawi mnie, czy się kiedyś ocknie.
Usuń