Czasami brałaś się do pieczenia indyka. Zawsze się przypalał. Wracałaś z jakiejś podróży, oznajmiałaś Wieczorem przyrządzę ci gigantycznego indyka, po czym patrzyłaś na tatę i natychmiast się poprawiałaś Przyrządzę wam gigantycznego indyka. Im dłużej cię nie było, tym częściej po powrocie zabierałaś się do gotowania i mówiłaś Precz z mojego królestwa, pozwólcie mi działać. Ale nie wiedziałaś, gdzie co leży, słyszałem, jak otwierasz i zamykasz szafki i szuflady, przeklinasz wszystko wokół, upuszczasz rzeczy na podłogę. Aż w końcu pojawiał się tato, zawsze wchodził do kuchni dokładnie w tym momencie, kiedy już go miałaś zawołać, uprzedzał cię o sekundę lub dwie, jakby całkiem przypadkiem znalazł się pod ręką. Kiedy z niej wychodził, robiło się spokojniej, zaczynałaś śpiewać, odkręcałaś krany i włączałaś gaz. Tato przechodził obok mnie i porozumiewawczo puszczał do mnie oko, znak naszej wspólnoty w czynieniu cię szczęśliwą. Co chwila wychodziłaś z kuchni, kręciłaś się po domu przepasana fartuchem, żebyśmy cię widzieli. Potem wracałaś do garów i walczyłaś z brytfankami i drewnianymi widelcami, trochę bawiłaś się garnkami, a trochę, grałaś rolę żony i matki.
Początkowo indyk był na wielkie okazje, potem towarzyszył twoim coraz rzadszym powrotom. Chodziliśmy kupować go razem, mówiłaś Proszę mi dać ładnego indyka, na co masarz odpowiadał Proszę spojrzeć, jaki piękny i podnosił go jak niemowlę. Zawiniętego w papier zabieraliśmy go do domu, wyczuwałem przez torbę, jak kuli się w ciemności, ukrywa niczym nielegalny pasażer w przyczepie ciężarówki. W domu wyciągałaś go z torby i odwijałaś z papieru, a gdy już był nagi, rzucałaś go na marmurowy blat i wyciągałaś mu wnętrzności z wykrzywioną z niesmaku twarzą i odwróconym wzrokiem. Pokazywałaś mi te wnętrzności, trzymając je w dłoni, mówiłaś Zobacz, tak wyglądamy w środku, na co odpowiadałem Nie jestem indykiem, a potem wybiegałem z kuchni, Za każdym razem obiecywałaś sobie Nigdy więcej indyka, kosztował cię zbyt wiele wysiłku, obrzydzenia i przemocy. Ale potem wyjeżdżałaś na długo i gdy wracałaś, indyk też wracał, by znosić tortury na naszym kuchennym stole.
Skutkiem licznych hollywoodzkich produkcji indyk kojarzy mi się przede wszystkim ze świętem dziękczynienia :)
OdpowiedzUsuńMnie też.;) Przeglądałam przepisy z kuchni włoskiej i znalazłam raptem 2-3 dania z tym ptakiem, na dodatek mało zachęcające.
UsuńU nas w kuchni też dużo rzadziej niż kurczak i nigdy jako całość :D
UsuńTrzeba mieć spory piekarnik, żeby takie ptaszysko zmieściło się w całości.;)
UsuńIstnieje też wiele innych zagrożeń :) - https://www.youtube.com/watch?v=Q1JwgIsQb5M
UsuńUwielbiam ten odcinek.;)
Usuń