Obudzę się na Shibui bardzo mnie rozczarowało. Kroiła się interesująca rzecz o poszukiwaniu śladów zapomnianego japońskiego pisarza przez młodą Czeszkę, tymczasem autorka serwuje nam pogmatwaną historię romantyczną z duchami w tle. W sumie to nawet nie brzmi dobrze, ba! momentami fabuła bliska jest kiczu. Nie za bardzo broni się nawet pomysł na powieść w powieści, ponieważ ta fikcyjna dziewiętnastowieczna, pominąwszy scenerię, brzmi podejrzanie współcześnie (współcześnie popkulturowo, dodam). Na nic sprytnie zgrane wątki praskie i tokijskie, na nic barwne przebitki z Japonii dające wyobrażenie o tamtejszym społeczeństwie, skoro całości zabrakło przede wszystkim głębi. W mojej ocenie książka Anny Cimy pozostaje lekturą niezobowiązującą, żeby nie powiedzieć – zbędną.
________________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz