wtorek, 26 listopada 2024

Śmierć w darkroomie

Śmierć w darkroomie nie jest kryminałem, jeśli już, to antykryminałem. Zbrodni właściwie nie ma, ponieważ sprawa śmierci młodego geja została zamknięta, badający okoliczności tym bardziej nie prowadzi dochodzenia, a prawdę odkrywa niemal przypadkiem. Mimo że jest policjantem, i mimo że zmarłym jest młodszy brat, Zielony działa bez większej determinacji i planu. Przeciętniak, w pracy z premedytacją służalczy i niewidzialny, prywatnie przegrany trzydziestotrzylatek. Dla porządku dodam, że akcja powieści toczy się również wbrew wymogom dobrego kryminału: powolnie, chwilami nawet zbyt powolnie.

Atrakcyjność książki Edwarda Pasewicza leży bowiem w warstwie obyczajowej – opis poznańskiego środowiska gejowskiego, w szczególności klubu Grzechu Warte oraz jego bywalców, wydaje się tyleż barwny, co uczciwy. Bohaterowie, choćby nie wiem jak przegięci byli, dalecy są od wyobrażeń o homoseksualnych ciotkach. Są różnorodni: niepokojący jak bliźniacy, zaburzeni jak Młody, inteligentni i nieokreśleni jak Eminencja, albo zabawni jak Łucja. Sporo tu celnych spostrzeżeń, sporo niepocztówkowych obrazków Poznania – powieść niewątpliwie jest i pozostanie znakiem czasów. Mnie się podobała.

____________________________________________________________________

Edward Pasewicz, Śmierć w darkroomie, Bricolage Publishing, Kraków 2019


7 komentarzy:

  1. Lubię takie kryminały, w których motyw "zbrodni i kary" wykorzystany zostaje jako pretekst do poruszenia interesującego pisarza zagadnienia. Gdybym kiedyś doprowadził do realności zamiar przeczytania polskich książek ukazujących środowisko homoseksualne w naszym kraju, to na pewno sięgnę po tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie - lubię kryminały, w których tło jest b. istotne. Tu jest tego sporo, aż chciałoby się sprawdzić wymienione miejsca. Tak więc zachęcam do lektury.

      Usuń
  2. Tak i ja w kryminałach cenię najbardziej ich aspekt zgoła nie kryminalny, a całą otoczkę, właśnie dlatego tak wsiąkłam w kryminały Donny Leon, których akcja (czasami też niespiesznie) toczy się w Wenecji; polubiłam głównego bohatera i jego otoczenie, lubię przemieszczać się uliczkami, mostkami i vaporetto wraz z komisarzem, lubię czytać o jego lekturach i kulinarnych smakach. A jeśli Poznań tu występuje to chętnie zajrzę, bowiem to miasto rodzinne mojego taty, do którego to miasta często zaglądam (właśnie wróciłam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa lata temu przeczytałam kilka tomów z serii o komisarzu Brunettim, rzeczywiście wciąga.;) Wenecja i kuchnia są dużym wabikiem, ale i poruszane problemy były istotne. Seria Magdalen Nabb o Florencji nie jest tak wdzięczna, niemniej liczę na kontynuację.

      Usuń
    2. Poznań u Pasewicza jest ważnym bohaterem, sama zobaczysz.;)

      Usuń
  3. Cóż, takie kryminały wbrew też bywają ciekawe - zwłaszcza włoskie. A dodam tylko na marginesie, że z tego wpisu dowiedziałem się o istnieniu Bricolage Publishing

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że bywają ciekawe. Zwłaszcza jeśli komuś nie zależy wyłącznie na szybkiej akcji i wielkich emocjach.;)
      Dla mnie Bricolage Publishing to również odkrycie wydawnicze.

      Usuń