Za pierwszym podejściem powieść Marthy Grimes znudziła mnie jako rzecz nijaka. Trzeba chyba było dopiero grudnia, by ten kryminał osadzony w okresie bożonarodzeniowym zasłużył na należną mu uwagę.;) Bo trzeba zaznaczyć, że bardziej interesujące od znalezienia mordercy wydają się barwne, częstokroć irytujące postacie, opisy angielskiego miasteczka, w którym centrum spotkań i wymiany informacji wszelakich stanowi tytułowy pub „Pod Huncwotem”, i last but not least sensownie dawkowany sarkazm.
Choć w książce daje się zauważyć kilka aluzji do twórczości Agathy Christie, autorka wybrała zupełnie inną strategię na rozwinięcie akcji. Podobnie jak u królowej kryminału, bohaterów występuje tu sporo, wywodzą się z bardzo różnych środowisk, plotkują bodaj wszyscy, z pastorem włącznie, tymczasem podejrzanych brak, ponieważ ślady zbrodni są skąpe, a ich motywy nieodgadnione. Stąd raczej powolne tempo rozwiązywania zagadki, które z kolei pozwala na rozwinięcie wątków pobocznych. Na szczęście nie są one jedynie zbędnym wypełniaczem, przeciwnie, zgrabnie komponują się z główną fabułą.
Nie znam wielu kryminałów, świątecznych tym bardziej, niemniej Pod Huncwotem będę polecać jako ten idealny na Gwiazdkę. Podobał mi się na tyle, że chętnie sprawdzę, co stanie się z inspektorem Jurym ze Scotland Yardu, radzącym sobie równie dobrze z przestępcami, co z pyszałkowatymi przełożonymi.
________________________________________________
Martha Grimes, Pod Huncwotem, tłum. Agnieszka Andrzejewska, WAB, Warszawa 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz