Czy istnieje pierwotne ja: coś, do czego człowiek się rodzi? W którym się gruntuje. Ja się nie ugruntowałam. Ta myśl przychodzi do mnie, gdy obserwuję ślimaki na letniej ścieżce na wyspie. Życie należy postrzegać wręcz jako długą próbę stawania się.
Trzeci tom cyklu autobiograficznego Agnety Pleijel opowiada o świadomym stawaniu się – pisarką i osobą. Pełne wątpliwości samopoznanie dokonuje się głównie przez tworzenie oraz relacje rodzinne i miłosne, choć zasadniczo należy uznać, że przez obserwację i myślenie. Przekraczanie granic, terapia, lektury itp. nie przyniosłyby rezultatów, gdyby nie refleksja i analiza.
Narratorka rejestruje wydarzenia, zapewne te najbardziej znaczące, formujące, od czasu do czasu konfrontuje się z wcześniejszą „ja”. To wnikliwe studium wieloletniego procesu, który w istocie nie ma końca i nie daje definitywnej odpowiedzi na podstawowe pytanie „kim jestem?”. Przynosi natomiast ogromną wiedzę i poczucie jedności, wewnętrznego spokoju. Coś pięknego, nie do przecenienia.
Książka znakomita, w niczym nie ustępuje wcześniejszej Wróżbie i Zapachu mężczyzny.
_____________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz