czwartek, 5 listopada 2009

Strategia antylop - Jean Hatzfeld

Dobrze, że powstają takie książki. O zagładzie trzeba mówić głośno choćby dlatego, żeby świat się o niej dowiedział i pamiętał. Do ludobójstwa (planowanego) w Rwandzie doszło w 1994 r. - w ciągu 100 dni z rąk Hutu zginęło około miliona przedstawicieli Tutsi. A wszystko to w kraju o powierzchni niewiele większej od powierzchni województwa lubelskiego.

"Strategia antylop" nie jest jednak zapisem okrucieństw z tego okresu, a próbą pokazania życia Rwandyjczyków po masakrach. Nie jest ono łatwe zważywszy, że Tutsi muszą żyć w sąsiedztwie swoich oprawców zwolnionych po kilku latach z więzienia. Obie strony były szkolone, jak postępować, aby sytuacja w miarę się unormowała i z czasem doszło do pojednania. Czy jest to w ogóle możliwe?

Hutu uczą się pokory, Tutsi - powściągania gniewu. Starają się nie wchodzić sobie w drogę, podczas spotkań okazują sobie przynajmniej pozorny szacunek. Jak mówi bohater jednego z reportaży, Hutu jest łatwiej rozpocząć nowe życie, ponieważ nie muszą żyć z poczuciem straty bliskich osób. Nie stracili ducha, czego nie można powiedzieć o ocalałych Tutsi. Są zrezygnowani, nieufni, walczą z własną nienawiścią i patrzą z niepokojem w przyszłość. Mimo to obie grupy próbują koegzystować. Ba, zdarzają się czasem mieszane małżeństwa. Doskonale zdają sobie sprawę, że są od siebie zależni: Tutsi to hodowcy, Hutu to rolnicy. Tak było od pokoleń i zapewne będzie nadal.

Najbardziej podobał mi się rozdział "Czarne wizje Afryki", w którym mówi się m.in. o różnicach między białymi a mieszkańcami Afryki. Zastanawia zamiłowanie Rwandyjczyków do istniejącego porządku rzeczy i niechęci do zmian. Wzrusza także duma z bycia Afrykańczykiem i przekonanie o wspaniałości Afryki: ta stąd wywodzi się ludzkość i inne kultury, to piękny i żyzny kontynent o dobrym klimacie. Czarny kolor skóry przeszkadza tylko czasami, czyli wówczas, gdy pojawiają się biali.

Książka porusza i zmusza do myślenia, aczkolwiek nie jest lekturą łatwą. Momentami jest nieco monotoniczna i nużąca, jednak warto dać jej szansę.

Moja ocena: 9/10

Miejsce pamięci w kościele w Nyamata

2 komentarze:

  1. Książka rzeczywiście niesamowita. Tyle, że temat na tyle ciężki, że jakoś nie mogę się przełamać, żeby zajrzeć do następnych części... (wszak to trylogia). Mam tylko pytanie, skąd zakładka islam? Rwanda jest chrześcijańska.
    Pozdrawiam serdecznie;),
    mp

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre pytanie - skąd taka zakładka? Chyba ręka mi się omsknęła;(
    Mam podobne odczucia - nie mam siły na kolejne części.

    OdpowiedzUsuń