niedziela, 15 listopada 2009

Dobry lekarz - Damon Galgut

Afryka, RPA. Zdewastowany, wyludniony szpital na odludziu, gdzie życie toczy się powoli i spokojnie. W takie miejsce trafia na roczną praktykę Laurence, młody lekarz idealista. Nie rozumie bierności i konformizmu kolegów, próbuje wprowadzić choćby drobne zmiany dla poprawy zastanych warunków. Jest przekonany o misyjności swojego zawodu, wierzy w budowę nowego kraju. Współpracownicy nie podzielają jego entuzjazmu, widzą rzeczywistość zgoła odmiennie. Wydają się zrezygnowani, bez nadziei na lepszą przyszłość. Wykonują tylko swoje obowiązki.

Prędzej czy później musi dojść do konfrontacji obu postaw. Jak po każdym zderzeniu również i tutaj pozostają ślady. Z jednej strony lekarzom udziela się zapał nowego kolegi, a z drugiej Laurence przekonuje się, że nie wszystko można zmienić. Co więcej, idealizm i dobre chęci mogą niekiedy wyrządzić więcej zła niż dobra. Może lepiej przymknąć czasem oko na łamanie prawa w imię ocalenia życia innych? Może lepiej nie zmieniać świata na siłę, zwłaszcza jeśli niezbyt dobrze orientujemy się w powiązaniach społeczno-politycznych? To nie są łatwe pytania, a odpowiedzi nie są oczywiste.

Właśnie ta niejednoznaczność bardzo mnie urzekła w powieści. Autor doskonale oddał atmosferę beznadziei i marazmu - akcja toczy się niespiesznie, jednak cały czas ma się wrażenie, że coś niedobrego musi się wydarzyć. Świetnie pokazana jest również przemiana narratora-realisty, jego ambiwalentne odczucia. Broni się nawet przed określaniem go mianem przyjaciela Laurence'a, a kiedy wreszcie skapituluje, okaże się, że przyjaźń nie jest wolna od nienawiści. Skomplikowane, jednak w powieści znakomicie przedstawione.

Książka w 2003 r. znalazła się wśród finalistów nagrody Man Booker Prize.

Moja ocena: 10/10

2 komentarze:

  1. Jeśli interesuje Cię troszkę bardziej literatura afrykańska koniecznie przeczytaj: Chimamanda Ngozi Adichie, Połówka żółtego słońca, no i Chinua Achebe, Wszystko rozpada się (to już absolutny klasyk). Książki napisane przez Nigeryjkę i Nigeryjczyka. W mojej opinii świetne. Większość literatury afrykańskiej, która do nas dociera pochodzi z RPA i jest pisana przez białych Południowoafrykańczyków (Polecam tu np. DeSoto, Źdźbło trway). Też bywa świetna, ale brakuje trochę literatury pisanej przez czarnych Afrykańczyków. Zmienia się perspektywa i jednak wyłania się z niej zupełnie inny obraz afrykańskiej rzeczywistości. Pozdrawiam serdecznie;)
    mp

    OdpowiedzUsuń
  2. Adichie przeczytałam wszystko, co napisała - b. mi się podobała, zwłaszcza "Połówka...". Achebe wciąż przede mną.
    Zgadzam się, że lit. afrykańska pisana przez białych to nie to samo, co lit. pisana przez czarnych Afrykańczyków.
    Dzięki za sugestie;) Pozdrowienia;)

    OdpowiedzUsuń