Kanapka z tytułowym dżemem i masłem orzechowym to przysmak dwóch sióstr dorastających w Rodezji (dzisiejsze Zimbabwe) pod koniec lat 70-tych ubiegłego stulecia. Dziewczynki wywodzące się z rodziny białych osadników dorastają na podupadającej farmie, której dogląda głównie matka. Pomocą próbuje służyć jej zniedołężniały i wyjątkowo niepoprawny politycznie teść oraz grupa tubylców. Jest jeszcze ojciec - ten najczęściej przebywa jednak poza domem, zwalczając czarnych partyzantów.
Historię poznajemy z perspektywy 9-letniej Nyree, którą łączy silna więź z młodszą siostrą Cią. Obie spędzają czas głównie na zabawach w okolicznej sawannie, która wydaje się mocno pobudzać wyobraźnię dziewczynek. Wróżki, afrykańskie duchy i Jezus występują tu na równych prawach, rytuały chrześcijańskie mieszają się z pogańskimi. A wszystko to w otoczeniu fascynującej przyrody.
Dzieciństwo głównych bohaterek jest spokojne, niemal sielskie. Najwyraźniej nie są świadome zachodzących w kraju zmian, a przecież wkrótce władza przejdzie w ręce czarnych. Dla białych farmerów może oznaczać to tylko kłopoty. Kłopoty nadchodzą, ale ze strony kuzyna Ronina, który dołączył do rodziny O'Callohanów. Z chwilą jego pojawienia się napięcie zaczyna narastać, niektóre sceny są doprawdy przejmujące.
Autorce znakomicie udało się oddać świat widziany oczami dziecka: pewnych rzeczy się nie dostrzega, niektóre błędnie interpretuje. Pięknie przedstawiła również miłość siostrzaną unikając przy tym ckliwości i przesłodzenia. Dla mnie jest to również książka o stawaniu się dorosłym niezależnie od wieku, oraz o tym, jak bycie świadkiem różnych zdarzeń wiąże nas z innymi - czy tego chcemy, czy nie.
Powieść znalazła się wśród finalistów Orange Prize for Fiction 2008.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz