środa, 7 grudnia 2011

Niewygodny spadek

Dziedzictwo jest trudne, składa się ze zbyt wielu nieszczęść, w których zbyt wielu ludzi odziedziczyło udziały, a nikt nie wie, jak je zainwestować i co w ogóle z nimi zrobić. Dotyczy to zwłaszcza upokorzeń, które chciałoby się po prostu wykreślić z inwentarza, a jeśli to niemożliwe, pozbyć się ich, oddając komuś innemu. Lecz wiadomo, że nawet najsłabszy nie przyjmie ich po dobroci, w tej sprawie bez przemocy się nie obędzie. [str. 77]


Bohaterka opowiadań Magdaleny Tulli otrzymała w spadku wojenną traumę matki, włoskie pochodzenie ojca i postanowienia jałtańskie. To spore obciążenie, zwłaszcza dla dziecka dorastającego w Polsce w latach 60-tych ubiegłego stulecia. Wiąże się z nieodwzajemnioną miłością do matki, rozdarciem między dwoma kulturami i szykanami. Żadne tam dolce vita - o istnieniu innych światów boleśnie przypominają tytułowe włoskie szpilki.

Podoba mi się sposób Tulli na snucie opowieści. Szarą nicią, gęstym ściegiem, dobrze maskującym to, co znajduje się pod spodem. Gruba tkanina jest szorstka w dotyku i nieco krępuje ruchy, ale dobrze się nią opatulić. Posiada bowiem cenną właściwość - grzeje. Tak jest właśnie z "Włoskimi szpilkami" - pełnymi metafor i oryginalnych skojarzeń. U Tulli wojna może być wojną pianistów, wydarzenia marcowe 1968 r. - polowaniem na lisy, a postępująca choroba Alzheimera - rozpadem imperium:

Jej choroba była jak schyłek imperium. Armie cofały się, opuszczały przyczółki zajęte w czasach minionej świetności, posągi kruszały, pałace zarastały zielskiem. Urzędnicy cesarstwa nie myśleli już o wielkości, tylko o przetrwaniu, to znaczy o tym, co najbardziej doczesne i najbliższe ciału, a przez opuszczone punkty graniczne przenikali obcy - wirusy, bakterie - i przejmowali rządy. [str. 22]

Proza nieprzeciętna, w swojej oryginalności bezpretensjonalna. Do sączenia dzień po dniu, do smakowania. Dla mnie cymes.

Zachęcam do przeczytania wywiadu z autorką.

______________________________________________________________

Magdalena Tulli "Włoskie szpilki", Wydawnictwo Nisza, Warszawa, 2011
______________________________________________________________


24 komentarze:

  1. książka jest na mojej mikołajkowej liście odkąd tylko wyszła! cieszę się, że Ci się podoba, mam nadzieję, że i ja się nie rozczaruję! czytałaś inne książki Tulli? jak Twoim zdaniem Włoskie szpilki wypadają na tle innych jej utworów, jak bardzo są podobne? czytałam wywiad parę tygodni temu i tam Tulli chyba mówi, że są zupełnie inne (jeśli dobrze pamiętam).

    OdpowiedzUsuń
  2. --> bezszmer

    Myślę, że Ci się spodoba. Podczas lektury miałam skojarzenia z "Książką" Łozińskiego - co prawda inny styl, inne pokolenie, ale opisywane realia nieco podobne.

    Tulli znam z "W czerwieni" i chyba "Trybów". Jest tak, jak czytam prasie: "Włoskie szpilki" nie są tak abstrakcyjne, tak oniryczne. Osobiście wolę Tulli w wydaniu obecnym czyli bardziej konkretnym;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem pewna czy ją przeczytam, ale sposób w jaki o tej książce pisałaś cudny! To porównanie sposobu opowiadania autorki do tkaniny godne pozazdroszczenia:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. --> Paula

    Naprawdę? To gorąco Ci dziękuję, bo b. starałam się oddać swoje uczucia, a właśnie z dziewiarstwem miałam skojarzenia;).
    I naturalnie zachęcam do lektury, może wywiad Cię przekona? Autorka miała (i chyba nadal ma) ciekawe życie.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja się trochę jej boję z uwagi na treść, natomiast z tego co piszesz niezbicie wynika że warto ...
    Czy boli jak się czyta?

    OdpowiedzUsuń
  6. --> Dea

    Zapewniam, że nie boli. Pisze o rzeczach trudnych zwłaszcza dal dziecka, ale gruba nić amortyzuje ewentualny ból. Proszę Cię, daj szansę p. Tulli;)

    OdpowiedzUsuń
  7. dam na pewno, tym bardziej, że ufam Twojemu gustowi

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję Ci bardzo za dobre słowo, ja Twojemu też ufam;) I namiętnie podglądam, co czytasz;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja sam nie wiem, czy tę Tulli przytulic ...
    pozdrawiam: mojeksiazki.blog

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzisiaj skończyłam czytać. To moja druga książka pani Tulli. Tryby nie zachwyciły mnie, ale Włoskie Szpilki to zdecydowanie jedna z najlepszych rzeczy, które przeczytałam w tym roku. Czuję, że ta książka zostanie ze mną na długo. Piękny język, zaskakujące metafory i obrazy. I historia bardzo przejmujące, a jednak bez sentymentalizmu, co bardzo sobie cenię.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Magdaleny Tulli, ale za to świetną rzecz, którą przetłumaczyła, a zrobiła to rewelacyjnie. Mowa o "Szczęśliwych latach udręki" Fleur Jaeggy. Nawiasem mówiąc jest to powieść pensjonarska. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. --> mojeksiazki.blog

    Zdecydowanie przytulić;)

    --> Anonimowa

    Mam b. podobne, a może i takie same odczucia. Cieszę się, że Tulli ma jednak czytelników;) Dla mnie to również jedna z lepszych lektur w tym roku. Szkoda, że taka krótka;(

    --> Lirael

    Wydaje mi się, że to autorka słabo promowana, przynajmniej wcześniej. Chyba ma więcej na koncie tłumaczeń niż własnych książek, m.in. Calvino;) Na Jaeggy również zwróciłam uwagę, ale w związku z odwykiem bibliotecznym ta książka będzie musiała jeszcze zaczekać;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ojjj, ja kocham Tulli, ale zmartwił mnie trochę Twój komentarz, gdy piszesz,że "Włoskie szpilki" są bardziej konkretne niż inne jej książki. A ja lubię ten jej oniryzm, ale na pewno tę książkę zakupię.

    OdpowiedzUsuń
  14. --> Mag

    "Włoskie szpilki" są bardziej konkretne niż poprzednie książki Tulli, ale to nie jest wykładanie kawy na ławę. To wciąż owijanie wełny w bawełnę;) Gorąco namawiam do lektury.
    Zapomniałam wcześniej napisać, że podoba mi się projekt graficzny tej książki. Owszem, wydana na kiepskim papierze, ale ilustracje pomysłowe.

    OdpowiedzUsuń
  15. O jej przekładzie Calvino nie wiedziałam. Już dawno przestałam liczyć te niezwykłe zbiegi okoliczności. :)
    Niestety, książki Jaeggy nie mam i wypożyczyć Ci nie mogę. :( Po zakończeniu bibliotecznego odwyku pamiętaj o niej, dobrze?
    Zaciekawiło mnie to, że we "Włoskich szpilkach" są ilustracje, to raczej rzadkość w książkach dla dorosłych.

    OdpowiedzUsuń
  16. --> Lirael

    Pamiętać będę, Jaeggy miałam już wcześniej na uwadze;)
    Ilustracje są skromne, to poszczególne obrazki ze słownika włoskiego dla dzieci, jedną jego stronę wykorzystano na okładce. Ale sam fakt, że są, b. mnie ucieszył.

    OdpowiedzUsuń
  17. Skoro włoski słownik dla dzieci, to nie ma się nad czym dłużej zastanawiać! :P Książka już wylądowała w księgarnianym koszyku. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. O matko, tylko mnie nie uduś, to są tylko skromne rysunki! Bez podpisów.

    OdpowiedzUsuń
  19. Słowo się rzekło, szpilki w koszyku. :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Obyś się nie rozczarowała, bo będę miała wyrzuty sumienia.;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękny opis, porównanie!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ksiazka bardzo mi sie podobala, ale tez wydala mi sie niesamowicie przygnebiajaca, w ogole nie odczulam jej wlasciwosci grzewczych, o ktorych wspominasz. Przypomniala mi sie podczas lektury nowej powiesci Joanny Bator. Ciekawe, czy Ty rowniez juz do niej zajrzalas?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie poradzę, dobrze mi było w tej historii. Gryzie, uwiera, ale też przyciąga. Moje wrażenia mogą wynikać ze wspólnoty doświadczeń, na szczęście w niewielkim stopniu - w rodzinie miała miejsce podobna historia. Do Bator wciąż nie zajrzałam, spokojnie czeka na swój czas.;)
      Katasiu, miło Cię znowu czytać.;)

      Usuń