W takich chwilach żałuję, że nie znam francuskiego. W takich tzn. kiedy kończę "O sztuce oraz sposobach usidlenia kierownika działu w celu upomnienia się o podwyżkę” Pereca i okazuje się, że z autora był pomysłowy Dobromir. Co książka, to inna konstrukcja, inna gra z czytelnikiem. Niestety w Polsce przetłumaczono tylko kilka książek Pereca. A tu by się z chęcią poczytało takie La Disparition czyli powieść napisaną bez użycia litery "e". Albo choćby taki Un cabinet d'amateur wykorzystujący wielokrotne powtórzenie obrazu w obrazie. Książka ukazała się w Polsce pod tytułem "Gabinet amatora", nawet w dwóch przekładach, oba niestety są najwyraźniej wadliwe*. Kłania się stara prawda: języki obce warto znać. W przypadku lektury książek Pereca - zdecydowanie warto.
Co zatem aż tak ujęło mnie w tej czerwonej książeczce, że zaczęłam pomstować na językowe lenistwo? Głównie forma i humor. Otóż Perec postanowił w literacki sposób przedstawić schemat organizacyjny, za cel zadania stawiając sobie - czy też raczej potencjalnemu pracownikowi - poproszenie szefa o podwyżkę. Forma graficzna zajmuje jedną stronę, opis wszystkich możliwości dotarcia do kierownika - 75 stron. Treść jest tu mniej istotna, a dokładne jej śledzenie może przyprawić o zawrót głowy, zgrzytanie zębami, a nawet o atak wściekłości. Autor uparł się bowiem, aby utrudnić realizację zadania i mnoży przed śmiałkiem trudności. To, że szef może być w złym humorze, zbyć pracownika, przełożyć spotkanie, jest niczym w porównaniu z ryzykiem, jakie stanowi świat zwierząt i minerałów. Szef może wszak zatruć się nieświeżym jajkiem, a jeśli nie zatruje się jajkiem, może udławić się ością, a jeśli nie udławi się ością, może zarazić się odrą od jednej z czterech córek, a jeśli nie... I tak dalej, i tak dalej czytelnik podąża tropem nieszczęśliwych wypadków, o ile starcza mu naturalnie wytrwałości. A wszystko to podane jednym ciągiem, bez znaków interpunkcyjnych i wielkich liter.
Przyznaję się bez bicia, że całość bywa nużąca i irytująca, na szczęście bywa także dowcipna. Mam ogromny szacunek i słabość do literatów eksperymentatorów, toteż od czasu do czasu dużą frajdę sprawia mi sięgnięcie po książki w rodzaju wyżej opisanej. Kombinatoryki w matematyce nie lubiłam, ale w literaturze - bardzo. Perec kombinuje nie tylko z możliwościami w schemacie, ale i z językiem; na miano literata w pełni sobie zasłużył. Już się cieszę na "Człowieka, który śpi" - książkę złożoną podobno wyłącznie z cytatów oraz na "Życie instrukcję obsługi" zorganizowane wg ruchu skoczka szachowego. Może z czasem znajdą się chętni na przetłumaczenie innych utworów Pereca.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Polecam artykuł Jana Gondowicza w Magazynie Literackim w nr 49 "Tygodnika Powszechnego". Wyrywkowe porównanie pokazuje duże rozbieżności między tłumaczeniami "Gabinetu amatora". I tak np. "forma świecznika" u Markowskiego jest "wzorem na szkliwie" u Brzozowskiego, natomiast "sekretne przesłanie" Brzozowskiego to według Markowskiego "skradziony list". Nie wiadomo też, czy w oryginale chodziło o "ulicznego antykwariusza w Lille" (Markowski) czy raczej o "antykwariusza przy ulicy de Lille" (Brzozowski). Podobnych przykładów jest więcej, Perec pewnie w grobie się śmieje.
________________________________________________________________________________________
Georges Perec "O sztuce oraz sposobach usidlenia kierownika działu w celu upomnienia się o podwyżkę”, tłum. Wawrzyniec Brzozowski, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011
________________________________________________________________________________________
na pocieszenie mogę dodać, że powieść bez litery 'e' została przetłumaczona na angielski, więc zawsze można sobie przeczytać 'void' ;-)
OdpowiedzUsuńWiem i w chwili desperacji pewnie ją przeczytam. Może doczekam się jednak polskiej wersji? To i tak by pewnie były dwie różne książki;)
OdpowiedzUsuńja myślę, że to właśnie byłoby bardzo fascynujące, porównać tak dwa tłumaczenia jednej książki, a jeszcze żeby tak móc z oryginałem! ach! ;-)
OdpowiedzUsuńNa pewno. A Włosi to tłumaczyli? Mogłabyś porównać angielską i włoską wersję;) Skoro taki "Gabinet amatora" oferuje tyle niespodzianek, to dwa języki tym bardziej. Swoją drogą kusi mnie porównanie obu polskich przekładów;)
OdpowiedzUsuńtak, włosi to tłumaczyli, chociaż pewnie włochom było najłatwiej ze względu na bliskość obu języków ;-) może się kiedyś skuszę!
OdpowiedzUsuńnawet porównanie dwóch polskich przekładów brzmi ciekawie, szczególnie że tak jak pisałaś, dosyć sporo się od siebie różnią! czy któryś można by nazwać lepszym? i właściwie czemu i na jakiej podstawie? bo nigdy też nie wiadomo czym się tłumacz kierował w swojej pracy! pytań mnóstwo, aż się skieruję na dół do archiwów, w poszukiwaniu wspomnianego artykułu z Tygodnika!
Gondowicz jest na tyle taktowny, że żadnego nie z tłumaczy wyróżnia. A że jest znawcą literatury i niekwestionowanym autorytetem, to ja mu ślepo wierzę;)
OdpowiedzUsuńJa czytałam "Życie. Instrukcja obsługi". Odczucia miałam mieszane. Z jednej strony doceniam w pełni sam pomysł, zabawę językiem. Ale jednocześnie czytanie mnie męczyło - bo jak można spokojnie czytać 5-stronicowy opis słoików ustawionych w piwnicy?
OdpowiedzUsuńNa "Życie instrukcję obsługi" czaję się od dawna. jak dotychczas skutecznie odstrasza mnie cena. :( Zaniepokoiłaś mnie też informacją o skoczku. W szachy nie grałam całe wieki, będę musiała sobie przypomnieć zasady. :)
OdpowiedzUsuńJuż wygląd Pereca sugerował osobowość nietuzinkową, tutaj dowód. :)
~ Karolina
OdpowiedzUsuńPięciostronicowy opis piwnicznych słoików to musi być ciekawe doświadczenia czytelnicze! :D Mam nadzieję, że kiedyś "Życie..." wpadnie w moje ręce.
--> Karolina
OdpowiedzUsuńUstawianie słoików opisane na pięciu stronach? No, no - jestem pod wrażeniem! Najpierw chyba zacznę od krótszej formy czyli "Człowiek, który śpi" albo "Rzeczy".;)
--> Lirael
A co ja mam powiedzieć, skoro w ogóle nie umiem grać w szachy? Może najpierw się nauczę grać, a potem wezmę za lekturę.;)
Po raz 123. w tym roku czytasz w moich myślach - Perec wyglądał odjazdowo;)
Może do książki dołączane są miniaturowe szachy, żeby ułatwić lekturę? :)
OdpowiedzUsuńTa telepata jest obustronna. :)
Przedni pomysł! Plus krótki kurs gry;)
OdpowiedzUsuńOd dawna mi się marzy ze znajomość jeszcze ze trzech języków (francuski, hiszpański, rosyjski) załatwiłoby mi sprawę poznania arcydzieł literatury bez, zwykle miernego, pośrednictwa tłumaczy ;)
OdpowiedzUsuńPrawda? Jedyną pociechą jest dla mnie fakt, że i tak wszystkiego nie przeczytam, nawet gdybym znała 15 języków obcych.;)
OdpowiedzUsuńDla mnie to ten nudniejszy Perec niestety jest. Książeczka jest zaskakująca (pomysłem), ładna, zgrabnie napisana, ale naprawdę nic z niej nie wynika. Przeczytane, zapomniane.
OdpowiedzUsuńZ dostępnych u nas ćwiczeń polecam raczej "Gabinet", w każdym razie w wersji pierwszej. Mnie rajcuje już historia pierwszego wydania w Polsce (i późniejszego puszczenia na przemiał), sama w sobie jest strasznie Perecowska.
Treściowo z jednej strony to, to co Perec sobie upodobał najbardziej: katalogi!, ale też ciekawa historia i zaskakująca refleksja.
Masz rację - nic z tej książki nie wynika, to tylko eksperyment literacki. Dlatego też zaznaczyłam, że po podobne utwory sięgam od czasu do czasu;)
OdpowiedzUsuń"Gabinet amatora" przeczytam na pewno, artykuł Gondowicza był wyjątkowo zachęcający. Mnie najbardziej ciekawi ten obraz w obrazie i wątek sztuki.
Jak dorwę w bibliotece w oryginale, to przeczytam. Sesja się zbliża, ale jak już skończę, to napiszę, czy dla lektury tej książki warto jest znać francuski :)
OdpowiedzUsuńWszelkie uwagi będą mile widziane;)
OdpowiedzUsuńOj, nabrałam ochoty na Pereca, nie tylko za sprawą jego odjazdowego wyglądu ;) Kiedyś "coś" jego czytałam - może "Rzeczy"? - ale zapamiętałam z lektury głównie, że to za jej sprawą odkryłam, że istniało coś takiego jak wojna w Algierii ;)
OdpowiedzUsuńTymczasem zachęcam oczywiście wszystkich do nauki francuskiego, choćby po to by móc przeczytać fantastyczną powieść nagrodzoną w tym roku prix Goncourt, zanim zostanie przetłumaczona (jeśli zostanie )) :)
Wygląd godny artysty;)
OdpowiedzUsuńOstatnie pięć książek nagrodzonych Goncourtem przetłumaczono na polski, mam nadzieję, że podobnie stanie się z Jenni. Czytałaś może "Trzy silne kobiety"? Opinie, jak widzę są różne, ale kusi mnie coraz bardziej.;)
Nie, nie czytałam "Trzech silnych kobiet". Czytałam zbiór opowiadań Marie Ndiaye i choć mają niesamowity, duszny klimat nie zachęciły mnie do lektury jej innych utworów.
OdpowiedzUsuńAha. "Trzy silne kobiety" mają różne opinie, ale z braku laku (czyli innych książek Ndiaye dostępnych po polsku) będę musiała przynajmniej spróbować;)
OdpowiedzUsuń