środa, 28 grudnia 2011
Zęby bolą
Trudno czytać "Koniec romansu" Greene'a i nie zgrzytać zębami. Z jednej strony otrzymujemy nadmuchany do granic możliwości wątek nawrócenia religijnego, który pod koniec powieści zmierza już tylko w stronę kiczu. Z drugiej strony czytelnik jest zasypywany "złotymi myślami", które brzmią na przykład tak:
Zazdrośni kochankowie są godniejsi szacunku, mniej śmieszni od zazdrosnych mężów. [str. 16]
Nie można szpiegować własnej żony przez przyjaciela, i to przyjaciela udającego jej kochanka. [str. 17]
Wraz z powodzeniem kochanka wzrasta jego nieufność. [str. 44]
Zimna kobieta nigdy nie bywa zazdrosna. [str. 50]
Niepewność jest najgorszą rzeczą, jakiej doświadczają kochankowie. [str. 51]
Po wzruszeniach posiadania przychodzi czułe uczucie odpowiedzialności, kiedy zapomina się, że jest się tylko kochankiem, który z niczego nie musi sobie zdawać sprawy. [str.64]
Gdy dwoje ludzi kochało się, nie potrafią ukryć przed sobą braku czułości w pocałunku. [str. 84]
(...) losem kochanka jest śledzić, jak wyraz smutku krzepnie na twarzy ukochanej niby maska. [str. 152]
Tymczasem Greene najlepszy jest wtedy, gdy skupia się na miłości. Kiedy pokazuje mało romantyczne oblicza tego uczucia. Kiedy kochanka zmienia w nieznośnego zazdrośnika. Jest jeszcze ciekawiej, gdy główny bohater zostaje powiernikiem zdradzanego męża. Psychologia postaci jest zdecydowanie najmocniejszą stroną Greene'a. Przekonują mnie ich pozornie irracjonalne zachowania oraz skomplikowane relacje. Ich pokrętna i ułomna natura, która każe czasem dręczyć ukochaną osobę, a nienawidzić naiwnego za jego dobroć. Tak, to mogła być znakomita powieść psychologiczna.
_________________________________________________________________________________
Graham Greene "Koniec romansu", tłum. Jan Józef Szczepański, Wydawnictwo C&T, Toruń, 1999
_________________________________________________________________________________
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czytałam tylko "Sedno sprawy". Podobał mi się spokojny, klarowny styl tej książki, ale nie sięgnęłam po inne powieści pana GG.
OdpowiedzUsuńWynotowane przez Ciebie sentencje są faktycznie wstrząsające, zwłaszcza w takim nagromadzeniu. Obawiam się, że dla wielu czytelników to będzie koniec romansu z twórczością Greene'a. :(
Ja mam ochotę na "Podróże z moją ciotką". Podobno są naprawdę zabawne.
Wydaje mi się, że wieki temu też czytałam "Sedno sprawy". Na pewno sięgnę po inne książki Greene'a, m.in. po wspomniane przez Ciebie "Podróże...";)
OdpowiedzUsuńKiedy przepisywałam te cytaty, śmiech mnie ogarniał. Owszem, są wyrwane z kontekstu, niestety to takie frazesy...
Kolejna porcja, tym razem o cierpieniu:
Czasami łatwiej znosić niedostatek niż los, który się sobie samemu zgotowało. [str. 103]
Dopóki nie widzi się rozpaczy, człowiek nie wierzy w nią. Z odległości można zadać ból każdemu. [str. 106]
Człowiek żyje póty, póki cierpi. [str. 126]
Nie dość,że odkrywcze, to jeszcze w dodatku niezwykle optymistyczne sentencje. :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie poraziła mnie znaleziona w BN informacja, że ta powieść ma tylko 173 stron! Dziesiątkami aforyzmów z "Końca romansu" można by obdzielić kilkunastotomowy cykl. :)
Zgadza się - średnio co dwie strony trafia się "złota" myśl;( Na szczęście pomiędzy nimi trochę się w książce dzieje, a psychologia postaci jest naprawdę na dobrym poziomie.
OdpowiedzUsuńhm, wygląda na to, że "koniec romansu" sobie jeszcze na mojej półce poleży... mimo że ma tak mało stron, co ostatnio jest dla mnie zaletą w książkach ;-)
OdpowiedzUsuńDaj mu proszę szansę - może w oryginale brzmi lepiej? Czyta się b. dobrze, także ze względu na "cienkość" książki;)
OdpowiedzUsuńA mnie przytoczone przez Ciebie cytaty właśnie zachęcają do sięgnięcia po tę książkę - jestem bowiem ciekawa, jak je można było wpleść w fabułę ;-)
OdpowiedzUsuńGreene jest szokująco nierówny. "Podróże z moją ciotką" i "Pożycz nam męża, Poppy" bardzo mi się podobały, ale już "Pociąg do Stambułu" czytałam dwa razy i zaraz po skonczeniu nie miałam pojęcia, o co tam tak naprawdę chodziło - powieść bez treści.
OdpowiedzUsuń"Koniec romansu" jest świetnym filmem, bardzo nastrojowy, bardzo dobrze zagrany, moim zdaniem, ale książki nie chciałabym czytać. Myślę, że miałabym podobne odczucia co i Ty.
Na zęby bolące to najlepszy był gardan, ale już chyba nie produkują:P Ja się zniechęciłem do Greena Podróżami z moją ciotką, które się dobrze zapowiadały i zdechły nader szybko. Złote myśli natomiast godne wykorzystania:)
OdpowiedzUsuń--> Karolina
OdpowiedzUsuńNarrator opowieści jest pisarzem, więc musiało mu się udać.;) Książkę warto przeczytać dla wątku romansowego - jest niesztampowy.
--> Chihiro
Chciałabym przeczytać właśnie opowiadania z "Pożycz..." - kiedyś byłam w teatrze na sztuce na nich opartej i był to dość przyjemny wieczór.
Ekranizacji "Końca romansu" jeszcze nie widziałam, ale muszę to nadrobić, choćby dla J. Moore;)
Z opinii w sieci wynika, że jest niestety jak piszesz: Greene to nierówny pisarz.;(
--> zacofany.w.lekturze
Na bolące zęby najlepsza jest wizyta u stomatologa;). Widzę, że "Podróże z ciotką" wywołują różne reakcje - i znowu trzeba będzie przekonać się naocznie, jak to z nimi jest;)
Uprasza się o relację z wykorzystania sentencji GG.
Aniu, może sobie ustawię jako status na gmailu i poczekam na reakcje publiczności:P
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawie;)
OdpowiedzUsuńOj, szkoda, że Greene Cię rozczarował. Mnie bardzo podobała się ta książka i nie przeszkadzał mi wątek religijny. Uważam też, że pisarzowi udało się stworzyć najlepszy portret zazdrosnego mężczyzny, na jaki kiedykolwiek trafiłam w literaturze (tak tak, przekonywał mnie bardziej niż Otello :))
OdpowiedzUsuńAleż tak! Portret zazdrośnika jest rewelacyjny; tak jak pisałam, psychologia postaci jest w książce (wg mnie;) na najwyższym poziomie. I właśnie ta psychologia uratowała powieść w moich oczach. Nie uważam, że to zła książka, do tej pory mam kłopot z jej oceną, niemniej wątek nawrócenia był na mój gust zbyt nachalny (nie znajduję lepszego określenie).
OdpowiedzUsuń