U Fiedorczuk nic nie jest oczywiste. Nastoletnia przyjaźń nie przetrwa do grobowej deski, matka nigdy nie porozumie się z córką, literatką nie zostanie ta zdolna, ale ta mniej utalentowana. Nic nie idzie zgodnie z przewidywaniami, na dodatek autorka pozostawia czytelnika z pytaniami. Kim jest tytułowa biała Ofelia? Czy główne bohaterki były pierwowzorem dla fikcji czy też zaczęły fikcję naśladować w życiu? A może to były tylko sny? To nie jest oczywiste.
Podobają mi się zwody autorki i trzymanie czytelnika w niepewności. Podoba mi się opowieść o Annie, która sprawia wrażenie, jakby poruszała się wciąż na oślep. Już, już odkrywa siebie, już wychodzi na prostą, a tu przykra niespodzianka, kolejne rozczarowanie na koncie. Zaczyna się odpływ w inną rzeczywistość-nieoczywistość. To książka bardzo konkretna, z początkiem i końcem, dobrze zarysowanymi postaciami, a jednak pozostała mi w pamięci jako coś podobnego do snu. Może nawet do serii snów, w których realne wątki przeplatają się z tymi fantastycznymi, chwilami przemieniającymi się w koszmar.
Mało atrakcyjna okładka zapowiadała lekturę ciężką i mroczną, z traumą lub tragedią w tle. Tymczasem "Biała Ofelia" to sprawnie napisana powieść o dojrzewaniu, w której na każdej stronie słychać poetycki język. Jeśli tak prozę mają tworzyć poetki, to ja poproszę o więcej.
Wywiad z autorką można przeczytać tutaj.
_____________________________________________________
Julia Fiedorczuk "Biała Ofelia", Biuro Literackie, Wrocław, 2011
_____________________________________________________
no to zdecydopwanie musi trafić na moją półkę!
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę;) Skoro podobała Ci się "Dziewczyna z zapałkami" Janko, to "Biała Ofelia" również może przypaść Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńA mi okładka się podoba :) Ale do rzeczy - powieści z poetyką w tle są magiczne, mają jakby drugie dno, owy oniryzm to główna zaleta takich książek. Na pewno zajrzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^.^
Mnie okładka też się podoba. Jest zupełnie inna od tych błyszczących, krzykliwych i słodkich;)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w prozie często pojawiają się sny, albo akurat mam ostatnio takie szczęście;)
Za oniryzmem w literaturze zbytnio nie przepadam (zwłaszcza u Japończyków), ale u Fiedorczuk sen i jawa przenikają się tak płynnie, że mi to nie przeszkadza.
Również pozdrawiam;)
Never heard of. ale jeśli rekomendujesz fanom Janko, to może mi sie spodobać:).
OdpowiedzUsuńIza, ja też o tej pani usłyszałam dopiero w tym roku;( Już mnie kusi, żeby rozejrzeć się za jej wcześniejszymi opowiadaniami;)
OdpowiedzUsuńTo jest chyba podobne do 'Mój przyjaciel Meaulnes'- właśnie czytam i już żałuję, że się za kilkadziesiąt stron kończy. Jeśli zabraknie mi 'rzeczywistości- nieoczywistości', to 'Biała Ofelia' mnie uratuje:)
OdpowiedzUsuńTeraz nie pozostaje mi nic innego jak przeczytać "Mojego przyjaciela...";) Dzięki za podpowiedź.
OdpowiedzUsuńAutorka zupełnie mi nieznana. Szczerze pisząc pewnie nie będę miała okazji po książkę tę sięgnąć, ale gdyby jednak czasem taka okazja się nadarzyła, to czuję się zachęcona i skorzystam :-)
OdpowiedzUsuńPanowie poeci też tworzą niezłą prozę. :)
OdpowiedzUsuń--> Karolina
OdpowiedzUsuńKsiążka chyba b. niszowa, zdziwiłam się ogromnie, że była w bibliotece. W księgarni jej nawet nie widziałam, za to czytałam o niej w Przekroju. Warto dać jej szansę;)
--> Lirael
Masz Dehnela na myśli?;))))
Moja aluzja była bardzo przejrzysta. :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że masz na myśli jeszcze kogoś innego;) Do głowy przychodzą mi tylko panie: Janko, Bargielska, teraz Fiedorczuk.
OdpowiedzUsuńJeszcze Zbigniew Herbert i jego wspaniałe eseje. Że nie wspomnę o Jarosławie Iwaszkiewiczu. :)
OdpowiedzUsuńZ pań zagranicznych proponuję dopisać do listy Katherine Mansfield i Sylvię Plath.
Dla mnie Iwaszkiewicz to przede wszystkim prozaik;) Pewnie dlatego, że proza jest bardziej popularna, do tego miał szczęście do licznych ekranizacji.
OdpowiedzUsuńtrafiłaś z opisem okładki w sedno, to tłumaczy dlaczego nie mogę się zabrać do tej książki, która czeka na przeczytanie jakieś pół roku.Ale teraz mnie uspokoiłaś i może wreszcie się za nią wezmę.
OdpowiedzUsuńMiałam podobne obawy, ale już pierwsze strony dowiodły, że niepotrzebnie;) Książka jest wciągająca i b. dobrze się ją czyta. Czekam na Twoje wrażenia;)
OdpowiedzUsuńMam dwa tomiki Iwaszkiewicza, "Muzykę wieczorem" i wybór z żółtej celofanowej serii. Według mnie całkiem niezłe. Dzięki Niemenowi sporo osób lubi "Nim przyjdzie wiosna". Do muzycznej interpretacji też miał Iwacha szczęście. :)
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej:) Plus do teatralnej - Rylski w sumie o nim sztukę napisał. "Na grobli" też o JI zahacza.
OdpowiedzUsuń