Czytam wywiad z Michałem Witkowskim w piątkowej Gazecie Wyborczej, a tam taki fragment:
Czy pan pisze dla inteligenta?
- Zdecydowanie trudno powiedzieć żebym pisał dla inteligenta, bo inteligent czytał raczej Konwickiego, Herberta czy Miłosza i nie potrzebował żadnych wabików typu, że będzie seks, przemoc i kamp. Wszelkie ozdóbki i przyprawy były mu wręcz wstrętne. Teraz są nadobecne, bo przecież książki pisze się w kontekście półki w Empiku.
Pan żartuje?
- Nie. Pisząc wiem, że moja książka będzie stała na ósmej półce od dołu, w piątym pomieszczeniu. I że facet, który ma wydać 30 zł, mając do wyboru trzypoziomowy Empik, musi je wydać właśnie na tą ósmą półkę, a nie na kubek z Marilyn Monroe czy najnowszy kompakt.
Pan się nie wstydzi mówić o tym?
- A czego mam się wstydzić?
Że pan pisze pod półkę.
- Przepraszam, ale pani jest naiwna. Literatura współczesna ma bardzo dobrze wpisaną świadomość półki w Empiku. Ona cała krzyczy, jak bardzo jest atrakcyjna. Kiedyś pisało się bez takiej potrzeby.
Krzyczy?
- Tytułem krzyczy, żeby tylko się rozniosło, że ja też jestem atrakcyjna, a ci obok mnie to już mniej. Pierwszym zdaniem krzyczy, okładką i tym, co napisane z tyłu na okładce. Teraz już się nie da pisać tak jak kiedyś.
Pełny tekst wywiadu tutaj.
Wywiad znakomity. Witkowski ma rację, jest do bólu szczery, ale i zarazem niezła kokietka z niego ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Mam nadzieję, że to taka kokieteria. Inaczej jako czytelnik i potencjalny nabywca czułabym się co najmniej dziwnie;(
OdpowiedzUsuńOto współczesna literatura! Nie dziwmy się, że duża jej część tak wygląda. Dostojewski pisał genialne grube tomiszcza, bo dostawał wynagrodzenie zależne od objętości książki. Odłóżmy na bok motywację autora i oceniajmy to, czy podoba nam się sama książka, co w niej znajdujemy dla siebie.
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc, nie lubię i nie czytuję Witkowskiego, ale wywiad jest o tyle wartościowy, że sporo mówi o dzisiejszym pisarstwie.
Ja też się obawiam, że ziarno prawdy w tym jest. A może i więcej;( Mimo wszystko szkoda, jeśli sam autor traktuje swój utwór jako produkt, który ma się po prostu dobrze sprzedać.
OdpowiedzUsuńDobrze, że są jeszcze małe wydawnictwa, które drukują także te mniej "handlowe" książki.
Ja lubię Witkowskiego, może nie wszystko, ale ogólnie - jestem na TAK;)
Dostojewski pisałe tez jak mu kasy nie stykało, taki Gracz np ...
OdpowiedzUsuńa tak btw empiku byłam ostatnio w jakimś ale wyszłam z niczym, hałas był za duży
Aż tak?;) Rozumiem to uczucie, mam tak z Pilchem;)
OdpowiedzUsuńHehe, no i wyobrażenie o pokarmie dla duszy poszło się gonić. Kiedyś była pupa i maska teraz jest półka. W Empiku. Dobre!
OdpowiedzUsuń--> Anonimowy
OdpowiedzUsuńAż tak?;) Rozumiem to uczucie, mam tak z Pilchem;)
--> Dea
Pewnie wielu uznanych pisarzy tworzyło dla pieniędzy, w końcu żyć trzeba;(.
Czyżby w empiku rozpoczęło się szaleństwo przedświąteczne?
--> Bazyl
OdpowiedzUsuńMiłośnicy literatury to jednak naiwni potrafią być, prawda?;)
Aniu tak były same tzw bestsellery, krzykliwe tytuły i okładki i tłumy. nawet przeglądać mi sie nie chciało
OdpowiedzUsuń--> Dea
OdpowiedzUsuńWierzę;) Ale podejrzewam, że "Drwal" znalazł się na wymarzonej półce. Ma niezłą promocję.
a to prawda ale Michaśka zawsze był medialny:-) z reszta sam przyznał ze wymknęło mu sie to trochę:-)
OdpowiedzUsuńWywiad ciekawy. Myślę,że Witkowski przejmuje się nie tym, co trzeba. To tak jakbym ja non stop sprawdzała, na którym jestem miejscu na liście lokalnych super-matek, zamiast po prostu ugotować zupę i odebrać dziecko ze szkoły. Witkowski jest zdesperowany i zagubiony i widać to też (niestety) w 'Drwalu', którego właśnie czytam.
OdpowiedzUsuń--> Dea
OdpowiedzUsuńMedialny, i to bardzo;) Warto wiedzieć, że nie wszystko było jego pomysłem.
--> porządek_alfabetyczny
Może to taka poza? Mam wrażenie, że Witkowski lubi nieco namieszać. Niby zdradza trochę szczegółów pracy pisarza/wydawcy, a tak naprawdę jest to celowa strategia. Czasem mam wrażenie, że chce na to nabrać czytelnika. "Patrzcie, jaki jestem spoko gość".
Bazyl: ciesz się, że to, mimo wszystko, półka w empiku. Są wydawcy, którzy wydają pod kątem kosza z przecenami w hipermarkecie:P
OdpowiedzUsuń--> zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńMiej litość nad moimi wyobrażeniami o sztuce;)
@ZWL Jak czytam takie teksty jak u Pawła, to się nie dziwię jakości współczesnej prozy polskiej. Ta półka jest jak widać ważna. A reszta, to rezultat pisania pod jej kątem.
OdpowiedzUsuń--> Bazyl
OdpowiedzUsuńPrzygnębiające.
@Ania: przejdź się przedświąteczną porą po stoisku książkowym w hipermarkecie i sprawdź, co się tam proponuje dzieciom: krzykliwa tandeta, wyzłocona, wylakierowana, z debilnymi obrazkami i błędami o różnym ciężarze gatunkowym. od czasu do czasu upchnięte w kącie Dzieci z Bullerbyn.
OdpowiedzUsuńWierzę, ostatnio wybrałam się do Smyka i było tak jak piszesz, a ponadto cholernie drogo. Trudno jest wyrabiać u dziecka dobry gust;(
OdpowiedzUsuńWcale nietrudno, tylko trzeba a) mieć biblioteczkę po przodkach z Szancerami i b) pełny portfel na kupowanie niszowych (czyt. nieobecnych w hipermarketach) książek dla dzieci. Albo dobrą bibliotekę publiczną ze starymi zbiorami:P I przede wszystkim jakieś pojęcie:P
OdpowiedzUsuńJak to zabrzmiało: po przodkach;) Na szczęście mamy w rodzinie trochę tego dobra.
OdpowiedzUsuńAle masz rację pojęcie i gust rodziców jest tu chyba najważniejszy;)
Zamówiłem sobie "Drwala". Jutro ma dotrzeć do księgarni. Jestem ciekaw tej książki :-)
OdpowiedzUsuńA dla mnie jakoś wkurzający jest ten fragment wywiadu. Możliwe, że zamierzenie, czyli: że to prowokacja lub wsadzanie kija w mrowisko.
OdpowiedzUsuńJasne, że pisarzy, książki, nawet tematy kreują media. I że współczesny człowiek nie może udawać, ze ta machina nie istnieje. Ale decyzja o tym, na ile się wchodzi w nakręcanie sobie nazwiska jest decyzją indywidualną. I wcale nie taką oczywistą.
Bo nie wiadomo jednak, co się bardziej opłaca. Jedna głośna rzecz, a potem odcinanie kuponów i łaska-niełaska menadżerów (tudzież telewizji śniadaniowej). Czy jednak wierność własnej wizji i odpowiedzialność za nią.
Drugi wariant wcale nie musi być "Judymowy", może (powinien!) cechować się świadomością gry i podjęciem jej reguł. Nieświadomi są dinozaurami. A świadomi mogą decydować, na ile w to wchodzą.
Ton, jakim mówi Witkowski, ma w sobie taką zadziorność, że "ho, ho!, ja tu walę prawdę między oczy! (a pani jest naiwna)" Jeśli chciał tym samym coś komuś uświadomić, to ok. A jeśli zamierzał siebie rozgrzeszyć, to też ok, ale mnie ten konfesjonał nie interesuje.
Pisać dla pieniędzy to jedno. Robić z tego filozofię lub zasadę (że niby taki jest świat) - to drugie.
Wywiad przeczytać pewnie warto, choćby dla podwyższenia sobie ciśnienia. Zamiast kawy. ;)
Nie zgadzam się z Witkowskim, że książki muszą krzyczeć. Zdecydowanie wolę takie, które mówią szeptem.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Tamaryszek uważam, że tekst przypuszczalnie zamierzony był jako efekciarska prowokacja, w innym wypadku autor musiałby się liczyć z rozstaniem z częścią czytelników, a nie wygląda mi na kogoś, kto chciałby popełnić seppuku na oczach publiczności. :) Na pewno nie sięgnęłabym po książkę kogoś, kto skroił ją przede wszystkim według wymiarów empikowego targetu.
A wracając do półek pamiętam, jakim kiedyś zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że wcale nie wszystkie nowości trafiają na regał z napisem nowości i wyczytana gdzieś informacja, ile za to się płaci. :)
--> pisanyinaczej
OdpowiedzUsuńSądząc po fragmentach czytanych w Trójce jest raczej zabawowo;)
--> tamaryszek
Mnie też się wydaje, że po części jest to poza i wkładanie kija w mrowisko. Przeczytałam ostatnio kilka wywiadów z Witkowskim i facet ma raczej taki styl bycia.
Na pewno masz rację pisząc, że branie udziału w akcji promocyjnej zależy od pisarza, dla niektórych użyczanie swojego wizerunku jest nawet katorgą. Myślę, że jeśli ktoś żyje wyłącznie z pisania, musi niestety brać udział w tm cyrku. Pytanie tylko, czy zacznie przy okazji tańczyć w błocie czy ograniczy się do spotkań autorskich i wywiadów.
--> Lirael
To kolejne ciekawe zagadnienie - książki nie muszą krzyczeć. Z reguły listy bestsellerów mnie bawią, ale co zrobić, jeśli promowany tytuł jest dobrą książką? Listy Mrożka i Lema były promowane w empiku, a więc i eksponowane. Z racji wieku (i klasy) Mrożka huczna promocja na szczęście nie wchodziła w rachubę;)
Przyznam, że ciężko mi uwierzyć w pisanie "pod półkę". To pewnie metafora, ale sama również nie chciałbym czytać takich produktów. A "Drwala" już mam, więc jest po zawodach;(
Eksponowanie produktu kosztuje nie tylko w księgarniach, w hipermarketach też;)
Tak jak piszesz, są różne rodzaje autopromocji: z jednej strony Dehnel, który jeździ po bibliotekach i cierpliwie opowiada o swojej twórczości emerytkom, widzącym w "Lali" wyłącznie autobiografie i wypytują go o szczegóły rodzinne (widziałam na własne oczy), inni robią to ze zdecydowanie mniejszą klasą.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak Ci się spodoba "Drwal", spotkałam się z krańcowo różnymi opiniami. Może się okaże że jednak dziesiąta półka, albo wręcz przeciwnie, czwarta i to od góry. :)
--> Lirael
OdpowiedzUsuńDehnel ma coś wg mnie cennego: staromodny styl ubierania się;) To mi b. dobrze pasuje do jego twórczości. Żeby było jasne: nie uważam tego za sposób na autopromocję, ale ten styl z pewnością wzmacnia jego wizerunek.
Lektura "Drwala" nieco się oddala ze względu na szum medialny;)
Reklama na szczerość. A przy okazji asekuracja: nie podobało się? Bo dla jełopów czytelników pisane. Tak naprawdę mam lepszy talent ale nie korzystam, bo nikt by wyrobów nie kupił. A tak i wilk bardzo syty i owca (tj baran) zaczytana ;)
OdpowiedzUsuńMocno i celnie powiedziane;) I jak ja się później przyznam, że "Drwala" przeczytałam i mi się spodobał?;)
OdpowiedzUsuńczytanki anki: tez pewnie będę miała ten dylemat, Drwal już obiecany, tylko czekać jak siekierka jakies drzewko ciepnie, żeby gdzie wrzucić było
OdpowiedzUsuńPrzesadza Witkowski z tym pospolitym ruszeniem "półkowmików". Że są, wiadomo nie od dziś, zresztą - byli, są i będą, bo zawsze była, jest i będzie jakaś "półka", na której dobrze jest zobaczyć swoje nazwisko.
OdpowiedzUsuńDaje mi natomiast do myślenia ten zarzut naiwności. Nie w kontekście rzekomego dziecięctwa pytającej, a w sugestii co do istnienia smoka, którego nieskalany czytelnik-św.Jerzy w swej niewinności ani nie rozpozna, ani - tym bardziej - nie ubije. Słowem, głupiś, szanowny czytelniku! Ziarna od plew odróżnić nie potrafisz!
Może to faktycznie taka poza (były różne stylizacje pana W., teraz mamy stylizację na autentyczność) ale jakoś nie jestem do końca przekonana.
OdpowiedzUsuńA jak Ci się Binet podoba? Widzę podobieństwo między HHhH a Drwalem. Obie książki są pełne wątpliwości i desperacji autorów.
Pynchon i Cormac McCarthy, których ostatnio z taką przyjemnością czytałam, też na pewno są świadomi cyrku, a jednak potrafią po prostu napisać swoją książkę. Witkowski za łatwo się rozprasza;p i widać w książce, kiedy wychodził na te swoje ośmiogodzinne spacery:)Ale, ale, jestem dopiero w połowie, może jeszcze się podniesie;)
Wolę cylinder Dehnela niż aptekarskie odliczanie półek. :)
OdpowiedzUsuńA propos dziwię się, że Dehnel nie firmuje swoim nazwiskiem blogu "Tajny Detektyw!". To też byłaby zabawna forma autopromocji. O jego istnieniu dowiedziałam się z Polityki.
--> peek-a-boo
OdpowiedzUsuńIdąc za Twoją myślą trzeba będzie napisać tak, aby i wilk i owca/baran były całe;)
--> Jabłuszko
Myślisz, że Witkowski obrażałby czytelników? W końcu ktoś musi dosięgnąć ósmej półki od dołu i kupić to krzyczące dzieło.;)
Moim zdaniem prawdą jest stwierdzenie, że najlepiej sprzedaje się seks (miłość) i przemoc - i w literaturze, i w kinie. Można nad tym ubolewać, ale tak jest, i to od lat.
--> porządek_alfabetyczny
OdpowiedzUsuńIm dłużej z Wami rozmawiam na temat ww. rewelacji, tym bardziej jestem przekonana, że to jednak poza;( Coś tam facet palnie (o czym sam w wywiadzie wspomina), a ludzie to później rozdmuchują, bo biorą na serio.
Bineta musiałam zwrócić do biblioteki, przeczytawszy zaledwie kilkanaście stron. Wydał mi się nieznośnie podobny do "Powieści francuskiej" Beigbegera pod względem pomysłu - "patrzcie ludzie, oto piszę powieść!". Kryguje się, ciągle wyskakuje przed bohaterów właściwej powieści - to było ponad moje siły. Ale za jakiś czas wrócę do niego, może w zbyt krótkim czasie trafiły mi się książki dwóch pyszałków;)
McCarthy'ego znam tylko "Drogę" (z kina "To nie jest kraj...") i była dla mnie zbyt mroczna. Dla mnie to niemal horror, a ja tego gatunku nie lubię. Pisze sprawnie, pewnie przeczytam inną jego powieść, żeby się przekonać, czy aby nie pisze wciąż tej samej książki;)Ale skoro piszesz, że czytałaś z PRZYJEMNOŚCIĄ, to czuję się zmotywowana;)
--> Lirael
OdpowiedzUsuńTo chyba skromny człowiek jest;) Ja dowiedziałam się teraz, od Ciebie;) Czasem podczytuję jego felietony w książkowym dziale wp.pl - dają jakiś wgląd w życie pisarza, ale nie są nachalną autopromocją.
Anno, przecież nie obraża bezczelnie. Przed zdemaskowaniem pada jednak łagodzące "przepraszam"... ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie zwróciłam na to uwagi;)
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się od razu anegdotka o FSF, który pisał podobno najpierw doskonałe opowiadania dla siebie, a potem celowo "psuł" je, żeby móc lepiej je sprzedać. Witkowskiemu nie do końca wierzę, myślę, że nie jest to nawet poza czy prowokacja, tylko głośne myślenie, podobne do tego, za które Las von Trier musiał opuścić festiwal w Cannes ;)
OdpowiedzUsuńNie oszukujmy się - gdyby Witkowski miał pisać tylko dla pieniędzy, zabrałby się za kryminały, które na pewno okupują wszystkie górne półki ;)
Ha, zaczęłam teraz czytac podlinkowany wywiad i widzę, że Witkowski faktycznie napisał kryminał ;) W takim razie odwołuję wszystko co napisałam powyżej.
OdpowiedzUsuńIm częściej słyszę, czytam Witkowskiego w mediach, tym większe moje przekonanie, że nie należy traktować jego wypowiedzi poważnie. Zresztą czy nie lepiej skupić się na twórczości artysty? To trochę smutne, że dzisiaj trudno sprzedać sztukę bez promowania samego twórcy.
OdpowiedzUsuń