wtorek, 27 marca 2012
Psychoterapia dla reportażysty
Tym razem fragment wywiadu z Mariuszem Szczygłem w Newsweeku (nr 12/2012).
Newsweek: Panu też jakoś Polska i Polacy ostatnio wymykają się reportersko.
Mariusz Szczygieł: Mam jedną książkę o Polsce „Niedziela, która zdarzyła się w środę”, właśnie zgłosił się Teatr Ludowy z Nowej Huty, żeby ją wystawić jako fresk o przechodzeniu od socjalizmu do kapitalizmu. To opowieść o wszystkich imponderabiliach tamtego czasu. Potem, po latach 90. już mi się nie chciało o nas pisać. Ale każde niechcenie ma podstawę psychologiczną.
Newsweek: Szuka pan usprawiedliwienia w psychologii?
Mariusz Szczygieł: Obaj z Wojtkiem Tochmanem uważamy, że każdy reporter powinien przejść psychoterapię. Jestem po psychoterapii i wiem, że reporter nie bierze jakiegoś tematu tylko dlatego, że podoba mu się i już. Owszem, podoba się, ale ten temat również coś w tobie załatwia.
Newsweek: Psychoterapia obowiązkowo dla każdego reportażysty?
Mariusz Szczygieł: Oczywiście, bo wtedy bardziej rozumie się swojego bohatera i nie ocenia się go tak bezwzględnie i ostro. Widzi się więcej złożonych przyczyn. Psychoterapia pozwala reporterowi wybierać inaczej z tego, co widzi, a tym samym opisywać ludzi znacznie głębiej. Ryszard Kapuściński i Hanna Krall są dla mnie najlepszymi reporterami świata, ale byliby jeszcze lepsi, gdyby przeszli psychoterapię.
Newsweek: Co psychoterapia dałaby Kapuścińskiemu reportażyście?
Mariusz Szczygieł: Kapuściński widział mechanizmy, które napędzały rozwój społeczeństw, widział planetarne procesy i opisywał je. To jest wielki walor jego książek. Nawet jeśli dostrzegał pojedynczego człowieka, to właśnie po to, by na jego przykładzie pokazać ów proces. Na przykład jak myśli człowiek sowiecki. Albo jak myśli Afrykanin.
Ale pojedynczy ludzie opisani przez Kapuścińskiego nigdy nie mieli osobistych ludzkich dramatów: nikomu nikt nie umarł, nikt niczego nie stracił, nikt nie doświadczał intymnego cierpienia. Jeśli czytamy o cierpieniu, jest to cierpienie mas. A przecież cierpienie dotyka pojedynczego człowieka. Jak napisał o Rwandzie piękny tekst w „Hebanie”? O maleńkim kraju, który jest oblężoną twierdzą, w którym ludzie zaczęli się zabijać z braku miejsca. Jacyś ludzie, jakiś kraj...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
teraz już wiem dlaczego Szczygieł i Tochman mają w swojej szkole warsztaty integracyjne ;)
OdpowiedzUsuńciekawe spostrzeżenie o Kapuścińskim. wcześniej nie pomyślałabym o nim w taki sposób, może nie czytałam zbyt uważnie? a może inaczej się nie dało? mógł albo opisać wielkie imperium albo osobiste ludzkie dramaty?
Mnie się wydaje, że oba podejścia do tematu są interesujące. Lubię czytać historie poszczególnych osób, ale wiadomo, że one nie są miarodajne w opisie zjawiska. Pewnie nudno byłoby czytać tylko o konkretnych przypadkach.;) W "Imperium" nie brakowało mi tego. Np. opisy mrozu i śniegu czy wytwarzania koniaku pamiętam do dziś.;)
UsuńCzytałam ten wywiad i także miałam pomysł żeby go u siebie umieścić, ale mi umknęło. Z tą psychoterapią to myślę racja, bo reportażysta spotyka się z ludźmi, musi być na czysto ze swoimi emocjami, zawsze przetwarza informację przez siebie, ale jak ma ze sobą zrobiony porządek to może uniknąć pułapek ostrej oceny, niezrozumienia zbyt silnej identyfikacji z bohaterem itp i itd:)
OdpowiedzUsuńJa też myślę, że coś jest na rzeczy, zwłaszcza w kwestii uciekania od pewnych tematów. Naturalnie ład emocjonalny, o którym piszesz, jest też b. ważny (zresztą każdemu by się przydał). Ciekawe, czy to znaczy, że reportażyści piszący na dowolny temat są "zdrowi"?;)
UsuńBardzo fajny wywiad. Szkoda, że taki krótki.:)
OdpowiedzUsuńW oryginale (link u góry) ma trzy strony, nie taki krótki.;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń