sobota, 17 marca 2012
Puśćmy wodze fantazji
Z wczorajszej Gazety Wyborczej (pogrubienia moje;):
Małgorzata I. Niemczyńska: Puśćmy wodze fantazji - jak będzie wyglądała książka przyszłości?
Robert Chojnacki: Poczytny autor beletrystyki będzie bardziej reżyserem swojego dzieła niż pisarzem. Zawrze w książce muzykę budującą nastrój, która zagra w odpowiednim momencie, bo czytnik będzie śledził ruch naszej źrenicy. Pisarz reżyser poprowadzi z nami przebiegłą grę. Mogąc modyfikować treść książki w dowolnym momencie, będzie mógł nas zwodzić co do jej ostatecznej wymowy. Proszę sobie wyobrazić: czyta pani książkę podróżniczą, słyszy dźwięki dżungli amazońskiej albo huk wodospadu Niagara. Może pani obejrzeć tajemny rytuał Indian, który udało się autorowi sfilmować po kryjomu komórką...
Za parę lat mój syn poderwie swoją pierwszą dziewczynę dzięki social reading, wspólnemu e-czytaniu. Będzie wiedział, co wieczorami czyta jego wybranka, a nawet w którym miejscu tekstu jest. Gdy dziewczyna dojdzie do jakiegoś wybornego dowcipu, Beniamin wyśle jej wiadomość: "Wiedziałem, że Ci się spodoba", i to będzie odpowiednik naszej pierwszej randki.
I teraz panią zaskoczę. To nie jest przyszłość, to już się dzieje. Prawie wszystko, o czym mówię, można zrobić lub zobaczyć na iPadzie w aplikacjach takich jak Kobo, iBooks czy Woblink. Naprawdę!
Ciąg dalszy wywiadu tutaj.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W takim razie ide po wczorajszą gazetę. Muszę to przeczytac na papierze ;)
OdpowiedzUsuńWarto. Artykuł b. ciekawy, nawet w takim sceptyku jak ja budzi ciekawość co do przyszłości książki, a raczej słowa pisanego.
UsuńWydaje mi się, że w tym kierunku będzie się rozwijać literatura naukowa, popularnonaukowa, podróżnicza czy podręczniki. Ale beletrystyka... chyba nie. Bo jeśli opis widoku, przedmiotu czy czyjegoś wyglądu zastąpi się np. zdjęciem czy filmikiem, to trudno byłoby to nadal nazywać literaturą.
OdpowiedzUsuńOtóż to. W przypadku podręczników elektroniczne gadżety będą bez wątpienia b. przydatne, przy czym będzie to już nie książka, ale multimedium.
UsuńZdjęcia w lit. pięknej widzę tylko jako uzupełnienia, urozmaicenie szaty graficznej czyli odpowiednik dzisiejszych ilustracji. Ale w zamian opisu? To zdecydowanie mija się z celem czytania beletrystyki. Mało tego, uważam, że dodawanie efektów dźwiękowych może zubażać wyobraźnię, jako że czytelnik ma wszystko podane na tacy.;(
Dla mnie największym plusem gadżetów elektronicznych jest możliwość zmieszczenia setek "tomów" na niewielkiej przestrzeni.
No cóż, dla mnie takie obcowanie z książką traci całą - tak mi drogą - intymność aktu czytania, który przestaje być rodzajem osobistej, samotnej rozmowy pomiędzy autorem i czytelnikiem, albo, raczej, korespondencją pomiędzy dwoma wyobraźniami. Coś/ktoś śledzi moje reakcje, a nawet nimi steruje, podawane mi są gotowe transkrypcje opisywanych szczegółów, w moją rozmowę z autorem wdziera się osoba trzecia - nie, dziękuję! Może inni docenią takie wynalazki: ja z przyjemnością pozostanę przy swojej staroświecczyźnie :)
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś b. ciekawy aspekt czytania - intymność. Dla mnie to również b. ważne. I chyba nawet wolę zapomnieć, że mam do czynienia z wyobraźnią autora - ten świat podczas lektury jest tylko mój.;)
UsuńSterowanie emocjami, śledzenie lektury drugiej osoby kojarzy mi się z inwigilacją rodem z Orwella. Nie zniosłabym takiego podglądactwa. Ale rozumiem, że będzie opcja "wyłącz" i będzie można czytać zgodnie z upodobaniami tj. bez efektów specjalnych i towarzystwa.;)
U Orwella opcji "wyłącz" nie było i, jak sobie przypominam, opcji "włącz" również nie ;) Kto wie, może w przyszłości szum wodospadu będzie można usłyszeć jedynie w taki sposób, jak opisany w artykule?! Troszkę mi takie pomysły trącą literaturą dla dzieci, gdzie zabawa gadżetami towarzysząca lekturze ma ją uczynić atrakcyjniejszą dla małego czytelnika. Ale rozumiem, że tradycyjna książka mimo wszystko nie zniknie, więc ci z nas, czytelników, mający ten romantyczniejszy rys charakteru, w upartym trwaniu przy snobistycznym papierze i błogich szelestach nie będą zmuszeni rezygnować ze swojej słodkiej nirwany :)
UsuńZgadza się - u Orwella takich opcji nie było.;(
UsuńDla dzieci podobne efekty mogą być ciekawe, a nawet pouczające - ostatnio np. chciałam pokazać sześciolatce dyby i naturalnie zaczęłyśmy przeglądać internet. Dla pełniejszego obrazu pewne rzeczy dzieciom lepiej pokazać niż opisać.
Ja również mam nadzieję, że długo jeszcze będę mogła głaskać książki.;)
przy tej rozmowie trzeba pamiętać, że wypowiada się tutaj pracownik woblinka, czyli sklepu z e-książkami na kidnle'a, więc oczywiście będzie twierdził, że już masa osób posługuje się e-czytnikami i zachwalał, jakie to wspaniałe urządzenie - to taka rozmowa PRowa, i to widać, niestety.
OdpowiedzUsuńzgodzę się z Elenoir, że w tym kierunku będzie się rozwijać literatura popularnonaukowa, podręczniki - takie są na przykład podręczniki na iPada - ale reszta będzie wyglądać jeszcze bardziej homogenicznie, niestety. zauważa to chociażby Joanna Trollope, jurorka Orange Prize for Fiction: http://www.telegraph.co.uk/culture/books/booknews/9133418/Joanna-Trollope-iPads-and-Kindles-will-never-replace-the-printed-page.html
z drugiej strony uderza mnie fakt, że większość wypowiedzi odnośnie wyższości książek papierowych nad elektronicznymi, to są wypowiedzi 'romantyzujące' zagadnienie - och, ten zapach papieru, ten szelest kartek, och ta intymność czytania! sama to wszystko bardzo sobie cenię, ale zadaję też sobie pytanie, czy to są w ogóle argumenty? argumentem może być to, że to w jakiej formie czytamy książki, może wpływać na to, co i jak pamiętamy (http://wyborcza.pl/1,75475,11310617,Fahrenheit_451_i_plonie_pamiec.html) - ale to też przecież się może zmienić wraz z kolejnymi pokoleniami.
ja myślę, że z książkami papierowymi będzie tak jak z płytami winylowymi - staną się rarytasem dla koneserów, takim snobizmem może trochę :-)
Tak, to jest pracownik/twórca woblinka, ale na szczęście nie twierdzi, że e-czytnikami posługują się już w Polsce miliony.;)
UsuńBardzo ciekawe spostrzeżenie ze strony Trollope. Biblioteka e-booków to rzecz trudna do wyobrażenia, trudno też chyba będzie żywić do niej uczucia.
Myślę, że wspomniane przez Ciebie sentymenty SĄ argumentem dla poszczególnych czytelników i trzeba je uszanować. Osobiście nie postrzegam problemu na zasadzie: lepsze/gorsze wydawania książek, ale po prostu: INNE. Mam nadzieję, że jeszcze przez długie lata będę miała wybór między wersją papierową a elektroniczną. Wierzę, że w długą podróż będę wolała wybrać się z czytnikiem.
Zgadzam się z Tobą, że z książkami tradycyjnymi będzie jak z płytami winylowymi. To jest raczej nieuniknione, ale zajmie raczej więcej czasu.
tak, tak, te sentymenty są argumentami dla poszczególnych czytelników, i ja je szanuję, jak też napisałam sama żywię podobne, i dla nich też nie wyobrażam sobie całkowitego przerzucenia się na e-czytnik. chodziło mi tylko o to, że nie są to argumenty w sensie, hm, naukowym, które można by zmierzyć, tylko właśnie takie bardziej sentymenty, bazujące na uczuciach. to takie tam moje spostrzeżenie, absolutnie nie krytyka :)
Usuńteż tak myślę, że to przejście na e-książkę zajmie raczej więcej czasu. i dobrze, bo można sobie dalej spokojnie kompletować biblioteczkę :)
Wiem, że szanujesz.;) Rzeczywiście to nie są twarde argumenty, dzisiejszym nastolatkom mogą wydawać się pewnie zabawne.;)
UsuńW e-bookach podoba mi się również łatwość dostępu do wybranej pozycji, teoretycznie (bo ponoć różnie z tym bywa) książkę można czytać tuż po zakupie, bez wychodzenia z domu. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie księgarń w przyszłości - że niby nie będzie można pobuszować wśród półek?;)))))
@czytanki.anki: pozwolisz, że ja zupełnie nie na temat? ;)
OdpowiedzUsuńZnalazłam właśnie informację o jubileuszu Wiesława Myśliwskiego i mnogości słuchowisk na podstawie jego książek w polskim radiu 25 marca i pomyślałam, że zarówno ty jak i klubowicze będziecie zainteresowani :)
http://www.polskieradio.pl/17/220/Artykul/566422,Jubileusz-Wieslawa-Mysliwskiego
Takie informacje są zawsze w cenie.;) Bardzo Ci dziękuję za link, zaraz sobie poczytam o programach. Swoją drogą ciekawe, ilu z nas słucha literackich audycji w radiu.
Usuń"Proszę sobie wyobrazić: czyta pani książkę podróżniczą, słyszy dźwięki dżungli amazońskiej albo huk wodospadu Niagara" - nie, nie, nie! ;)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że nie czytam książek podróżniczych ;)
Zgadzam się z Elenoir, że to rozwiązanie raczej nie sprawdzi się w przypadku literatury pięknej.
Ale mapki i zdjęcia z opisywanych miejsc mogłyby się przydać w lit. podróżniczej.;)
UsuńMnie coraz bardziej ciekawi, w jakim stopniu (jeśli w ogóle) zmieni się sam proces pisania książki.