piątek, 18 maja 2012

Book proposal


"Book proposal, konspekt książki, to jedna z najważniejszych rzeczy w nastawionej na rynek kulturze literackiej. Book proposal to kamień węgielny, bez niego nie ma książki. Dlatego podręcznik How to Write a Book Proposal powinien być Biblią każdego autora, który chce być pewnym graczem we współczesnym ostro konkurencyjnym przemyśle wydawniczym.

- Tak, tak - mruczy w słuchawkę redaktor. - Otrzymałem pani rękopis, ale nie zamierzam niczego zrobić, zanim nie przyśle mi pani book proposalu.


Co to jest book proposal? Streszczenie książki, wyciąg, krótko ujęta zawartość. Który book proposal jest udany? Ten, który sprowokuje redaktora, żeby przekazał rękopis do przeczytania lektorom wydawnictwa. Który book proposal jest naprawdę udany? Ten, który sprowokuje redaktora do podpisania umowy na książkę, zanim jeszcze książka została zaczęta.

Udany book proposal musi mieć w sobie hook, haczyk, przynętę, lepik. Tak przynajmniej twierdzi autor wspomnianej Biblii. Trzeba mieć hook, powiada, który przyszpili uwagę redaktora i odsunie, jeśli wręcz nie uniemożliwi, lot proposalu do kosza na śmieci.

- Nijak nie mogę znaleźć tego hooka - skarży się Ellen. Moja koleżanka zupełnie zarzuciła pracę nad książką, już od miesięcy pisze doskonały book proposal. - Szybciej bym napisała powieść niż dwie stroniczki streszczenia.

- Wyobraź sobie, że piszesz ofertę do informatora matrymonialnego, może łatwiej ci pójdzie - pocieszam ją głupio.

Udany book proposal powinien następnie odpowiedzieć na pytanie, dla jakiego typu czytelników przyszła książka jest przeznaczona. O ile sprawy z przynętą są dla mnie w jakimś sensie jasne, o tyle nie potrafię wyobrazić sobie z wyprzedzeniem swoich czytelników...

- Wyobraź sobie, że twoim czytelnikiem będzie Arnold Schwarzenegger, może łatwiej ci pójdzie - mówi Ellen.

Dziewiętnasty wiek, Francja, młoda ładna kobieta, wydana za mąż za prowincjonalnego lekarza, marzy o miłości. Rozdarta między nudnym mężem a jednym i potem drugim kochankiem, przytłoczona długami, które rosną z dnia na dzień, młoda kobieta popełnia samobójstwo. Książka skierowana jest do szeroko rozumianego kobiecego audytorium. - W porządku - powiada redaktor. - Proszę tylko zmienić dziewiętnasty wiek na dwudziesty i dodać jeszcze kilku kochanków. Niech pani też wymyśli rozrywkę dla męża, niech się okaże, że jest gejem. I proszę wyrzucić to samobójstwo na końcu! Jest absolutnie nieprzekonujące.

Dziewiętnasty wiek, Rosja, mężatka z wysokich sfer zakochuje się, zostawia męża i syna, żyje wyrzucona poza nawias społeczeństwa z uwielbianym kochankiem, a gdy ten ją zostawia, idąc na wojnę, rzuca się pod pociąg. Książka skierowana jest do szeroko rozumianego kobiecego audytorium.

- Wspaniale - powiada redaktor. - Dwie siostry, jedna żyje w sowieckiej Rosji, wydana za porucznika KGB, zakochuje się w dysydencie. Druga udaje się na emigrację i wychodzi za nudnego lekarza żyjącego na francuskiej prowincji. Lata dziewięćdziesiąte, siostry się spotykają. Pojawiają się flashbacki, dwa odmienne żywoty, dwa kobiece losy. Iluzje i rozczarowania Wschodu i Zachodu po upadku komunizmu. Tytuł: Dwie siostry... Niech pani pisze!" [str. 25]


Więcej w książce:

_________________________________________________________________________________________

Dubravka Ugrešić "Czytanie wzbronione", tłum. Dorota Jovanka Ćirlić, Wyd. Świat Literacki, Izabelin, 2004
_________________________________________________________________________________________

30 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. W książce jest więcej smaczków, zachęcam do lektury. Okładka też wiele mówi.;)

      Usuń
    2. Okładka od razu skojarzyła mi się z ciekawym artykułem Logosa, w którym "dzieło" Manzoniego wzmiankowano :)

      Usuń
    3. Ciekawe, jak "dzieło" Manzoniego ma się dzisiaj.;) Co za czasy!

      Usuń
    4. Niewielka ilość doczekała 2008 roku, kiedy to Sotheby handlowała swoją sztukę. Po prostu artystyczne gówno nie wytrzymywało w zamknięciu i eksplodowało. Cóż to musiała być za radość dla nabywców, zastać gzyms i stylowy kominek upaćkany ekstrementami Twórcy :P

      Usuń
    5. Przy zręcznym marketingu bryzgi można rozreklamować jako pośmiertne dzieło Manzioniego.;)

      Usuń
    6. Logos elegancko podsumował to w dopisku do linkowanego wpisu - Swoją drogą, mogło to też mieć walor estetyczny, bo przecież – jak zauważył sam Salvadore Dali - “paleta ekskrementów przejawia nieskończoną wprost różnorodność: od szarości po zieleń, od ochry po brąz”. Zwłaszcza jeśli jest to g… tak wybitnego artysty, jak Manzoni.

      Usuń
  2. Z "cyklu" książek obnażających płytkość branż robiących ludziom "wodę z mózgu", z czystym sumieniem polecam "29,99" F. Beigbedera (reklama) i "Potęgę sławy" H. Fieldig (udział celebrytów w akcjach charytatywnych) a "Czytanie wzbronione" wpisuję na swoją listę "do przeczytania" :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beigbedera czytałam, faktycznie ciekawy. Fielding chyba zalega u mnie od dekady, myślałam, że straciła na aktualności.;) Może ją wygrzebię.

      A Ugresic polecam, nie tylko w esejach.;)

      Usuń
  3. A ja wolę sobie wyobrażać, że są jeszcze pisarze, którzy tworzą pod wpływem natchnienia, z potrzeby serca i nie kierują się przy tym wymaganiami potencjalnego targetu, ale własnym literackim smakiem. Obawiam się jednak, że niewielu z nich wydaje książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem więcej niż pewna, że tacy pisarzy istnieją. Wydają swoje utwory w niszowych wydawnictwach, czasem pewnie wcale. Mam wrażenie, że np. Biuro Literackie drukuje takich autorów.
      Tekst Ugresic może dotyczyć potężnych wydawnictw, które pewnie kierują się innym wyznacznikiem niż jakość. tak sobie przynajmniej to tłumaczę.

      Usuń
  4. widzę, że ta książka przeżywa swój renesans! ostatnio też Varga o niej pisał w gazecie.
    też tak mi się wydaje, że tekst Ugresić dotyczy raczej molochów wydawniczych, trochę inaczej jest z mniejszymi wydawnictwami. mam nadzieję, że im nie zabraknie czytelników :)
    ja Ugresić bardzo lubię, czytam ją z trochę perwersyjną przyjemnością, bo o łatwych rzeczach w sumie nie pisze. 'czytanie wzbronione' jeszcze przede mną, ale mam na nie coraz większą chrapkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie to określiłaś - z perwersyjną przyjemnością. Niektóre jej książki są b. przygnębiające, choć nie zawsze pisze o rzeczach bolesnych. Może sobie odświeżę "Stefcię Ćwiek...", to chyba najbezpieczniejszy wybór.;)
      Co do małych wydawnictw, to czasem się dziwię, że w ogóle są w stanie przetrwać i jakoś się przebić. Całe szczęście, że internet daje możliwość taniej reklamy.

      Usuń
    2. ja mam jeszcze nie przeczytaną 'kulturę kłamstwa', może najpierw za nią się zabiorę. 'stefci ćwiek...' też nie czytałam, ale z tych, co tak to 'baba jaga zniosła jajo'wydaje mi się 'najlżejsza'. ale do Dubravki warto wracać, na pewno!

      niektóre małe wydawnictwa utrzymują się jako fundacje, przynajmniej te zachodnie, jak na przykład archipelago books. wiele też utrzymuje się przy uniwersytetach, które je wspomagają finansowo, jak na przykład open letter books. bez tego pewnie ciężko byłoby im przetrwać.

      Usuń
    3. "Baba Jaga..." jest lżejsza, przy "Forsowaniu powieści rzeki" udało mi się nawet zaśmiać.;)

      Nie wiem dokładnie, z czego utrzymują się małe wydawnictwa w Polsce, ale ostatnio pojawiły się np. dwa nowe wydające lit. czeską. Trzymam za nie kciuki.

      Usuń
    4. Jedno z niszowych wydawnictw wydających bardzo egzotycznych autorów utrzymuje się z tego, co jego pani prezes zarobi prowadząc inny biznes. Oraz oczywiście z opóźniania wypłat współpracownikom:P

      Usuń
    5. Mimo wszystko pani prezes to chyba idealistka.;)

      Usuń
    6. Być może, ale idealizm w biznesie chyba marnie się opłaca:P

      Usuń
  5. Chce autor wydać - niech pisze konspekta i foldery reklamowe, ale znam wydawcę, który żąda dokładnych streszczeń książek od ich tłumaczy, bo bez tego nie wypłaca im zaliczek:P Zawsze mam wizję, że to wydawnictwo kupuje swoje bestsellery w zaplombowanych workach, w ciemno, i dopiero od tłumaczy się dowiaduje, co tak naprawdę nabyło. I nawet faktycznie ci nieszczęśni tłumacze muszą podać "target":P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że my, czytelnicy, żyjemy w błogiej nieświadomości.;)

      Sądząc po ilości wydawanych książek, wydawcy chyba rzeczywiście kupują je tonami worków.

      Usuń
    2. Ja też jestem coraz bliższy temu przypuszczeniu, bo znowu miałem ostatnio okazję widzieć kilka przygotowywanych premier i ewidentnie wydawnictwo nie miało pojęcia, o czym są te książki i jaki poziom reprezentują:P

      Usuń
    3. Może z prawami do książek jest jak z zakupem hurtowym odzieży używanej - jest albo droższa czyli sortowana, albo tańsza będąca jedną wielką niewiadomą.

      Usuń
    4. Albo odbywa się sprzedaż wiązana: do praw do Harry'ego Pottera dorzucamy wagon szmelcu i macie go wydać po polsku i jeszcze zapłacić za licencję:)

      Usuń
    5. Jestem w stanie w to uwierzyć.;(

      Usuń
  6. Mam w głowie opowiadania. Chodzą za mną już jakiś czas. Notuję pojedyncze sceny/zdarzenia - takie plamy, które powinny złożyć się w prawdziwy obraz.

    Lektura tej książki albo mnie zniechęci albo pokaże, którędy droga...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam to, ale jakoś mi nie podeszło. Gorzkie to jakieś było, pełne żalu. Czasem ta ironia, no ale... Nie przekonało mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie Ugresic cała jest gorzka, ale nie dziwię jej się. Żalu nie dostrzegam, raczej ból. A tę książkę czytałam fragmentami, więc jakoś poszło.;)

      Usuń