Chcę robić w życiu wszystko. Chcę być aktorem filmowym, żeby całować hinduskie aktorki, chcę być prezydentem republiki, żeby wygłaszać długie przemówienia na Stadionie Rewolucji i napisać książkę o mojej odważnej walce z wrogami narodu, chcę być taksówkarzem, żeby nie chodzić w południe po rozpalonym asfalcie, chcę być dyrektorem portu morskiego w Pointe-Noire, żeby za darmo brać rzeczy przysłane z Europy, chcę być weterynarzem, tylko nie rolnikiem, z powodu wujka René, który chce ze mnie zrobić rolnika. Chciałbym też pisać wiersze dla Karoliny.(s. 200)
Michel jest uczniem szkoły podstawowej w Kongu i dorasta w wyjątkowo ciekawych czasach. Jest chłopcem rezolutnym, otwartym na wiedzę różnego autoramentu. Z jednej strony indoktrynuje go wujek komunista i lokalny krezus w jednej osobie, z drugiej wraz z ojcem nasłuchuje Głosu Ameryki, po kryjomu podczytuje "Sezon w piekle" Rimbauda i na magnetofonie odtwarza piosenki Brassensa. Pogodzić ze sobą tak odmienne wpływy jest trudno, co dopiero mówić o ich zrozumieniu. Michel mniej lub bardziej trafnie interpretuje napływające informacje, co siłą rzeczy prowadzi czasem do nieporozumień. Niemniej daje się zauważyć, że chłopiec zaczyna budować swój światopogląd i system wartości. Z dużą dozą naiwności, jak to u dziecka, ale w dobrej wierze.
Świat Michela to również przyjaźnie, chłopięce zabawy i pierwsze zauroczenia dziewczętami, to także drobne kłopoty w szkole i w rodzinie. Jest skromnie, ale bezpiecznie, zapewne dlatego czytelnik chętnie wnika w ten dziecięcy mikrokosmos. Dodajmy do tego egzotykę w postaci złych mocy, szamanów oraz zaklęć i natychmiast robi się jeszcze ciekawiej. Powieść Mabanckou jest tak pogodna i ciepła jak jej urocza żółta okładka, choć gdzieniegdzie pojawiają się ciemniejsze smugi. "Jutro skończę dwadzieścia lat" to dla mnie jedna z najlepszych książek o dorastaniu, jakie czytałam - wyważona, dowcipna i inteligentna. Zdecydowanie polecam.
_____________________________________________________________________________________
Alain Mabanckou "Jutro skończę dwadzieścia lat" tłum. Jacek Giszczak, Wyd. Karakter, Kraków 2012
_____________________________________________________________________________________
Z bohaterem książki Mabanckou i ze mną jest prawie tak samo jak z "rozdawaniem samochodów na Placu Czerwonym": też słuchałem "Głosu Ameryki" (z anteną zrobioną z miedzianego drutu i widelca), Rimbauda nie czytałem już szybciej byłby to Baudelaire (tak jak w "Czasie Apokalipsy") a zamiast Brassensa słuchałem heavy metalu :-).
OdpowiedzUsuń"Prawie" robi różnicę.;) U mnie w domu "Głos Ameryki" też był podsłuchiwany, podczytywać z Francuzów zdarzało mi się "Nanę" Zoli, a moje nucenie 'Viens, viens' Marie Laforet doprowadzało ojca do szału.;)
UsuńPrzy swoim "trzecim stopniu słuchu muzycznego" nie ryzykuję nucenia czegokolwiek :-)
UsuńPS.
w czasach "Głosu Ameryki" pamiętam audycję "Pod dachami Paryża" ale nie wiem czy jakiś facet tego słuchał :-)
Mój słuch na pewno nie jest lepszy, byłam jednak pod wrażeniem (jako 6-latka!) pani z pięknymi, długimi kolczykami, która śpiewała z ogromnym uczuciem. A piosenka nie była dla dzieci, o nie!;) Aha, i był jeszcze naturalnie Joe Dassin.
UsuńPamiętam "Pod dachami Paryża", u nas niestety częściej było słychać "Wszystkie drogi prowadzą do Nashville". Piszę niestety, bo za muzyką country nie przepadam.
Welcome to the club! :-)
Usuń;)
UsuńWłaśnie się upewniłam na YouTube - tak, to ta piosenka! Kiedyś (chyba w VII klasie) wygrałam festiwal kolonijny śpiewając polską wersję "Viens, viens"! :D Z góry zaznaczam, że to była wersja parodystyczna. :)
UsuńNo proszę, jakie talenty kryją się w blogosferze! Polskiej wersji nie byłam świadoma. U Laforet jest więcej żaru, nic dziwnego, że mnie tak ujęła.:)
Usuń"Wiem, wiem!" :-)
UsuńDzięki, ale jeszcze raz podkreślam, że to była wersja karykaturalna. :) To prawda, polski wariant jest trochę anemiczny w porównaniu z oryginałem.
UsuńJestem w stanie wyobrazić sobie tę karykaturę.;)
UsuńMam nadzieję, że nie dokonano kompromitujących nagrań. :)
UsuńPodejrzewam, że było to w czasach bez komórek i aparatów cyfrowych, więc szanse maleją. Ale może jakieś zdjęcie w ciekawym stroju się chociaż zachowało?;)
UsuńNiestety, nie mam żadnych zdjęć z wiekopomnego występu, a z nagraniami rzeczywiście szanse znikome. :)
UsuńSzkoda;(
UsuńSłyszałam bardzo interesującą recenzję tej książki w radiowej Trójce i od tej pory chcę ją koniecznie przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie po "African Psycho" to druga książka tego autora i muszę przyspieszyć lekturę jego dwóch innych powieści u nas wydanych.;) Coraz bardziej mi się podoba, więc zachęcam do lektury.
UsuńMąż mi wczoraj sprezentował tę książkę, nie ma to jak miły prezent od męża wracającego z pracy :-)
UsuńOby więcej takich mężów!;)
UsuńMnie, począwszy od tytułu, trafił do gustu "Kielonek". Ciekawe dlaczego? :)
UsuńO, tytuł jest b. wdzięczny, a wszelkie doniesienia o książce zachęcające. Trzeba będzie sięgnąć po Kielonka.
UsuńAleś zaintrygowała, niewiele zdradzając:) Myślę, że dzieci wszędzie są takie same, czy to Kongo, czy inny kraj, a ich prostota rozumowania (patrz zamieszczony przez Ciebie cytat) zawsze tak samo powalająca i rozczulająca.
OdpowiedzUsuńNie lubię streszczać książek.;)Jeśli zaintrygowałam, to się cieszę.
UsuńWłaśnie - czy dzieci na pewno są wszędzie takie same? Myślę, że w mało bezpiecznych rejonach są bardziej dojrzałe. Czytałam już, że Michele jest kongijskim odpowiednikiem Mikołajka. Moim zdaniem nie, bo mały Francuz (z tego, co pamiętał) myślał głównie o przyjemnościach, Michele - przy całej swej naiwności - zauważa znacznie więcej spraw. Z Nagrodą Nobla dla Matki Teresy włącznie.;)
Pewnie z tą dojrzałością tak jest - Nobel dla Matki Teresy dostrzeżony, fiu, fiu! Całkiem niezły procent populacji dorosłych nie dostrzegł tego faktu do tej pory:) Nie wiem, ile lat ma główny bohater tej książki, ale z Twojej notki odniosłam wrażenie, że jest starszy niż Mikołajek, co też pewnie nie jest bez znaczenia.
UsuńKiedy pisałam o wspólnocie doświadczeń dziecięcych, myślałam głównie o tej ich rozczulającej naiwności - "będę taksówkarzem, aby nie chodzić w południe po rozpalonym asfalcie", sama przyznaj że i mały Polak wykoncypowałby coś takiego:)
Michele jest od Mikołajka niewiele starszy, może ma 9 lat. Nagroda Nobla to jeszcze nic, bacznie śledzi wędrówki irańskiego szacha po wypędzeniu go z kraju i martwi się, czy prezydent Francji ma szansę na reelekcję.;)
UsuńWiele doświadczeń jest na pewno podobnych, zwłaszcza tych dotyczących podstawowych potrzeb. Polskie dziecko mogłoby pomyśleć: chcę być kierowcą pekaesu, żeby nie chodzić 10 km do szkoły.;)
Uwaga o 10 km do szkoły jakżeż aktualna w dniu dzisiejszym... Zawsze, kiedy nachodzi mnie myśl o tym, żeby wyprowadzić się gdzieś na wieś, do głuszy, myślę sobie o moich biednych dzieciach, które musiałyby tłuc się do szkoły autobusami bladym świtem i od razu wybijam sobie z głowy tak głupie pomysły:(
UsuńA żyjemy przecież w XXI wieku.;( Mnie głusza też by odpowiadała, ale logistycznie to faktycznie duże wyzwanie. Ale na emeryturze, jeśli jej doczekam...;)
Usuńbardzo mnie cieszy Twoja pozytywna recenzja Mabanckou, bo do jego lektury przymierzam się już od jakiegoś czasu! w ogóle mam wrażenie, że Karakter wydaje fajną prozę (i nie tylko).
OdpowiedzUsuńNie ma się co przymierzać, czas otworzyć książkę i czytać.;) Warto!
UsuńKarakter wydaje zaiste b. fajną prozę, a na dodatek ładnie ją wydaje. Okładki - palce lizać.;)
Ja też uważnie obserwuję ich poczynania i podziwiam okładki. Bardzo podobało mi się "Nadepnęłam na węża" Hiromi Kawakami.
UsuńKojarzę - fioletowo-niebieska, w moim guście. Mnie podoba się również ta z "Kraju bez kapelusza" Laferriere'a. Zresztą wszystkie są dobre, bo pomysłowe i charakterystyczne.
UsuńSą żywym dowodem na to, że często prostota i minimalizm sprawdzają się lepiej niż krzykliwość i moc ozdóbek. :)
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam. Czasem oryginalna czcionka dużo daje.
Usuńzaiste, nie ma co się przymierzać! złapałam książkę w lotniskowej księgarni i dobrze się stało, bo już czytam faktycznie z przyjemnością :)
UsuńKarakter to dobry przykład wydawnictwa z pasją, od początku im kibicuję!
Miło mi to czytać.;)
UsuńZgadza się - Karakter to wydawnictwo z pasją. B. podoba mi się ich hasło: wydajemy, co nam się podoba.;))) Jak dla mnie, mogliby wydawać więcej książek z tego kręgu.
No i na okładkach nie ma twarzy, co w mojej prywatnej ocenie daje im co najmniej +5 do atrakcyjności :)
UsuńZgadza się! W zamian jest jedna dupcia, też oryginalnie.;)
UsuńKurczę. Aż nabrałam ochoty. Myślisz, że jest już w bibliotekach? Przeczytam normalnie beletrystykę, po którą nie sięgałam... no z 9, a może 10 lat... Dzięki!
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz - przecież wspominałaś, że czytałaś Myśliwskiego?;)
UsuńW bibliotekach może jeszcze jej nie być, ale inne książki Mabanckou - raczej tak. Warto dać mu szansę.;)
A no tak, wiedziałam, że o czymś/ kimś zapomniałam! Dlatego też się zastawiałam jak pisałam ten komentarz. Ale umówmy się po cichu, że jeden Myśliwski wiosny nie czyni. A jaką drugą książkę M. polecasz, byle nie przeintelektualizowaną bardzo. Taką na odpoczynek... Nawet przypomniał mi się dobry cetat z Myśliwskiego na początek szkoły.
UsuńA Ligocka?;)
UsuńAfrican Psycho na pewno się nada, Black Bazar i Kielonek wciąż przede mną, więc nie mam zdania. Wzięłabym cokolwiek tego autora.;)
Ta od czerwonego płaszczyka? O nie, nie dzięki
UsuńMiałam na myśli, że ją też czytałaś jakiś czas temu.;) Chyba znalazłoby się więcej przykładów beletrystyki, które czytałaś w ciągu ostatnich 8-9 lat.;)
UsuńTak, złapałam się na tym. Ale niewiele. Z czasem coraz mniej. Niektóre wyparłam, jak widać skutecznie. :-) Jak wczoraj myślałam o tym co tu napisałam to znalazłam jeszcze w meandrach mojej pamięci trzy. W latach 2001-2003 namiętnie czytałam, spędzając każdą wolną chwilę na czytaniu (no prawie, nauka, znajomi,film) ale czytałam na umór...I to głównie beletrystykę. Teraz proporcję się odwróciły. Chociaż mam apetyt na jakieś dobre fantazy, (kto by pomyślał)
UsuńPodziwiam Cię - nie czytać beletrystyki?!;))))
UsuńNie ma co podziwiać :P, podczytuję raczej,żeby nie być kategoryczną w sondach i brać pod uwagę wyjątki, o których mi - i słusznie, przypomniałaś.X książkami u mnie tak jak z jedzeniem. Smak się zmienia. :D Czytałam swojego czasu Maga, o przypomniało mi się. To też beletrystyka. Widzisz, podczytuję, ale teraz nie często, mam kolejkę. I parę książek z Twojego bloga też w niej jest...
UsuńWidzisz, a ja nie mogłabym czytać tylko książek naukowych.;)
UsuńNo nie przesadzaj, u mnie na półce są też inne książki. Trzy albumy o sztuce na przykład. Zgoda nie mam pokaźnej biblioteki, ale jeszcze krótko żyję. Mnie się wydawało jeszcze nie tak dawno, jakieś 12 lat temu, że czytanie biografii to strata czasu. Ba, byłam o tym przekonana... Widzisz, ja uważam, że nie ma lepszych czy gorszych gatunków. Są lepiej lub gorzej napisane. A już nie daj boże uchowaj panie, nierzetelne...
UsuńNaprawdę tak myślałaś o biografiach? Jako dziecko uważałam, że to książki dla wytrawnych czytelników.;) Bo takie okazałe i poważne (wtedy nie wydawano jeszcze biografii celebrytów i gwiazdek show biznesu).
UsuńJako dziecko widziałam Mamę jak czyta "te książki" i stwierdzałam, po co się zajmować cudzym życiem jak się ma własne. Żadne, ale to żadne argumenty do mnie nie trafiały, Dobrze, że w tym czasie użyty został czas przeszły. A swoją drogą myślę sobie, że w czasach dawnych, które nie co wygładzamy i czynimy doskonalszymi niż były, isteli celebryci tylko się tak nie nazywali... Może warto by było poszukać jak to drzewiej bywało? Jak się zaczęła Twoja przygoda z czytaniem, bo mam wrażenie, że czytasz od poczęcia :)?
UsuńPrzygoda z czytaniem zaczęła się od namiętnego oglądania Misia i Świerszczyka, bo wtedy jeszcze nie umiałam czytać. Rodzicielka czasem coś mi czytała, ale niewiele. Częściej kupowała mi książki. Z chwilą pójścia do szkoły zapisałam się do szkolnej biblioteki i wtedy zaczęło się już czytanie na dużą skalę. Do miejskiej biblioteki zapisałam się dopiero w piątej klasie.
UsuńZ dawnych biografii pamiętam krążące wśród dorosłych wspomnienia Rubinsteina (choć to nie biografia:). Podobno dobra, w niektórych bibliotekach jeszcze uchwytna. Przyjmowałam, że to dobra literatura, to była kwestia bezsporna.;)
Ja też czytywałam "Świeszczyki", ale jakoś mam przekonanie, że to co czytałam w domu i to co czytałam w szkole, nawet jak były to książki to były to dla mnie dwa odrębne byty... Długo by pisać. Dlaczego czytasz? I dlaczego czytasz właśnie te książki, które czytasz?
UsuńCzytanie jest odskocznią od codzienności, a gatunek pokrywa się z zainteresowaniami. Chyba wszyscy tak mają?;)
UsuńPonieważ przyczynkiem czytania książek o określonej tematyce, są zainteresowania- uff- pytam o Twoje :-) Tylko proszę nie odsyłaj mnie do literatury, chyba, że jako przykład. :-)
UsuńLudzie i zwykłe życie.;)
UsuńPodkrążyłabym odpowiedź...:-)
Usuńostatnio mi nawet w księgarni zaświeciła z półki ta książka. Ale nie dałam się skusić. jak widać głupio zrobiłam ;)
OdpowiedzUsuńOj tam, zaraz: głupio.;) Może po prostu wolisz z tej serii Japonki, a nie gorące, afrykańskie klimaty.;)
UsuńJakże miło przeczytać, że "Jutro skończę dwadzieścia lat" zebrało od Ciebie takie pochwały:) Niby nie ocenia się książki po okładce, ale odkąd zobaczyłam w zapowiedziach tę żółtą plamę, od razu wiedziałam, że prędzej czy później sięgnę po książkę. Tym bardziej, że czytałam już "Kielonek" tego autora i było to spotkanie interesujące.
OdpowiedzUsuńOkładka jest wyjątkowo zachęcająca, ja też bardzo chciałam tę książkę mieć i czytać jak najszybciej.;)
UsuńWidziałam u Ciebie "Kielonka", tej powieści Mabanckou akurat nie czytałam, ale lektura nastąpi szybciej niż później.;)