Wreszcie powieść o Izraelu, która pokazuje znacznie więcej niż skansen. Nie kibuce, ortodoksyjnych Żydów bądź miejsca kultu religijnego, ale przejścia kontrolne, patrole wojskowe i żyjących w napięciu ludzi – zmęczonych wojnami i wizją następnej. Od takiego napięcia ucieka główna bohaterka, która obawia się o życie syna wyruszającego na front.
„Tam, gdzie kończy się kraj” jest przede wszystkim opowieścią o przyjaźni i miłości hartowanych w trudnych czasach. Czy będzie to miłość między braćmi, rodzicami i dziećmi czy między kobietą i mężczyzną, jej drugie imię brzmi: odpowiedzialność. U Grosmana to chyba kwestia nadrzędna - pojawia się kilkakrotnie, w różnym ujęciu, także w kontekście wojny i konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Bez wątpienia jest o czym rozmyślać podczas lektury tej blisko ośmiusetstronicowej powieści. I podobnie jak Ora trudziła się podczas wędrówki w głąb kraju, tak czytelnik będzie musiał włożyć nieco wysiłku w zrozumienie skomplikowanej przyjaźni trójki Izraelczyków. Pokrętna i wyboista to droga, gwarantuje jednak piękne widoki.
Osobiście nie przepadam za opasłymi tomami, więc książkę Grosmana najchętniej bym skróciła, niemniej całość prezentuje się nieźle. Widać tu przemyślaną i dopracowaną fabułę, interesującą problematykę i złożone postaci. Pozostaje pytanie, jaki byłby finał powieści, gdyby w trakcie pisania w działaniach wojennych nie zginął syn pisarza.
_____________________________________________________________________________________
Dawid Grosman „Tam, gdzie kończy się kraj” tłum. Magdalena Sommer, Świat Książki, Warszawa 2013
_____________________________________________________________________________________
Wydaje mi się, że monstrualne powieści właśnie wracają do łask. Wśród nowości "The Luminaries" Catton - 832 strony, "The Goldfinch" Tartt - 784 strony.
OdpowiedzUsuńNie zdawałam sobie sprawy z gabarytów wspomnianych przez Ciebie powieści, a obie mnie interesują. Każda starcza za trzy książki.;)
UsuńTo chyba czytelniczy odpowiednik mody na slow food. :) Gabaryty imponujące, a to są tylko przykłady, na pewno jest więcej takich tytułów. Ja już dawno nie czytałam takiej obszernej powieści.
UsuńProszę Cie, nie strasz mnie - raz na jakiś czas mogę się poświęcić, ale nie raz na miesiąc;( Swoją drogą to sztuka zapełnić tyle stron sensownie napisaną historią, Grosmanowi na szczęście się udało.
UsuńKluczem do sukcesu jest chyba stworzenie takich bohaterów, z którymi czytelnik będzie się dobrze czuł przez wiele dni. Albo wręcz przeciwnie, takich, którzy będą wywoływać negatywne ale bardzo silne emocje, vide pani Niechcicowa. :)
UsuńAlbo bohaterowie, którzy wciąż zaskakują. U Grosmana historia tak się właśnie rozwija - po nitce do kłębka.;)
UsuńTak, mocna fabuła przy tylu stronach to na pewno plus, chociaż na przykład opasłe książki Manna przeczą tej teorii. :)
UsuńWydaje mi się, że po takiej obszernej lekturze potrzeba czasu na powrót do rzeczywistości i uwolnienie się od bohaterów powieści. :)
Co prawda "idiota" nie jest tak obszerny, ale szkoda było mi się rozstawać z Myszkinem. Pewnie znalazłoby się jeszcze kilku podobnych bohaterów. Tu naturalnie zaważyła sympatia do postaci.
UsuńA ja "Idioty" nie zmogłam. :( Już początek zupełnie do mnie nie przemówił. Łatwo nie zrezygnuję i za jakiś czas będzie kolejne podejście. :)
UsuńJa wciąż obiecuję sobie powtórkę, bo czytałam w czasach liceum i pewnie wiele pominęłam.;( Teraz mi się skojarzyło, że to kolejna powieść rosyjska, która rozpoczyna się w pociągu.;)
UsuńPamiętam, ale reszty już nie zdzierżyłam. :( Pociąg był też w "Sonacie Kreutzerowskiej". :)
UsuńWłaśnie "Sonatę..." i "Annę Kareninę" miałam na myśli. Jedno z opowiadań Pielewina w całości rozgrywa się w pociągu. W "Doktorze Żiwago" i "Białej Gwardii" też chyba sporo dzieje się w wagonie kolejowym.;)
UsuńU nas też jest całkiem nieźle pod tym względem: chociażby "Ziemia obiecana", "Lalka" czy "Awantura o Basię". :) Widziałam nawet opracowanie naukowe pod tytułem "Ikona nowoczesności Kolej w literaturze polskiej".
UsuńTo może być b. ciekawe opracowanie, nie mam żadnych wątpliwości. Z nowszych rzeczy śmiało można dorzucić "Trociny" Vargi, pamiętam też zakonnicę w jednym z opowiadań Kuczoka.Obecnie bohaterowie podróżują raczej samochodami.;)
Usuń