Mrożek prawie nie palił w piecu, nie otwierał okien. Miał niewiarygodnie uregulowany tryb życia. Wychodził rano do baru na ulicę Rajską, zjadał bułkę, wypijał szklankę mleka i jak najszybciej wracał. Nie chcąc tracić czasu na rozpalanie w piecu, bo to przecież głupstwa, zakładał rękawiczki i pisał. Okna zaklejał papierem, żeby ciepło nie uciekało i żeby mu nikt nie przeszkadzał. (s. 66)
Taki obraz Sławomira Mrożka z lat 50-tych utrwalił się w pamięci Bronisława Maja. Opowieść dotyczy krakowskiego Domu Literatów, czyli jednego z ważniejszych adresów w karierze satyryka. Inne wymienione w książce Niemczyńskiej to włoskie Chiavari, Paryż i Vence, Meksyk i ponownie Polska. Zamysłem autorki było bowiem pokazanie Mrożka przez miejsca i osoby, które znacząco wpłynęły na życie Mrożka. Pomysł świeży i bardzo dobry, bo w ciekawy sposób przybliża postać klasyka.
Można się spierać, czy portrety przyjaciół nie są chwilami zbyt szczegółowe jak na tego rodzaju publikację, ostatecznie czyta się jednak o nich z zaciekawieniem. Na przykład o negatywnie dzisiaj ocenianym Adamie Włodku, który bardzo pomógł Mrożkowi w literackich początkach lub o prof. Janie Błońskim, który przez lata korespondencyjnie służył pisarzowi za „kozetkę psychoanalityczną”. O przyjaźni ze Stanisławem Lemem wiadomo od dawna, dla mnie nowością był fakt, że uznawał on „Tango” za dramat nieudany, mimo że sam autor wyjaśniał mu problematykę utworu. Wyjątkowo interesujące są fragmenty o mrożkowym uwielbieniu dla Gombrowicza oraz o relacjach damsko-męskich, w których chyba najjaskrawiej widać trudny, czasem wręcz niszczący, charakter pisarza.
Książka Małgorzaty I. Niemczyńskiej pokazuje, jak trudną do opisania postacią jest Mrożek. Główny zainteresowany o wielu sprawach nie mówił, wiele zdarzeń i osób po latach ocenił odmiennie, niejednokrotnie podawał mylne tropy. Zapowiadany w podtytule striptiz nie jest więc możliwy - rozbierany obiekt spowija zbyt wiele warstw, uniemożliwiających całkowitą odsłonę i dokładną lustrację. Dość wyraźnie daje się natomiast zauważyć, że Mrożek był od zawsze mocno na sobie skupiony i - mimo częstych wahań - przeświadczony o swojej wartości. W tym kontekście uderza także łatwość, z jaką pisarz pozbył się kompleksów i wszedł na światowe salony.
Myślę, że „Striptiz neurotyka” warto mieć na własność. Dla początkujących będzie przyjemnym wstępem do dalszej znajomości z klasykiem, dla zaawansowanych – niekonwencjonalnym albumem. Używam słowa „album”, ponieważ strona graficzna publikacji Agory przyciąga uwagę. Kopie dokumentów, kolaże, słynne rysunki autora, afisze teatralne i fotografie ze spektakli w dużym stopniu decydują o atrakcyjności książki. Jedyne co mi w niej przeszkadza to pierwszy rozdział – miałam mieszane uczucia, czytając o terapii Mrożka po udarze i myślę, że śmiało można było ten fragment pominąć. Poza tym - fajna rzecz.
______________________________________________________________________
Małgorzata I. Niemczyńska „Mrożek. Striptiz neurotyka”, Wyd. Agora, Warszawa 2013
______________________________________________________________________
No ładnie.. Też właśnie pracuję nad wpisem o tej książce :-)
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że to fajna rzecz. A fragment o terapii nawet mi się podobał. Bez niego trudniej by było zrozumieć pewne nieścisłości w "Baltazarze..". Ale może to też dlatego, że ja lubię, nawet krótko opisane jak tutaj, procesy terapeutyczne (skrzywienie zawodowe można by rzec, gdybym pracowała w zawodzie psychologa), a ten jest pokazany jako wart tego nakładu pracy, skoro zwieńczony takim sukcesem. :)
Dla mnie ten rozdział był po prostu "od czapy". O udarze autorka wspomina później, więc o terapii też przy okazji mogła. Ten rozdział zabrzmiał trochę jak reklama usług pani XY.;(
UsuńNatomiast do dzisiaj zastanawia mnie zdanie ze str. 32: Chłopiec, na którym Sławek chce odreagować nagłe podniecenie, jest znacznie niższy. Do czego ono się odnosi? Nie ma związku z tym, co przed i po. Masz może pomysł?:)
Dla mnie z kolei był wprowadzeniem do tego, skąd ów tytułowy striptiz, bo to podczas terapii Mrożek decyduje się wydać ćwiczeniową autobiografię.. A potem listy, dzienniki i tak dalej.
UsuńZ tym zdaniem zadałaś mi teraz zagadkę. Ale przyznam, że jest parę momentów w książce, które też mam wrażenie są "od czapy", jak np. omawianie siostry pierwszej żony Mrożka, albo co już w ogóle było dla mnie dziwne, jej ojca..Albo ten cały fragment o Gombrowiczu..Taka nagła, dziwna wstawka, bez jakiegokolwiek kontekstu związanego z Mrożkiem! (część "Vence")
Tak, wiele fragmentów w książce jest zbędnych (urodził się w..., jej ojciec... itp.). Miałam wrażenie, że rozdział o Gombrowiczu za bardzo skupiał się na pikantnych wątkach, a przecież WG to nie tylko hipochondria i seks.;)
UsuńMoże książka powstawała w pośpiechu i autorka/redaktor nie wychwycił tych wstawek?
Bardzo możliwe. Dawało do myślenia, że pojawiła się tak szybko po śmierci Mrożka. Wiesz, mam czasami wątpliwości jeśli chodzi o takie biograficzne pozycje, w tym sensie, że wydane tak szybko właśnie po śmierci opisywanego artysty. Bo ta jest naprawdę niezła (te momenty, gdy faktycznie byłą skupiona na Mrożku, jego relacjach z ludźmi, jego życiu, małżeństwach), ale momentami właśnie wywoływała mieszanie odczucia. Chwilami czytało się ją genialnie, za moment zapominałam o kim tak naprawdę czytam (O Włodku? O Gałczyńskim? O Gombrowiczu? A gdzie Mrożek?).. Stąd od kilku dni się zbieram do napisania o wrażeniach, bo przeczytałam ją dobry tydzień temu.
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam - biografie pojawiające się krótko po śmierci artysty budzą wątpliwości co do poziomu.
UsuńMnie rozdział o Włodku także trochę zbił z tropu, ale np. o Błońskim czytałam z przyjemnością, choć Mrożka było tam może z 8%.;) Główny bohater pewnie by powiedział: a gdzie w tym wszystkim ja jestem?:)
Innym słowy, może być tak, że te rozdziały o innych postaciach, choć owszem ważnych dla Mrożka (ale swoją drogą, co miał do rzeczy np. alkoholizm Gałczyńskiego?) i przewijających się przez jego życiorys, były typową "zapchajdziurą"..(?). Tak naprawdę z największą przyjemnością czytałam fragment o Lemie (ale tu nie jestem obiektywna ;D) i listach, choć te złośliwości wobec innych literatów trochę mnie zaskoczyły..
UsuńPo fragmentarycznej lekturze korespondencji Lema i Mrożka nie byłam zaskoczona złośliwościami, te przytoczone przez Niemczyńską to tylko ułamek.;)
UsuńMoże potraktujmy rozdziały "osobowe" jako mini-portrety i da się je przełknąć?:) Przymykam oko, bo książka i tak mi się podobała.
Popieram to przymykanie oka :) Książka nie jest zła, warto ją polecać jak najbardziej :)
Usuń;D Moim zdaniem znakomicie nadaje się na prezent.
UsuńSzczerze mówiąc nie zachwyca mnie tytuł tej książki, wydaje mi się dość protekcjonalny. Poza tym Mrożek nie wygląda mi zupełnie na emocjonalnego striptizera.
OdpowiedzUsuńCzy jest może jakaś wzmianka o przyjaźni Mrożka z Herdegenem? Przypomniał mi się ich słynny żarcik z sępem, który niemalże przyprawił Szymborską o apopleksję. :)
Zaczęłam się zastanawiać, czy tytuł nie nawiązuje w jakiś sposób do sztuki Mrożka "Strip-tease", ale raczej nie. Mnie też się wydaje, że pisarz nie był zbyt ekstrawertyczny. Dzienniki i korespondencję zdecydował się opublikować dla pieniędzy.
UsuńHerdegen pojawia się kilkakrotnie, dla mnie w zaskakującym ujęciu. Na starość (a dokładnie po udarze) Mrożek ocenił go (i Włodka) surowo, a nawet dość nieelegancko. Bardzo mnie to zdziwiło.
Ciekawe, czy są planowane jeszcze jakieś wydania jego listów, właśnie ukazało się kolejne.
UsuńTo spora niespodzianka a propos Herdegena, bo ze wspomnień Klominka wynikało, że panowie bardzo się lubili.
Korespondencja z Brandellem miała być ostatnim tomem listów - tak wynika z wywiadu z MS w książce.
UsuńPanowie b. się lubi, Mrożkowi niestety po latach zmieniła się perspektywa. Może to wynik choroby?
Widzę, że mamy te same lektury na półce :). No skoro wystawiłaś pozytywną opinię tej książce, to tym bardziej z zaciekawieniem do niej zasiędę. Uporam się tylko z czeskimi krótkimi powieściami i zasiadam do poznawania Pana M. :) Trzeba skonfrontować wrażenia :)
OdpowiedzUsuńKonfrontuj, konfrontuj - co dwie głowy (choć z Kasią będą już trzy) to nie jedna.;). Zastrzeżenia mam, ale ogólnie książka podobała mi się.
Usuńniedawno było o niej w sztuce czytania. Ze dobra dla tych, którzy się nie złapią za dzienniki. czyli miedzy innymi dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńByło, było - widziałam fragment tej rozmowy. Może dobra na zachętę dla tych, którzy przekonaliby się za jakiś czas i do dzienników?:)
UsuńMyślę, że trochę krzywdzicie autorkę wyrażanymi wyżej podejrzeniami co do koincydencji czasowej śmierci Mrożka i wydania książki. Zdaje się, że nie dało się napisać takiej książki, bez włożenia w nią wielu godzin ciężkiej pracy. Być może (cóż, chyba nawet na pewno) pojawiła się ze strony wydawcy presja, by wykorzystać nekrofilną koniunkturę, ale to mogło wpłynąć raczej tylko na niedopracowanie detali, nie na całość. Tak mi się przynajmniej wydaje:)
OdpowiedzUsuńA Mrożek to potwornie trudny obiekt biograficzny.
Wydanie książki krótko po śmierci pisarza nie wyklucza włożenia w publikację wielu godzin pracy. Nikt tu nie twierdzi, że książka zaczęła powstawać po 15.8.2013 r. Całość jest niezła, ale widać niedoróbki, omsknięcia. A że presja była, mówi o tym sama autorka:
Usuń- Jak jego śmierć wpłynęła na tekst?
- Tekstu nie zmieniło to wcale poza tym, że napisałam o jego śmierci. Jedna z jego dawnych kochanek, z którą udało mi się już wcześniej porozmawiać, powiedziała mi półżartem, że mogę cytować ją pod nazwiskiem, jeśli tylko on umrze. A i tak zostawiłam jej tylko inicjał - uznałam po prostu, że tak będzie taktowniej. To znana osoba, nie chciałam tabloidyzacji. Wiele jednak zmieniło się w mojej głowie, bo z dnia na dzień presja wzrosła o jakieś milion pięćset dwa dziewięćset procent.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,14845021,Malgorzata_I__Niemczynska__Mrozek_w_kuchni_i_na_biurku.html#ixzz2jlEGP4Fh
Książki nie czytałam, ale ten cytat widziałam już w GW, bo w ramach promocji książki i po śmierci Mrożka pojawiło się wiele publikacji. Pamiętam, że mnie zaintrygował, teraz mi o nim przypomniałaś. Pora sięgnąć po książkę. Zachęca mnie Twoja recenzja oraz dyskusja z Kasią .
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam do lektury, bo warto. Mrożka o o Mrożku moim zdaniem zawsze warto czytać.;)
UsuńHm, wygląda interesująco i po latach będzie można odświeżyć przygodę z Mrożkiem.
OdpowiedzUsuńWarto.;) Mrożek zdecydowanie zasługuje na odświeżanie.
UsuńNo to tak.. Miałam korespondencje Lema i Mrożka, ale pożyczyłam, zdaje się na wieczne nieoddanie, co gorsza nie skończyłam jej czytać. Do Mrożka mam stosunek ambiwalentny mocno. Upatruje ten stan rzeczy, w systemie edukacji, a narzucenie tezy, że "Mrożek wielkim pisarzem był" jakoś odbija mi się czkawką, ale przecież z drugiej strony są książki. I sama korespondencja czytana pobieżnie (atmosfera przekomarzania się) między L a M. jakoś tak zachęciła mnie do Mrożka, również czytanie Baltazara, do którego podchodziłam jak do jeża było przyjemnością. Z drugiej strony jakoś wydanie książki zaraz po śmierci, to tak, jakby nieprzymierający (albo przymierzając, ale nie wiem, czy to jest uprawnione patrzenie na sprawę bo książki nie miałam nawet w ręku) do niedawno wydanego Gombrowicza. Dystans nieco złagodzony Twoją recenzja. Myślę, że Mrożek zasługuje na bliższe poznanie, i ma w sobie coś co przyciąga... Czytając Twój blog (niestety) uświadamiam sobie jak bardzo jestem zacofana w lekturze...
OdpowiedzUsuńMrożkowi z pewnością zdarzały się rzeczy słabsze, ale jak dla mnie jest jednym z najważniejszych polskich literatów XX wieku. Dość osobnych, dodałabym.;) Jako osoba może zniechęcać, ale w końcu był tylko człowiekiem, prawda?:)
UsuńMyślę, że "Striptiz neurotyka" zasługuje na uwagę, zainteresowanym twórczością Mrożka, może pewne sprawy wyjaśnić.
No to mnie kupiłaś. Twórczość, a autor to dwie różne kwestie, za wyjątkiem spraw ekstremalnych. A któż pisząc tyle lat nie spłodziłby słabszej rzeczy?
UsuńCieszę się, że jednak dasz książce szansę. To może niezły początek długiej i owocnej znajomości.;)
UsuńLiczę na to. A poza tym, a przede wszystkim, to Twoja zasługa. Znajomość Mrożka jest poza tym obowiązkowa. Jakoś tak czuję.
UsuńNie przesadzaj, moja zasługa jest żadna. Gdyby Mrożek Cię ziębił, być może pominęłabyś wzmianki o ww. książce.;)
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam - Mrożka trzeba znać.
Zasługa jest Twoja taka, że gdybyś zrecenzowała tą książkę negatywnie to po nią bym nie sięgnęła. Owszem, Mrożek mnie nie ziębi,:)
UsuńNiech Ci będzie - miło mieć taką zasługę.;)
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo. Również pozdrawiam.
Usuń