poniedziałek, 23 czerwca 2014

Szekspir w multipleksie

W ubiegłym tygodniu w sieci Multikino trafiła się nie lada gratka: w kilku dużych miastach Polski można było obejrzeć retransmisję „Króla Leara” z londyńskiego National Theatre. Multipleksy omijam szerokim łukiem, ale Szekspir wystawiany przez rodaków oraz nazwisko reżysera (co prawda Sama Mendesa znam tylko jako reżysera filmów "American Beauty", "Droga do szczęścia" oraz "Skyfall") podziałały na mnie jak magnes.


Oglądanie spektaklu teatralnego w sali kinowej ma wiele plusów: ogromny ekran pozwalający na dostrzeżenie detali, świetne nagłośnienie i złudzenie oglądania przedstawienia razem z widzami w Londynie. Doświadczenie samo w sobie bardzo przyjemne, a inscenizacja na tyle znakomita, że rozbudza apetyt na więcej podobnych „seansów”.

Lear (Simon Russell Beale) i Koredlia (Olivia Vinall)

Z dbałością o szczegóły Mendes zdecydował się na współczesny kostium i minimalistyczną scenografię, co w efekcie pozwoliło w pełni wybrzmieć tekstowi. Lear jest nadal królem , ma swoje wojsko, decyduje o losach państwa itp., niemniej tym razem na scenie zobaczyłam przede wszystkim dramat rodzinny. Podział królestwa przez starzejącego się władcę jest tu zaledwie punktem wyjściowym dla pokazania problemów, które od czasów Szekspira bynajmniej nie straciły na aktualności. Mamy zatem studium postępującej demencji Leara, walkę sióstr o spadek, a pośrednio także obraz relacji rodzinnych, z subtelnie zaznaczonymi animozjami i pretensjami. Patrząc na przepychanki Goneryli i Regany, które chcą pozbyć się z domu ojca, można myśleć tylko o identycznych sytuacjach mających nadal miejsce w wielu rodzinach. Na tym miedzy innymi polega wielkość i uniwersalizm Szekspira – za każdym razem podstawia widzom lustro pod nos i zmusza do zrobienia rachunku sumienia.

Goneryla (Kate Fleetwood) i Regana (Anna Maxwell Martin)

Naturalnie w adaptacji Mendesa można doszukać się szeregu sensów i smaczków, zaznaczam tylko te dla mnie najciekawsze. Największą niespodzianką była dla mnie postać drugoplanowa, czyli Edgar, syn hrabiego Gloucester, zmuszony do życia na wygnaniu i w przebraniu bezdomnego szaleńca. Wspaniały jest Simon Russell Beale jako Lear (zwłaszcza jako pozbawiony już władzy schorowany starzec), znakomite są Kate Fleetwood oraz Anna Maxwell Martin w rolach jego córek Goneryli i Regany, ale Tom Brooke jako Edgar pobił wszystkich moim zdaniem na głowę. Przyszło mu zagrać postać mało przystającą do współczesnych realiów, tymczasem w rezultacie stworzył prawdziwą kreację: hybrydy filozofa i szaleńca, który mimo rażącej niesprawiedliwości ojca pozostaje kochającym synem. Nawet Kordelia (Olivia Vinall) nie była w stanie lepiej oddać dramatu odtrąconego dziecka, choć przyznaję, dwukrotnie wzruszyła mnie.

Edgar (Tom Brooke)

Podsumowując: oglądanie londyńskiego przedstawienia w kinie sprawiło mi ogromną przyjemność. Ten spektakl się chłonie, bez chwili znużenia, zazdroszcząc Brytyjczykom prostoty i wyrazistości przy jednoczesnym zachowaniu wierności tekstowi. Lubię uwspółcześnione wersje klasyki, również te „udziwnione”, w tym przypadku pomysł Mendesa na „Króla Leara” całkowicie mnie uwiódł. Zaczynam żałować, że tak późno zainteresowałam się transmisjami z National Theatre, ale może kino będzie kontynuować akcję w przyszłym sezonie. Bardzo na to liczę.


_______________________________________________________
“Król Lear” reż. Sam Mendes, National Theatre w Londynie

Więcej o spektaklu na stronie teatru. Zdjęcia pochodzą z tej samej strony.

Zwiastun spektaklu obejrzeć można TU.



12 komentarzy:

  1. Nie przepadam za współczesnymi wersjami klasycznych dramatów. Mimo wielu prób, nie potrafię się do nich przekonać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdemu według potrzeb.;) Mnie trudno byłoby dzisiaj oglądać sztuki Szekspira w kostiumach z epoki.;(

      Usuń
  2. jeszcze się nie przekonałam do tych przedstawień w kinie, chociaż moje "lokalne" puszcza je regularnie - mojej przyjaciółce zdarza się na nie chodzić i jest zadowolona, może też powinnam spróbować. przedstawienia z national theatre są rewelacyjne, tylko ciężko o bilety, więc to mogłby być dobre rozwiązanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak biletów chyba można uznać za rekomendację?:) Po tym, co zobaczyłam, myślę, że chociaż raz warto coś podobnego zobaczyć.
      Niedawno oglądałam w TVP "Miłość na Krymie" Mrożka, którą kilka lat wcześniej widziałam w teatrze. O dziwo, nawet bardziej mi się podobała wersja telewizyjna, m.in. ze względu na zbliżenia. Inna rzecz, że była też dobrze zmontowana, "Król Lear" zresztą też.
      Czyli: zachęcam.;)

      Usuń
  3. Przypomniało mi się że pobliskie kino też miało w ofercie brytyjskie spektakle, ale na żaden nie udało mi się dotrzeć. Teraz zaczynam tego bardzo żałować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że Twoje kino mignęło mi w rozpisce repertuarowej.
      Sama teraz żałuję, że nie wybrałam się na "Koriolana", ale niestety nie miałam pojęcia, że był grany. O "Królu Learze także dowiedziałam się przez przypadek.

      Usuń
  4. No, no kto by się spodziewał - "Król Lear" w Multipleksie. Dobrze, że to nie 1 kwietnia - bo pomyślałabym, że sobie żarty robisz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Miłe zaskoczenie. Pośród całej hollywoodzkiej sieczki, popcornu i coli.;)

      Usuń
  5. Szkoda, że jak zwykle "w kilku dużych miastach", mimo że multipleksów jak mrówków i w mniejszych też egzystują. Napaliłem się jak szczerbaty na suchary, ale logistycznie wyjazdu do grodu Kraka nie udało mi się zorganizować. Do boju Kielce!, chciałoby się zakrzyknąć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jakiś lobbing w Kielcach by pomógł?;)
      Wyprawa do Krakowa na pewno jest w takim przypadku sporym wyzwaniem, nie wątpię. Może spektakl trafi kiedyś na płyty dvd?

      Usuń
  6. Ha, ja też jakoś nie przepadam za multipleksami, ale na Szekspira to bym z chęcią wstąpił :) To ciekawe jak na klasykę sprzed kilkuset lat spoglądają współcześni artyści. Interesujące, że wiele gnębiących ludzkość problemów jest ciągle aktualna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy wręcz twierdzą, że Szekspir wszystko już opisał.;) I to jest właśnie niesamowite, a zarazem przygnębiające, że mimo upływu kilku wieków natura ludzka nic a nic się nie zmienia.;(

      Usuń