– Powraca do nas siostra, o której mówiono, że jest dla nas drugą matką, i pewnie nią była, ponieważ to, co się mówi, jest zwykle prawdą. Siostra, która pisała do nas co tydzień i czuwała nad nami z daleka.
– A teraz będzie czuwała nad nami w naszym własnym domu. Nie, nie zasługujemy na to.
– Mieliśmy takie miłe, rozkoszne, ciaśniutkie życie. Czy Catherine rozszerzy go i wzbogaci? Ja bym nie zniósł życia bogatego w doświadczenia. Wystarczy już życie z kimś, kto je posiadał.
– Będzie zbyt zajęta uzupełnianiem go, aby pragnęła się nim dzielić rozumowała Urszula.[s. 98]
– A teraz będzie czuwała nad nami w naszym własnym domu. Nie, nie zasługujemy na to.
– Mieliśmy takie miłe, rozkoszne, ciaśniutkie życie. Czy Catherine rozszerzy go i wzbogaci? Ja bym nie zniósł życia bogatego w doświadczenia. Wystarczy już życie z kimś, kto je posiadał.
– Będzie zbyt zajęta uzupełnianiem go, aby pragnęła się nim dzielić rozumowała Urszula.[s. 98]
Dziwna jest proza Ivy Compton-Burnett. „Teraźniejszość i przeszłość” składa się niemal w całości z dialogów – sztucznych, koturnowych, pełnych górnolotnych myśli. Dziecko czy dorosły, pan czy służący, wszyscy mówią okrągłymi zdaniami. W powieści bezustannie relacjonuje się i komentuje wydarzenia, wyraża opinie, filozofuje lub plotkuje. Ten słowotok cokolwiek męczy, a dodatkowe zgrzyty powoduje przestarzały przekład Bronisławy Bałutowej. Warto jednak zęby zacisnąć i dotrwać do końca.
Fabuła koncentruje się wokół małżeństwa Flawii i Kasjusza oraz byłej żony pana domu, która wraca po 9 latach, aby odzyskać dzieci. Konflikt przechodzi w rodzinny dramat, pod wieloma względami przypominający tragedię antyczną. I tu pozostaje żałować, że tłumaczka nie zdołała lepiej podkreślić elementów komicznych, bo takowe również u Compton-Burnett występują. Na przykład sarkazm i aluzje potrafią pokazać bohatera w nowym świetle, co w „Teraźniejszości i przeszłości” daje się na szczęście kilkakrotnie zauważyć. Autorka zresztą bardzo dba o niejednoznaczność postaci: w ostatecznym rozrachunku zwycięzcy mogą okazać się moralnie przegrani, szlachetni doprowadzić do nieszczęścia, a oprawca zmieni się w ofiarę lub na odwrót. Przy całej sztuczności wypowiedzi pisarce udało się uchwycić złożoną i nieoczywistą naturę ludzką, a pośrednio nadać powieści uniwersalny charakter.
Przyznam, że choć dostrzegam zalety stylu Compton-Burnett, nie jestem nim szczególnie zauroczona. Źle znoszę patos w dużych dawkach, nawet jeśli jest zamierzony i służy określonemu celowi. Nowy, współcześnie brzmiący przekład „Teraźniejszości i przeszłości” z pewnością przydałby się powieści, niestety nie należy raczej liczyć na wznowienie. Całe szczęście, że niedawno wydany „Dom i jego głowa” tej samej autorki tłumaczyła Jolanta Kozak, różnica w odbiorze jest znaczna.
_____________________________________________
Ivy Compton-Burnett Teraźniejszość i przeszłość
przeł. Bronisława Bałutowa, Czytelnik, Warszawa 1972
Kiedy czytam, że powieść składa się z samych dialogów, to przypomina mi się fragment "Ziela na kraterze" gdzie Wańkowicz zdradza córce tajniki rzemiosła pisarskiego, a mianowicie, że w dialogach czytelnik wszystko przełknie. Okazuje się, że dialogi też mogą być trudne do przełknięcia ;)
OdpowiedzUsuńO "Domu i jego głowie" czytałam niedawno w "Polityce" i zastanawiałam się, czy to jest książka, którą mogłabym przeczytać dla przyjemności, czy jedynie ze snobizmu ;)
Otóż to, dialogi mogą okazać się nie do przełknięcia, zwłaszcza te sztuczne.;( Ale przypomniałam sobie, że "Kolejka" Sorokina w całości składa się z dialogów i jest b. interesująca - mimo że nie wiadomo, kto mówi.;)
Usuń"Dom i jego głowa" jest powszechnie chwalony, mam nadzieję, że nie przesadnie.
Bardzo lubię te okładki charakterystyczne dla Nikowskiej serii Czytelnika. Bardzo ciekawy wydaje mi się zabieg skonstruowania książki z samych dialogów. Ja miałem już do czynienia z czymś takim za sprawą "Kolejki" Sorokina, ale wydaje mi się, że akurat tam, ten eksperyment w pełni się udał. Trochę szkoda, że tłumaczenie pani Bałutowej nie broni się upływającemu czasowi.
OdpowiedzUsuń"Kolejka" Sorokina jest niezła, nawet świetna.;) Ileż treści tam przekazano - ze sceną erotyczną włącznie.;)
UsuńMimo wszystko zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania nt. Compton-Burnett, kto wie, może Ci się spodoba.
Właśnie na mnie czeka, pożyczona z biblioteki, Wrócę tu żeby pogadać, jak przeczytam,. Na razie mam za sobą pozostałe dwie Ivy i widzę, że jak Modiano, to autorka, która zawsze pisze w identycznym prawie stylu.
OdpowiedzUsuńChyba jednak wolę monotematyczność Modiano.;)
UsuńDo IC-B kiedyś wrócę, ale muszę odetchnąć od tej salonowej atmosfery. Poczekam na Twoje wrażenia.;)
O, jedna z moich ulubionych serii :)
OdpowiedzUsuńO tej autorce ostatnio robi się głośno, na blogach i w Biblionetce pojawiają się recenzje jej książek. Podczas swojej ostatniej wizyty w antykwariacie z ciekawością wzięłam do ręki "Więcej pań niż panów", przeczytałam kilka kartek ze środka i z końca, przekartkowałam i odniosłam wrażenie, że za dużo w niej dialogów, wszyscy gadają bez umiaru, a każdy wypowiada się w sposób bardzo błyskotliwy, każdy posługuje się słowami z taką wprawą, jak adwokat. Trochę to wydało mi się podejrzane i postanowiłam na razie nie sięgać po książki tej pisarki. A ten dialog, który przytoczyłaś, robi bardzo teatralne wrażenie. "Ja bym nie zniósł życia bogatego w doświadczenia. Wystarczy już życie z kimś, kto je posiadał" - brrr :(
PS. Szkoda, że już nie będzie klubu czytelniczego.
Moja też ulubiona.;)
UsuńO autorce zrobiło się głośno za sprawą jednego tytułu, ciekawe, czy wydawnictwo wyda inne książki tej autorki. Teatralny to dobre określenie, miałam wrażenie, że "oglądam" przedwojenny spektakl, w którym wszyscy grają z nieznośną emfazą.
"Więcej pań..." mam w domu, tytuł i opis na okładce podziałały zachęcająco. Zobaczymy.
Co do klubu - może ktoś inny przejmie pałeczkę? Przy okazji posta o Szelburg-Zarembinie umówiłyśmy się z Tarniną (http://czytamtoiowo.blogspot.com/), że w marcu przeczytamy "Wędrówkę Joanny" i spróbujemy wymienić się uwagami. Pamiętam, że czytałaś tę książkę, może zechcesz się wypowiedzieć? Inni chętni również.;)
Czytałam trzy części cyklu o Joannie, więc z chęcią się wypowiem :)
UsuńTrzecia część pt. "Miasteczko aniołów" mi się nie podobała, w moim przekonaniu jest o wiele słabsza od dwóch pierwszych części, przegadana, nudna i postanowiłam, że po czwartą część już nie sięgnę.
Na początek może poprzestańmy na pierwszym tomie.;)
Usuń