Nienawidziłem się za to, bo w takich chwilach stawałem się dokładnie jego kopią. A jeśli czegoś nie chciałem, to właśnie być taki jak ojciec. Słowa Kamila są znamienne dla „Złodziei koni” – w powieści Remigiusza Grzeli ojcowie widzą w synach nieudaczników, ci z kolei buntują się przeciwko ojcowskim wymaganiom i oczekiwaniom. Porozumienie jest trudne, ponieważ każdy z trzech bohaterów oprócz kompleksów i słabości dźwiga brzemię czasów, w których dojrzewał.
Stanisław podczas wojny czynnie walczył z hitlerowcami, po wojnie – z komunistami, co zmusiło go do ucieczki z kraju. Jego syn Jerzy, niespełniony aktor, w trudnych momentach historycznych wybierał zawsze bezpieczne i wygodne rozwiązania. Najmłodszy z rodu Kamil nie musiał już wadzić się z historią – dla niego ważne wybory wiązały się co najwyżej z kierunkiem studiów i pracodawcy. Trzy różne pokolenia, trzy różne postawy życiowe, trzej skomplikowani mężczyźni. Zbyt gniewni i dumni, aby wyjść poza własne „ja” i zaakceptować racje ojca lub syna.
Grzela interesująco, chociaż chwilami grubą kreską, zilustrował trudne relacje ojcowsko-synowskie, unikając na szczęście stereotypów. Nie do końca udała mu się ta sztuka w przypadku kobiet, jako że swoich bohaterów obdarował partnerkami wręcz idealnymi: do bólu cierpliwymi i wiernymi (jedynie Wanda wyrywa się ze schematu). Przy okazji warto podkreślić, że w powieści daje się wyczuć sympatia autora do stworzonych postaci, pewna empatia i czułość, która każe pochylić się nad każdą z nich.
„Złodzieje koni” wciągają niczym kryminał: zaczynają się mocnym
akcentem i tak też kończą, a wszystko pomiędzy jest nie mniej emocjonujące. Książka
Grzeli nie aspiruje do wielkiej literatury, pozwala natomiast zatopić się w
dobrze opowiedzianej historii na ważny temat. Mnie to w zupełności wystarczyło,
bez żalu pozwoliłam skraść sobie czas na lekturę.
_____________________________________________________
Remigiusz Grzela Złodzieje koni, Studio Emka, Warszawa 2014
Nie jest to wielka literatura, ale uwikłanie w historię musi być? Ech... ;-)
OdpowiedzUsuńZaczęłam zwracać uwagę na (nie)obecność historii w polskiej prozie i przestaję Ci się dziwić.;( Trudno znaleźć powieść, w której byłaby nieobecna.;(
UsuńPrzyszło mi na myśl, że nasza historia najnowsza to taki samograj. Dzięki uwikłaniu w nią bohaterów można łatwiej zarysować ich postaci, przydać im konkretne cechy. Dla fabuły też to jest dobre, bo albo wykorzystuje się schemat, albo go łamie. Chciałabym wreszcie przeczytać dobrą polską powieść (nie czytadło!), która miałaby charakter uniwersalny.
UsuńA potem się wszyscy dziwią, że wolę literaturę angielską czy amerykańską ;-(
Święte słowa, historia najnowsza to samograj dla literatury. Przejrzałam swoją listę lektur i mam wrażenie, że to głównie panowie lubią wykorzystywać ten wątek. Ale np. w takiej "Nieważkości" Fiedorczuk są głównie kobiety i historii zero. Może niedługo o niej napiszę. Pewnie znalazłoby się więcej dobrych, nie-historycznych polskich książek współczesnych.
UsuńMasz rację, lit. angielska i amerykańska - mimo pewnych traum - nie jest tak naładowana historią. Może powinno się nas wszystkich na jakieś "odtrucie" wysłać?;)
Jak zawsze udało Ci się trafić na bardzo interesującą lekturę - osobiście bardzo lubię pozycje, w których zarysowano konflikt pokoleń, przedstawiono niemożność porozumienia między rodzicami a dziećmi. Starcie na linii ojciec-syn kojarzy mi się odrobinę z "Końcem święta" autorstwa Eisuke Nakazono.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tylko dzięki podszeptom ww. kolegów.;) Książka nie jest doskonała, ale warto ją przeczytać.
UsuńOdrobinę, być może.;) Japonia i Polska to jednak dwa różne światy, tu jeszcze mamy powieść bardzo współczesną. Ale problemy między ojcami i synami pewnie od wieków są takie same.;(
A ja jestem ciekawa, którą z powieści Grzeli bardziej byś poleciła: "Złodziei koni" czy też "Wybór Ireny"? :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie "Wybór Ireny", w dużej mierze dlatego, że jest literaturą faktu. Do dzisiaj chodzi mi po głowie bohaterka i opisane sytuacje.
UsuńNie znam tej książki, ale tytuł (dlaczego taki?) skojarzył mi się z "Kradnąc konie" Pera Pettersona. Tam też opowieść jest osnuta wokół trudnej relacji ojciec-syn i ojciec też w czasie wojny walczył z Niemcami - w Norwegii. Dziwny zbieg okoliczności. Nawiasem mówiąc, "Kradnąc konie" bardzo polecam.
OdpowiedzUsuńCytuję z pamięci:Złodziej koni czyli prestidigitator, Ten, który chce oszukać świat. Bohaterowie rzeczywiście oszukują życie, zwłaszcza ojciec i dziadek.
Usuń"Kradnąc konie" od kilu lat mam na liście, to jedyna książka Pettersona z wydanych w Polsce której nie przeczytałam. Dziękuję, że mi o niej przypomniałaś, podobały mi się jego inne powieści.
Ale, że ja? Nic o "Złodziejach ..." nie pisałem. A miałem, bo książka mi się bardzo podobała. I prowadziła do niewesołej konstatacji, że jednak historie stosunków ojców i synów, to niekończąca się historia :)
OdpowiedzUsuńRecenzji jako takiej rzeczywiście nie napisałeś, ale w komentarzu pod moim postem o "Wyborze Ireny"napisałeś:Remigiusz Grzela dostał u mnie zielone światło po "Złodziejach koni".;)
UsuńŁadnie i celne powiedziane - historie stosunków ojców i synów, to niekończąca się historia. I niewyczerpane źródło inspiracji. Z matkami i córkami jest zresztą identycznie.;(
Ależ mam siłę rażenia. Jedno zdanie w komentarzu. Nic dziwnego, że porzuciłem czczą pisaninę na Śmieciuszku :P
UsuńJako ojciec dwóch synów doświadczam na co dzień. No i pamiętać należy, że są jeszcze układy ojciec - córka i matka -syn, jak sądzę niemniej ciekawe. Ale to już niech się wypowie choćby ZwL :D
Pewnie, że ciekawe.
UsuńPonoć ojcowie córek są łagodniejsi - nie muszą walczyć z innymi samcami na tym samym terenie.;) Tak przynajmniej usłyszała moja koleżanka od psychologa. Strach pomyśleć, jaki byłby mój ojciec, gdyby miał synów....;)
Chwilowo to moje córeczki kochają tatusia, nawet dość bezinteresownie. Ale to się pewnie zmieni za parę lat, gdy tatuś zostanie sponsorem ciuchów i kosmetyków. Ale na razie napawam się chwilą :P A, i jestem ryczącym tyranem zamordystą :)
UsuńCiuchy i kosmetyki vs paliwo do skutera i doładowania do Xboxa. Zamienił stryjek. Choć ja sobie choć pojeżdżę i pogram. Chyba :P
UsuńNo widzisz, bo mnie pewnie nie dadzą używać cieni do powiek :P
UsuńMoże będziecie za to używać wspólnej golarki.;)
UsuńAlbo wosku :D
UsuńChciałabym to zobaczyć.;)
UsuńA tak na serio - zdarzało mi się pożyczać od ojca sweter. Nawet nie oponował.
No co Wy, używać seledynowej golarki i różowej pianki? :P
UsuńLiczy się efekt.;)
UsuńUzyskam ten sam golarką w bardziej genderowo odpowiednim kolorze :P A co do ciuchów, to ja kiedyś mamie podebrałem flanelową koszulę, bardzo dobrze się nosiła i chyba nawet guziki miała po męskiej stronie :P (Chociaż o tych guzikach to nikt nie wie, więc mogła mieć i po damskiej, nikt się nie skapował)
UsuńTen sam efekt uzyskam.
UsuńO tak, moje koleżanki również nosiły koszule flanelowe, ale należące do ojców.
UsuńWiem też, że niektóre panny używają czasem ojcowskiej perfumy.;)
Jako mężczyzna nieelegancki i mało światowy nie używam perfumy :P Koszule flanelowe z mody wyszły. Biedne moje córki.
UsuńKomina na szyję pewnie też nie masz?:(
UsuńNawet szaliczkiem nie dysponuję. Za to mam w telefonie grę, która jest mrocznym przedmiotem pożądania Starszej :P
UsuńZnam sytuacje, w których to rodzic upraszał się o dostęp do tabletu dziecka właśnie ze względu na gry.;)
UsuńNo to nie u nas :P Jeszcze mi książki podbiera, ale to po cichu popieram :D
UsuńHistoria z wczoraj (rolę główną gra mój telefon zabezpieczony przed dziećmi "wężem").
Usuń- To zadzwoń z mojego.
Obserwuję kolejne próby pozyskania dostępu.
- Bartek pomóż.
- Proszę mamusiu.
Znaczy się: przydaje się dziatwa.;)
Usuń