Nagroda Nike dla Olgi Tokarczuk cieszy, a w kontekście uznania jej twórczości tym bardziej ubawił mnie felieton Krzysztofa Vargi w ostatnim wydaniu Dużego Formatu GW. Po lekturze „Wilka” Marki Hłaski pisarz zaczął się zastanawiać, jakich odkryć mogliby dokonać w przyszłości badacze polskiej literatury, zaglądając do szuflady m.in. tegorocznej laureatki Nike:
[...] Dziś nie do pomyślenia zdaje mi się sytuacja, że za lat 60 odnajdujemy ukryte debiuty sławnych autorów, w sumie szkoda straszna, nic tak przecież nie stymuluje wyobraźni jak po dekadach odkryte skarby. Jak choćby nieznana powieść Andrzeja Stasiuka o mieszczańskim wydźwięku, wyśmiewająca turystykę tych, którym zdaje się, że jak pojadą do jakiejś Albanii czy Mongolii, to odkryją tam duchowość, której brakuje ludziom Zachodu - otóż w swej nieznanej powieści "Siedząc w domu" Stasiuk pisał, że nigdzie nie warto jeździć, bo po prawdzie wszędzie jest tak samo, tyle że gorzej niż tutaj, gdzie człowiek ma przynajmniej bezpieczną pracę i wygodne mieszkanie, co z tego że na kredyt, ale za to własne. Odkryta przez młodego badacza z Uniwersytetu Jagiellońskiego proza Jerzego Pilcha o radykalnym katolickim abstynencie, co ciekawe, pisana krótkimi, zwięzłymi zdaniami, a nawet niekiedy równoważnikami zdań, z której to prozy przebija nie tylko wyraźna niechęć narratora (autora?) do alkoholu, ale także promiskuityzmu. Zbiór zapowiadających wielki talent opowiadań Wojciecha Kuczoka piętnujący piłkę nożną (najbardziej żarliwa krytyka kibicowania w całych dziejach polskiej literatury) oraz alpinizm, himalaizm, taternictwo i penetrowanie jaskiń jako nieodpowiedzialną smarkaterię. Konserwatywna w swojej wymowie niezwykle gruba (900 stron!) powieść Olgi Tokarczuk pełna niebywale zmysłowych opisów jedzenia mięsa i - szokujące! - pochwały patriarchatu. Wybitnie subtelne, pełne poetyckich metafor miniatury Janusza Rudnickiego ukazujące nieprzeciętną wrażliwość, może nawet nadwrażliwość i strach przed światem młodego pisarza. Iście buddyjska powieść Szczepana Twardocha "Melisa" o wewnętrznym wyciszeniu, kontemplacji, z bardzo wyraźnym, niestety zbyt publicystycznym elementem ekologicznym i pacyfistycznym, gdzie autor z przesadną żarliwością atakuje przemysł motoryzacyjny i zbrojeniowy. Nie mówiąc już o złożonym w wydawnictwie Znak, ale nigdy niewydanym zbiorze wierszy Marcina Świetlickiego, gdzie ten w późniejszych latach uznany za kultowego poetę autor stworzył cykl kwietystycznych, franciszkańskich, afirmatywnych wierszy przepełnionych przekonaniem o sprawczej sile Bożej miłości.
W dzisiejszych czasach wygrzebanie juweniliów może się odbywać chyba tylko wyłącznie wskutek odnalezienia na strychu używanego przez nieletniego autora peceta z dosem albo dyskietek 3,14, które jakimś cudem się nie rozformatowały. Nie to, co kiedyś, wystarczyło takiemu Proustowi kosz na śmieci przejrzeć i bach!, stworzyć Jana Santeuil :D
OdpowiedzUsuńTak, kolejne pokolenia będą uboższe o jakiekolwiek rękopisy. Jeśli będzie można zobaczyć całą stronicę napisaną odręcznie, to będzie cud.;( Może tylko autografy gdzieś się zdarzą - ale jak p[odpisywać ebooki?:(
UsuńCiekawe, czy młodzi poeci też już tworzą na głównie komputerach.
Nie wiadomo, czy Proust byłby zadowolony z wydania własnych "odpadów".;(
Przywiązany jestem do wizji poety z kajecikiem :) Proust był hiperkrytyczny wobec swojego pisania, więc posklejane resztki z kosza raczej by go nie zadowoliły. Pewnie zresztą i ostatnie tomy W poszukiwaniu by mocno poprawił.
UsuńMam tak samo, choć wiem, że wizja poety z kajecikiem może być iluzją.;)
UsuńProustowi (i jemu podobnym) wcale się nie dziwię, w końcu nie bez powodu pewne rzeczy trafiały do kosza. Chociaż po latach takie znaleziska mogą być na pewno ciekawostką dla fanów.
Mam drgawki na hasło "ciekawostka dla fanów", w przypadku płyt oznacza to zwykle dopakowanie dodatkowego krążka ze śmieciami z sesji nagraniowej i skasowanie potrójnej ceny :)
UsuńNiestety właśnie takie "kąski" mam na myśli, bo zazwyczaj te ciekawostki są prawdziwymi odpadami.;(
UsuńCiekawe, swoją drogą, jak tam Wilk Hłaski, jakoś nie słyszę ogólnych zachwytów.
UsuńVarga twierdzi, że pierwsza połowa jest niezła, druga już słabsza.
UsuńGdyby mnie Hłasko kręcił, to bym może i zaryzykował, ale jakoś niekoniecznie.
UsuńJeśli wpadnie mi w ręce, na pewno przejrzę. Np. dla smaczków typu: "Boże, niech mnie przyjmą do partii, Boże, daj zostać komunistą, pozwól, dopomóż!".;)))))))))))
UsuńPonoć opisy Marymontu niezłe.
UsuńCzyli jednak warto zajrzeć.;)
UsuńCzytając tytuł felietonu Vargi - to ktoś nie wiedział, że Hłasko miał socrealistyczne początki?! :-)
OdpowiedzUsuńA ktoś w ogóle coś wie o socrealizmie? :P
UsuńJasne - podobno kiedyś było coś takiego :-)
UsuńNo widzisz, ktoś coś słyszał, ale nikt nie widział :P
UsuńSą tacy co widzieli i czytali ale oni nie marnują czasu na blogach :-)
UsuńBiedacy, ich zycie musi być strasznie puste :P
UsuńTeż wydaje mi się to przerażające, nie móc publicznie podzielić się refleksją na przykład na temat "Nie oddam dzieci" Michalak albo "Dracha" Twardocha :-)
UsuńDrach to pół biedy, ale milczeć o Michalak? Zgroza!
UsuńTo milczenie jest bardzo wymowne, znowu została pominięta przy Nike, nie było jej nawet wśród nominowanych. Wygląda mi to na spisek elit!
UsuńNo wiadomo, do nagród idą tylko mroczne powieści pełne zboczeń i okrucieństwa
UsuńA autorzy muszą się przespać z kim trzeba, przynajmniej niektórzy :-)
UsuńPewnie wszyscy muszą, tylko jeszcze nie wszystkie przypadki wyszły na jaw, ot co!
UsuńNic tylko ruja i poróbstwo!
UsuńSodomia gomoria.
UsuńChłop z chłopem spać bedzie, baba z babo, wilki latać, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, zajdzie na wschodzie!
UsuńNo i już się spełniło, patrząc na nagłówki tygodników:P
UsuńMnie uwiodła "Melisa". Może przy okazji jej wydania wreszcie sięgnęłabym po coraz słynniejszego Twardocha ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam jego trzy książki i mimo pewnych niedoróbek podobały mi się. Tu i tam poprawić i będzie z z gościa świetny pisarz. Chociaż wielu uważa, że wczesny Twardoch jest znacznie lepszy.
UsuńNie wiem, czy Olga Tokarczuk tym się wzruszy. Grafomani tak mają, że najbardziej skuteczny na nich jest BOJKOT. Czytałem książkę na podobny temat jaki podaje nam Tokarczuk w swej najnowszej produkcji, i to co ja czytałem jest o niebo lepsze. Ale tak ten świat jest skonstruowany, że należy w dużej mierze do bezczelnych kłamców. Tym bardziej trzeba im się przeciwstawiać. Ostrzegam przed Olgą Tokarczuk. Najnowsza książka Olgi Tokarczuk TO wielkie, ogromne NIEPOROZUMIENIE. Autorka, najprawdopodobniej nie wie, o czym pisze. Sam miałem okazję, przyjemność i WIELKI zaszczyt przeczytanie NIEWYDANEJ książki Leszka Białego na podobny temat, książki, której jednym z bohaterów jest Jakub Frank. Książka Białego jest prawdziwym arcydziełem na skalę światową. Jestem nią zachwycony. Książka Białego to nie potencjalna Książka Roku, ale Książka Dekady. NIESTETY, w Polsce układów, klakierów i klik i wszechwładzy opinii tzw. Salonu - po prostu zabrakło dla niej Wydawcy. Autor "Źródła Mamerkusa" - z tego, co wiem, trzyma ją w szufladzie. Pani zaś Tokarczuk emabluje potencjalnych swych klientów, przysłowiowych Lemingów z Wilanowa, nie tylko obcą im tematyką religijną, o której nie ma jak i oni większego pojęcia, ale i opowieściami o niewolniczym kraju Polska, którego mieszkańcy trzymali Izraelitów w niewoli, nie powstrzymując się przed mordowaniem ich. Wstyd pani pisarko Tokarczuk. To metoda niegodna promocji swojego gniota! Przykre, ale to dowód na AMOK, w którym tkwi nieszczęsna autorka "Ksiąg Jakubowych".
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do własnej opinii, nieporozumieniem jest jednak "ubieranie" jej w inwektywy i insynuacje. Podobny ton wypowiedzi nie jest przez mnie mile widziany.
UsuńAleż się cudownie ubawiłam!:) Szczególnie dziś zdałaby mi się "Melisa" Twardocha i afirmacyjne wiersze Świetlickiego :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Papryczka:)
Miło Cię znowu widzieć/czytać.;)
Usuń"Melisa" i mnie by dzisiaj ucieszyła.;)