Julia Hartwig
Napiętnowanie jesieni
Jesień to nie melancholia to wściekłość
co rok powtarzana próba końca
Wyprute wnętrzności ziemi
na wierzchu buraki kartofle i brukiew
co kryło się przed światem wydane jest na łup człowieka
woda ze stawów spuszczona ławice karpi wyrzucone na brzeg
drzewom urywa głowy wiatr gną się zmierzwione nieprzytomnie
i aż do horyzontu zapach ziemi mdły i miłosny
rozszerza nozdrza koniom
ciągnącym fury wyładowane jak wozy wygnańcze
Zdarte przemocą z drzew liście budzą żal tak gwałtowny
że chciałoby się gnać razem z nimi
z tym wszystkim co odchodzi a próbowało żyć
w nadziei nieśmiertelności
Pożary czerwieni brązowe wybuchy dębów
i deszcz poganiający wszystko co spotyka w marszu
Naprzód wygnańcy Naprzód
Tłumy zapędzone pod dachy
ostatnie zwierzęta szukające zimowego schronu przed chłodem
a potem mgły spadające kurtyna za kurtyną
zbielały horyzont złudnych gór z których samobójczy skok
uczynimy wraz z listopadem
prosto w grudniową noc
Obcowanie (1987)
Piękny wiersz.
OdpowiedzUsuńAle mój (wychowany na prostych schematach) umysł umie jednak widzieć jesień tylko na spokojnie-smutno.
Mój też jest wychowany na schematach, ale coraz częściej skupiam się na kolorach. O listopadowej szarzyźnie i zawierusze wolę nie myśleć.;)
Usuńaż mną wstrząsnęło, tak, wiersz jest piękny, ale też wolę nie myśleć o listopadowych szarościach. Ale wtedy dobra jest nocna lampka na stoliku albo świece, one dają taki ciepły kolor. I witamina D, tak, to zamiast słoneczka, którego coraz mniej :(
OdpowiedzUsuńNa mnie też ten wiersz zrobił duże wrażenie. Zupełnie inna perspektywa.
UsuńŚwiece są idealnym rozwiązaniem, też stosuję.;)
Cóż za dynamizm i emocja w tej jesieni nagle! Otwiera oczy. Piękny utwór.
OdpowiedzUsuńTak, otwiera oczy. Nie deszcze, błota i smutki, ale żywiołowa przyroda.
Usuń