Uśmiechnięty Hitler wita się z dziećmi, Hitler na polanie karmi jelonki, Hitler odpoczywa z psem u boku, Hitler w zamyśleniu spogląda na Alpy, Hitler gawędzi z młodą kobietą z wiwatującego tłumu – takie scenki z udziałem wodza III Rzeszy mogli podziwiać Niemcy na powszechnie dostępnych pocztówkach. I podziwiali, bo byli ciekawi polityka, który zyskiwał coraz większe poparcie, a sztab speców od propagandy zgrabnie manipulował tym zainteresowaniem.
Pocztówki były oczywiście jednym z wielu elementów kampanii wizerunkowej Fűhrera; już na początku lat 30. zauważono bowiem, że prywatne życie Hitlera ma spory potencjał, co później przez lata z powodzeniem wykorzystywano. Na łamach prasy, także zagranicznej, niejednokrotnie opisywano i pokazywano siedziby wodza, idealnie nadające się do tworzenia pożądanego image’u. W całej tej machinie propagandowej ważną rolę odegrała naczelna projektantka wnętrz Gerdy Troost oraz fotograf Heinrich Hoffmann, którzy z oddaniem realizowali i ulepszali idee swojego zleceniodawcy. Skromnie urządzone mieszkania miały sugerować, że przywódca Niemiec jest człowiekiem wręcz przeciętnym, z kolei gruntowna przebudowa Kancelarii Rzeszy miała symbolizować odnowę narodowej estetyki, a pośrednio odnowę moralną narodu.
Dom Hitlera jest fascynującą lekturą, ponieważ daje miarodajny wgląd w mechanizmy nazistowskiego – dziś powiedzielibyśmy – marketingu politycznego. Ta książka jednocześnie przypomina, jak skutecznym narzędziem propagandowym może stać się sztuka (od zwykłych fotografii po architekturę), i uświadamia, jak trwałe okazały się efekty działań doradców Hitlera – w końcu symbolika nazistowska (ideologia niestety również) ma się wciąż nieźle.
___________________________________________________
Despina Stratigakos Dom Hitlera, przeł. Jan Dzierzgowski
Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2017
Jeśli chodzi o sztukę, to jednak zdecydowanie wygrywa Leni Riefenstahl. Ona była genialna i gdyby nie uwierzyła w Hitlera, tylko tworzyła w takiej Ameryce, to pewnie do dziś by stanowiła źródło inspiracji, a DVD by się sprzedawały jak świeże bułeczki :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że wygrywa Riefenstahl, choć wydaje mi się, że zdjęcia Hoffmanna były również dobrze znane Niemcom (nie wiem jednak, czy nazwisko autora też).
UsuńNo i trzeba zauważyć, że Riefenstahl inspiruje do dziś i jest wciąż oglądana.
Ale ikoną popkultury nie została :)
UsuńI całe szczęście.;)
UsuńNo bo ja wiem? Świat kina nie ma znowu tak wielu silnych i niezależnych kobiet. Szkoda, że dokonała błędnego wyboru. A propos, czytałaś jakąś jej biografię? Ta z WAB-u jest świetna.
UsuńCałe szczęście, bo była piewczynią nazizmu - tylko to miałam na myśli.;)
UsuńNie czytałam, choć jedną mam w domu. Ale akurat nie tę WAB-u, która ponoć jest lepsza.;)
Była i dlatego szkoda, bo jednak jako reżyserka była wizjonerką. Tej z Dolnośląskiego też nie czytałem, ale nie spodziewam się za wiele.
UsuńNie się co uprzedzać.;)
UsuńByła wizjonerką, jej pomysły robią wrażenie i dziś. W ogóle przedwojenne kino niemieckie (i teatr) było na wysokim poziomie.
Ciekawe, co by się tam rozwinęło, gdyby nie Hitler...
UsuńMoże to co teraz, tylko wcześniej? I może ambitniej, bo nie musieliby emigrować do USA i sprzyjać tamtejszym gustom.;)
UsuńAlbo by to wszystko zwyrodniało z nadmiaru swobody i mielibyśmy fin de siecle w 1944 roku :D A potem rock'n'roll.
UsuńDokładnie tak.;)
UsuńChociaż jaki tam rock'n'roll. To raczej miałoby jakieś bawarskie korzenie i dużo jodlowania :D
UsuńNie wiadomo, czy bez wsparcia narodowców Bawarczycy byliby w stanie przebić się ze swoją kulturą.
UsuńZ pomocą oktoberfestu na pewno :)
UsuńCzyli byłoby z grubsza jak dzisiaj.;)
UsuńIntrygująca lektura! Książki traktujące o związkach sztuki czy też kultury ze skrajną ideologią to zawsze ciekawa studia człowieczeństwa (pierwszą powieścią, jaka przychodzi mi na myśl jest oczywiście "Mefisto" młodego Manna).
OdpowiedzUsuńMasz rację, to są ciekawe powiązania z punktu widzenia odbiorcy.
Usuń"Mefisto" tak, dorzucę jeszcze "Na grobli" Rylskiego z naszego podwórka.
Ja akurat czytam "Spisek przeciwko Ameryce" Rotha, więc wpisuję się poniekąd w hitlerowską tematykę. Lubię takie niespodziewane synchroniczności.
OdpowiedzUsuńJa też lubię - można się zainspirować w zupełnie nowym kierunku.;)
UsuńA o Spisku wiele dobrego słyszałam.