Historia Victora Capesiusa zbytnio nie szokuje ani nie zaskakuje, przynajmniej na tle historii innych zbrodniarzy wojennych. Przedstawiciel farmaceutyczny, który bynajmniej nie z własnego wyboru został głównym aptekarzem w Auschwitz, rozdzielał fenol i cyklon B, brał też czynny udział w selekcjach nowych więźniów. Wyjątkowo odrażająca wydała mi się jego chciwość – bez oporów regularnie okradał zwłoki, a zgromadzony w ten sposób majątek zapewnił mu dostatnią przyszłość po wojnie.
W książce Patricii Posner najbardziej zainteresowało mnie jednak tło, w szczególności niechlubna działalność firmy IG Farben, największego przedsiębiorstwa chemicznego na świecie, w 1937 r. znazyfikowanego przez Hitlera. Firma była łakomym kąskiem dla nazistów, ponieważ prowadziła badania nad syntetykami, mającymi zapewnić Niemcom samowystarczalność. W celu realizacji tego planu na terenie dawnej wsi Monowice zbudowano obóz o charakterze przemysłowym, gdzie do niewolniczej pracy zatrudniano więźniów Auschwitz. Tamże na szeroką skalę prowadzono również doświadczenia medyczne testujące skuteczność leków IG – trzeba zaznaczyć, że owe badania kończyły się najczęściej śmiercią.
Po wojnie Capesiusa oraz IG Farben postawiono przed sądem i tu dochodzimy do kolejnego nader interesującego zagadnienia poruszonego w książce czyli rozliczania zbrodni hitlerowskich. Oględnie mówiąc, procedury ścigania i sądzenia zbrodniarzy okazały się mocno niedoskonałe – dość powiedzieć, że aptekarz dostał łagodny wymiar kary i z powodzeniem nadal prowadził interesy. O stosunku społeczeństwa niemieckiego do sprawy niech świadczy fakt, że po wyjściu z więzienia Capesius został powitany przez sąsiadów nader przyjaźnie, uważano go bowiem, że stał się ofiarą procesu o charakterze czysto odwetowym. Główny zainteresowany do końca życia był zresztą przekonany o swojej niewinności.
Posner opisała wszystko w sposób wyważony, nie epatując czytelnika drastycznymi opisami i zapewne miedzy innymi dlatego historia – jak zaznaczali świadkowie – uprzejmego pana aptekarza tak wciąga. Sama książka jest dobrym dowodem na to, że o zbrodniach nazistowskich wciąż jeszcze nie powiedziano ostatniego słowa zważywszy na okoliczności wciąż warto nich przypominać.
___________________________________________________________
Patricia Posner Farmaceuta z Auschwitz, przeł. Michał Szymonik
Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019
Cały ten proces kierownictwa IG Farben i denazyfikacja koncernu to była w większości fikcja. Nie dość, że nikt się tam nie poczuwał do winy, to nawet odszkodowania wypłacono symboliczne :(
OdpowiedzUsuńZgadza się. Na dodatek niektórzy dyrektorzy znaleźli sobie b. dobre posady w innych firmach. Ofiary IG i ich rodziny musieli czuć się dodatkowo pokrzywdzeni.
UsuńW którejś z książek, którą tłumaczyłem, był nawet motyw pt. archiwum przedsiębiorstwa nie udostępnia badaczom dokumentów z czasów wojny. Dość obrzydliwe. A myśmy się kiedyś tak cieszyli z każdej kasety-basfówki.
UsuńHo, ho, to grubo sobie przedsiębiorstwo poczynało.
UsuńDodajmy jeszcze papier fotograficzny Agfy i aspirynę Bayera.;(
Byłam zaskoczona, że IG definitywnie skończyło działalność dopiero kilka lat temu.
Na zasadzie "kto bogatemu zabroni", niestety. I niby je dzielili i w ogóle, ale rzeczywiście zwinęło się niedawno.
UsuńCóż, firma/y dobre, o wieloletniej tradycji, szkoda było pewnie zwinąć interes.
UsuńDla tradycji jej nie trzymali, tylko póki zyski przynosiła :(
UsuńZapewne masz rację.
UsuńO IG Farben słyszałem na studiach, bo zakład był jednym z pionierów w dziedzinie uzyskiwania węglowodorów ciekłych z węgla kamiennego. Trochę to przerażające, kiedy człowiek uzmysławia sobie, że bardzo dynamiczny rozwój firmy nastąpił m.in. dzięki darmowej, bo niewolniczej sile roboczej więźniów z obozów koncentracyjnych.
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, co piszesz. Ale w sumie nie ma się czemu dziwić - IG Farben zatrudniało kilku noblistów.
UsuńDzięki niewolniczej pracy i okrutnym eksperymentom na ludziach.;(